Advertisement

Main Ad

Sliema na Dzień Kobiet

Właściwie to dokładnie rok temu również zahaczyłam o Sztokholm. Lub, żeby być bardziej precyzyjną, o lotnisko Skavsta. Jako że ja mieszkałam wtedy w Warszawie, on w Umeå, stwierdziliśmy, że Sztokholm jest akurat najbardziej pośrodku i właśnie stamtąd szukaliśmy jakichś tanich lotów. 8 marca spotkaliśmy się na lotnisku Skavsta i już razem wsiedliśmy w kolejny samolot, prosto na Maltę :).
Ta niewielka wyspa przywitała nas burzą i deszczem, na szczęście nie trwało to długo. Temperatury wciąż były lepsze niż Warszawie, no i było duuuużo cieplej niż w Nyköping (lotnisko Skavsta), gdzie dosłownie zamarzałam w mojej wiosennej kurtce...
Autobus z lotniska jechał bardzo powoli i podróż do Sliemy zajęła nam dobrą godzinę. Szybko się też nauczyłam, że autobusy na Malcie nie są zbyt punktualne, ale przynajmniej są bardzo tanie. Tygodniowy bilet na transport publiczny na całej wyspie kosztował 6,50 euro. Dlatego też nawet znoszenie pewnych opóźnień nie było takie złe, zwłaszcza, gdy kontrolerka biletów w autobusie powiedziała, gdy ktoś na te opóźnienia narzekał: "autobusy są niezależne od rozkładów!" ;).
Zatrzymaliśmy się w Sliemie, małym (ok. 17.000 osób) miasteczku na północno-wschodnim wybrzeżu. To bardzo turystyczna okolica, pełna hoteli, sklepów i restauracji.
Ceny hoteli poza sezonem były naprawdę w porządku. Zatrzymaliśmy się w Aquis Rocca Suites, który oferował naprawdę dobre ceny za bardzo dobre warunki. Jedynym problemem były temperatury - Malta jest generalnie wystarczająco ciepłym miejscem, by w pomieszczeniach nie potrzebowano ogrzewania... Generalnie, ponieważ w marcu jeszcze tak wyjątkowo ciepło to nie było. Na szczęście gorąca herbata była zawsze pod ręką ;).
Zostawiliśmy nasze rzeczy w hotelu i wybraliśmy się na spacer po Sliemie. Burza już minęła i pogoda była idealna na zdjęcie kurtek i nacieszenie się słońcem. Brakuje mi takiej wiosny w Sztokholmie ;).
Cytując Wikipedię, "Nazwa Sliemy wywodzi się od kaplicy Dziewicy Maryi, która służyła niemalże jako latarnia morska dla mieszkających w tej okolicy rybaków. Nazwa może być też związana z pierwszymi słowami modlitwy Zdrowaś Mario, które po maltańsku brzmią: "Sliem Għalik Marija". Sliem to także maltańskie słowo oznaczające pokój."
Jakkolwiek Sliema sama w sobie nie jest zbyt ciekawa z turystycznego punktu widzenia, przynajmniej poza sezonem, to jednak miejsce z idealnym widokiem na maltańską stolicę - Vallettę. Wybraliśmy się na długi spacer wzdłuż wybrzeża, rozkoszując się piękną pogodą i robiąc setki zdjęć.
Sliema jest świetnie połączona z maltańską stolicą - z przystanków rozlokowanych w wielu miejscach można szybko dojechać do Valletty, a stamtąd już na każdą część wyspy. Co więcej, Sliema graniczy z St. Julian's - innym niewielkim, ale urokliwym miasteczkiem, w którym warto spędzić popołudnie :).
Miasto wygląda równie dobrze w nocy, z pięknie oświetlonym wybrzeżem. Może nawet lepiej niż za dnia? ;)
Ale nocne temperatury przypomniały nam, że to jednak wciąż bardzo wczesna wiosna i założenie kurtek z powrotem jest konieczne. Tak jak kubek gorącej herbaty... ale to może w hotelu, bo jakoś ci państwo ze zdjęcia poniżej nie wyglądali na chętnych do dzielenia się ;).
A dziś Sztokholm obudził mnie słońcem za oknem. Do tego prognoza pogody zapowiada 10 stopni... Wiosna idzie! Udanego Dnia Kobiet! :)

Prześlij komentarz

2 Komentarze

  1. Kiedyś przygotowywałam w szkole folder o Malcie :) Chciałabym odwiedzić to państwo, jest na tyle malutkie, że nie potrzeba miesięcy, aby je zwiedzić w całości. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie nie trzeba miesięcy :) Ja byłam tydzień i widziałam prawie wszystko, co chciałam. A myślę, że jakby być w sezonie, gdy dzień dłuższy i więcej autobusów pomiędzy miasteczkami, to i w tydzień da się zobaczyć wszystkie "must-see" :)

    OdpowiedzUsuń