Advertisement

Main Ad

Turyn - wiosna, mumie i artystyczna okupacja

Posprawdzałam wszystkie połączenia i wszystko sobie wyliczyłam. Wyjście z pracy przed czasem, skierowanie się prosto na autobus lotniskowy. Potem samolot do Bergamo, stamtąd autobus do Mediolanu, a na dworcu głównym w Mediolanie łapanie pociągu do Turynu, którym powinnam dotrzeć na miejsce zaraz po północy. Wszystko w pośpiechu, ale zawsze mając te 10-15 minut na przesiadki. W przypadku niewielkiego opóźnienia zawsze był jeszcze jeden pociąg godzinę później - ostatni pociąg, jeśli nie chciałam spędzić nocy na dworcu w Mediolanie. Więc, znając życie, nie byłam nawet zaskoczona, kiedy dotarłam na lotnisko Skavsta i przeczytałam informację o opóźnieniu wylotu właśnie o tę godzinę.
Na lotnisku w Bergamo po prostu wyskakuję z samolotu i biegnę kupić bilet na autobus. Uspokajam się dopiero siedząc w busie ze świadomością, że wyruszy i tak dopiero za 15 minut. Jeśli pojedzie zgodnie z rozkładem, powinnam mieć 18 minut na dworcu centralnym w Mediolanie, by kupić bilet, znaleźć odpowiedni peron i złapać mój pociąg. A więc jeszcze 15 minut do odjazdu z lotniska, autobus się powoli zapełnia. 5 minut opóźnienia, 10 minut... Kierowca czeka, aż bus będzie pełen, zanim wyruszy, rozkład nie ma znaczenia. A kiedy wszystkie miejsca są już zajęte, kierowca nagle zdaje sobie sprawę, że w środku jest za dużo ludzi i trzeba to jakoś wszystko ogarnąć. Po wyruszeniu, szybko kalkuluję, że będę miała coś około 3 minut na zakup biletu i złapanie ostatniego pociągu, nie brzmi to zbyt optymistycznie :P. Na szczęście autobus jedzie nieco szybciej i w efekcie mam całe 10 minut na bieganie po dworcu ;). Kiedy w pośpiechu wchodzę do pociągu i siadam na pierwszym wolnym siedzeniu, pociąg rusza. Idealny czas. I na szczęście nikt nie sprawdzał biletów, bo dopiero w Turynie się zorientowałam, że powinnam była skasować bilet na dworcu w Mediolanie, a nie tylko go kupić ;). Bądź co bądź, ok. 1:30 dotarłam do mieszkania koleżanki. Sukces!
Następny ranek koleżanka spędza na uczelni, ja zaś odpoczywam po podróży. Następnie, po południu zabiera mnie na spacer po Turynie. Mam takie szczęście do pogody, że aż trudno mi uwierzyć! Jest słonecznie i gorąco, nie spodziewałam się, że przyjdzie mi spacerować w bluzce bez rękawów, a jednak...
Przechodzimy przez Plac Zamkowy, zewsząd otoczone historią. Szybko zwracam uwagę na pałac królewski z muzeum archeologicznym, ale że moja koleżanka nie jest zbytnią fanką muzeów, przyjemność tę odkładam sobie na później. Po drugiej stronie placu wznosi się budynek znacznie bardziej przypominający zamek - to Palazzo Madama, wybudowany w średniowieczu na pozostałościach starożytnych wież i bramy. Współcześnie znajduje się tam muzeum ze średniowiecznymi malowidłami i różnymi dekoracjami - nie mam pojęcia, czemu więc nazwano je Museo Civico d'Arte Antica...
Koleżanka zabiera mnie do jednego ze swoich ulubionych miejsc w Turynie i szybko zdaję sobie sprawę, że pewnie nigdy bym tam nie zajrzała bez niej. Nie wiedziałabym nawet, że takie miejsce istnieje. Cavallerizza Reale. Początki tego miejsca sięgają XVII wieku i cytując jego stronę internetową: "Cavallerizza Reale została zaprojektowania jako Akademia Wojskowa dla dynastii sabaudzkiej i arystokracji Piemontu i przez wieki uległa kilku przemianom. Stajnie dla rodziny królewskiej, parking dla pojazdów policji państwowej, domy dla służby publicznej i robotników, scena teatralna i miejsce produkcji filmowych." Dzięki swym specjalnym walorom, miejsce to zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1997 roku.
Kilka lat temu, zapewne w efekcie kryzysu ekonomicznego, miasto Turyn planowało sprzedać Cavallerizzę na aukcji, żądając ponad 11 miliardów euro. Aż do 2013 roku scena teatru Cavallerizza była zajmowana przez Teatro Stabile di Torino, ale kiedy teatr zrezygnował, budynki pozostawiono puste. Od stycznia 2014 stały się one domem dla różnych osób.
Okupacja Cavallerizza miała na celu poruszenie dwóch istotnych problemów. Po pierwsze - do kogo właściwie należy miasto? Do kogo należy jego historia? Czy naprawdę można ją sprzedać osobom prywatnym, które mogą z nią robić, co tylko zechcą? Kolejny problem to duża ilość pustych mieszkań w połączeniu z wysoką liczbą eksmisji. Według szacunków policji w Turynie w 2014 roku było 170 opuszczonych budynków, a przy tym wiele bezdomnych osób. Więc część z nich przeniosła się do Cavallerizza.
