Advertisement

Main Ad

Muzeum żydowskie w Warszawie

Polin. Muzeum Historii Żydów Polskich. Jednakże każdy, kogo znam, nazywa je po prostu Muzeum żydowskim. Otwarte zaledwie kilka miesięcy po mojej wyprowadzce z Warszawy, było pierwszym miejscem, które wszyscy polecali mi odwiedzić. Miałam kilka godzin z rana, wszyscy znajomi siedzieli w pracy, więc mogłam spędzić w środku prawie 3 godziny, zanim przyszło mi łapać pociąg powrotny do Lublina. Nie mając nic lepszego do roboty, ponadto będąc bardzo zainteresowaną tym nowym muzeum, przespacerowałam się z metra Ratusz Arsenał i stanęłam naprzeciwko budynku Polinu.
W przeciwieństwie do wielu innych muzeów, Polin jest otwarty w poniedziałki, jednakże zamknięty we wtorki. Tego się akurat nie spodziewałam i przyszłam we wtorek, natrafiając na zamknięte drzwi. Ale naprawdę chciałam zwiedzić Muzeum żydowskie, więc zdecydowałam się zajrzeć tam ponownie w środowy poranek, wybierając późniejszy pociąg do domu. Muzeum jest otwarte od 10 do 18 albo 20 - w zależności od dnia tygodnia. Bilety na wystawę stałą kosztują 25 zł za normalny i 15 zł za ulgowy. Jeśli jesteśmy zainteresowani kupnem biletu łączonego (zarówno na wystawę stałą, jak i tymczasową), będzie nas to kosztowało 30 albo 20 zł, w zależności od biletu. Dotarłam do muzeum w środę zaraz po 10 i, jako że nie miałam wystarczająco czasu, by odwiedzić wszystkie wystawy, zapłaciłam tylko 25 zł za wstęp na wystawę stałą.
Polin wywarł na mnie ogromne wrażenie od samego początku. Teoretycznie wiedziałam, czego się spodziewać, ale wciąż - wyglądało to wszystko dużo lepiej niż w moich wyobrażeniach. Zdecydowałam się tam wybrać po usłyszeniu, że muzeum nie skupia się tylko na holokauście. Że ukazuje ono pełną historię Żydów Polskich. 1000 lat, a nie zaledwie kilka podczas Drugiej Wojny Światowej. A ja uwielbiam historię. Sama myśl o przejściu przez wszystkie te wystawy multimedialne, stulecie po stuleciu, sprawiła, że bardzo chciałam odwiedzić to muzeum.
Spędziłam bardzo dużo czasu w części wystawy poświęconej średniowieczu. Oczywiście wiedziałam, że historia miejscowych Żydów jest blisko związana z historią Polski, jednak chyba nie zdawałam sobie sprawy, jak bliskie były te powiązania. A tutaj mogłam nawet poczytać o różnych aktach prawnych nadających Żydom wiele przywilejów, ale także nakładających na nich różnorodne zakazy - rok po roku, stulecie po stuleciu.
Część średniowieczna była najlepsza również dla dzieci. I nie mam tu na myśli tylko multimedialnych prezentacji wszędzie wokół. Oczywiście, sama też musiałam przyznać, że przyciskanie różnych rzeczy na ekranie, by odkryć kolejne "sekrety" żydowskiej historii i kultury, było naprawdę fascynujące. Sporo można się było tam nauczyć, choć często trudno było dostać się do ekranu otoczonego przez gromadę dzieciaków. Niełatwo było też podejść i spróbować prasy drukarskiej, bo entuzjastyczne wrzaski dzieciaków korzystających z niej mogły wywołać ból głowy. Więc zrezygnowałam z tej przyjemności i kontynuowałam zwiedzanie pozostałych części muzeum :).
Pozytywna atmosfera w muzeum zaczyna się zmieniać, gdy dochodzimy do XVII wieku. Choć wciąż jest tam wiele wystaw multimedialnych, nie przypominają one już tak gier do zabawy. Żydowskie prześladowania i masakry są często opisane z wieloma szczegółami - są dość okrutne, ale jednak wciąż bardzo ciekawe.
Zapewne aby uciszyć nieco to negatywne wrażenie, wchodzimy następnie do dużego pomieszczenia, które potrafi zapierać dech w piersiach. Przestrzeń została przebudowana, by przypominała sklepienie i bimę Synagogi w Gwoźdźcu, spalonej przez Niemców w 1941 roku. Jako że nigdy nie dane mi było zobaczyć prawdziwej synagogi w środku, ta rekonstrukcja wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Z mojego punktu widzenia część wystawy poświęcona Polskim Żydom w czasach pod zaborami była jedną z najnudniejszych. Zdawałam też sobie sprawę, że w części średniowiecznej spędziłam bardzo dużo czasu, więc musiałam się pospieszyć, jeśli chciałam złapać pociąg zgodnie z planem. Dlatego też przeszłam przez XIX i początek XX wieku, skupiając się tylko na tym, co wydawało mi się najciekawsze.
I tutaj doszłam do ubiegłego wieku. Druga Wojna Światowa i czasy zagłady. Nie było zaskoczeniem, że ta część wystawy była zdecydowanie największa. I oczywiście nic już nie zostało z pozytywnej atmosfery, która przywitała mnie na początku. Multimedialne prezentacje często były tu zastąpione dużymi gablotami z dokumentami. Ściany pokrywały napisy ze wspomnieniami ocalałych oraz cytatami z pamiętników ofiar. Wystawa 'Holokaust' jest zdecydowanie najbardziej przytłaczającą częścią muzeum.
Próby zapoznania się ze wszystkim w ramach tej wystawy zajęłyby pewnie kolejne 2-3 godziny. Biorąc pod uwagę, że był taki czas wcześniej, gdy bardzo interesowałam się literaturą obozową, nie próbowałam teraz przeczytać wszystkiego. Odwiedziłam wcześniej Majdanek i Oświęcim, wiedziałam, czego się spodziewać po tej tematyce. Wystawa w Polinie, choć dramatyczna, nie jest tak poruszająca jak to, co możemy zobaczyć w muzeach obozowych. Prawdopodobnie jej autorzy zdawali sobie świetnie sprawę, że zobaczą ją też te dzieci, które chwilę wcześniej radośnie bawiły się w sekcji średniowiecznej.
Liczba Żydów pozostałych w Polsce po wojnie była niewielka, więc i część wystawy poświęcona tym czasom nie jest największa. Po wszystkim, co zobaczyłam wcześniej, wydawała mi się również dość nudna. Ale patrząc na muzeum jako całość, muszę przyznać, że jest niesamowite i wywiera ogromne wrażenie. Ilość informacji, sposób ich prezentacji - wszystko to zapiera dech w piersiach. I co wydawało mi się najważniejsze - choć współcześnie ciężko myśleć o historii Żydów, bez wspominania o zagładzie - to muzeum nie jest muzeum śmierci. To miejsce życia. Kultury, tradycji, historii. I to uważam za najwspanialsze tutaj :).

Prześlij komentarz

0 Komentarze