I choć nikt nie starał się zmienić tego miejsca w przyjemnie, nowe mieszkania, artyści nadali Cavallerizza nowego ducha. Można pospacerować po budynku, zobaczyć obrazy namalowane przez jego mieszkańców, porozmawiać z bardzo przyjaznymi osobami, dołączyć do różnych organizowanych tam wydarzeń... Cavallerizza wciąż żyje i ma naprawdę wyjątkowy klimat :)
Z Cavallerizza kierujemy się do rzeki Po, ciesząc się piękną włoską wiosną. Mijamy Narodowe Muzeum Kina znajdujące się w jednym z miejskich symboli - wysokim budynku Mole Antonelliana. Cała ta okolica jest pełna straganów z pamiątkami, po naprawdę niskich cenach jak na Włochy. A do tego wciąż można się targować ;). Teraz więc moja lodówka jest ozdobiona kolejnym magnesem, tym razem z Turynu ;)
W drodze do rzeki robimy sobie przerwę na jednym z największych placów Turynu - Piazza Vittorio Veneto. Zimne napoje przy takiej pogodzie są bardzo potrzebne :). Przechodząc przez Most Vittorio Emanuele mogłabym zatrzymywać się niemalże co chwilę, by zrobić kolejne zdjęcie - widoki są cudowne!
Jeśli myślałam, że widok z mostu był ładny, po prostu nie wiedziałam, co czeka na mnie po drugiej stronie rzeki. Wchodząc po schodach do kościoła Gran Madre di Dio, mamy przed sobą przepiękny widok na rzekę Po, Piazza Vittorio Veneto... i Alpy w tle...
Tam spotykamy też kolegę z uczelni mojej koleżanki. Razem wchodzimy do kościoła, a potem kontynuujemy spacer. Facet ma ogromną wiedzę, więc spacer sprawia wrażenie trasy z przewodnikiem, pasjonatem historii :)
Mając trochę wolnego czasu i chcąc w pełni nacieszyć się pogodą, siadamy na brzegu rzeki. Zdejmujemy buty, otwieramy piwo i opalamy się, rozmawiając... Dawno nie byłam tak zrelaksowana! :)
Kiedy przychodzi czas na kolegę, wszyscy wstajemy i kierujemy się do parku Valentino. Parco del Valentino obejmuje spory obszar wzdłuż rzeki Po. Otwarty w połowie XIX wieku był pierwszym parkiem publicznym we Włoszech. Przy tak pięknej pogodzie pełno tam ludzi. Jednak my nie zostajemy tam za długo, po prostu przechodzimy przez park i kierujemy się do domu kolegów z uczelni, gdzie zostajemy poczęstowane przepysznym obiadem domowej roboty :)
Następnego ranka moja koleżanka znów musi iść na uczelnię, ale tym razem nie zamierzam spędzić całego przedpołudnia w łóżku (ani na materacu, będąc bardziej precyzyjną ;) ). Wstaję ok. 9 i wychodzę na miasto, planując zwiedzanie muzeów. Obowiązkowo zaczynając od Museo Egizio - Muzeum Egipskiego w Turynie.
Muzeum Egipskie zawiera ponad 32.000 przedmiotów, co czyni je jedną z największych egipskich kolekcji na świecie. To także jedyne muzeum poza Egiptem wyłącznie poświęcone jego sztuce i kulturze. Museo Egizio oficjalnie założono w 1824 roku, choć pierwszy przedmiot został zakupiony już 200 lat wcześniej. Wstęp kosztuje 15 EUR (65 zł) i dobrze mieć w zapasie choć 2-3 godziny na wizytę. Po wyjściu z muzeum byłam pod ogromnym wrażeniem ilości wystawionych przedmiotów. A kompletnie mnie zatkało, gdy przeczytałam, że można zobaczyć zaledwie ok 6500 z nich, gdy ponad 26.000 jest zamkniętych w magazynach...
W 1824 roku, krótko po odczytaniu hieroglifów, Jean-François Champollion przybył do Turynu, by pracować w oparciu o bogatą kolekcję muzeum. Jego słowa z tamtych czasów świetnie oddają rolę miasta: "Droga do Memfis i Teb wiedzie przez Turyn". Przykłady artefaktów są niesamowite: trzy różne Księgi Umarłych (w tym najstarsza znana), grobowce Kha i Merit, sarkofagi, mumie, kolekcje papirusów... nawet niewielka świątynia Ellesyia podarowana przez Arabską Republikę Egiptu. Kolekcja wywiera znacznie większe wrażenie niż ta w Luwrze, to bez wątpienia.
Bardzo spodobała mi się też wystawa czasowa "Il Nilo a Pompei" o wpływach egipskich na starożytną Italię. Może dlatego, że była położona na najwyższym piętrze i nie było tam zbyt wielu osób - większość wystaw była oblegana przez wycieczki szkolne, co było głównym powodem, przez który nie spędziłam w środku tyle czasu, ile bym chciała. Dzieciaki były zdecydowanie za głośne ;). Poza wieloma artefaktami, "Il Nilo a Pompei" obejmuje też prezentacje przedstawiające jak wyglądały Pompeje w oparciu o przedmioty z muzeum. Niesamowite :)
Po wyjściu z Museo Egizio stwierdziłam, że już czas najwyższy na śniadanie. Usiadłam w jednej z kawiarenek, zamówiłam kanapkę w rogaliku i świeży sok z pomarańczy (ach, włoskie pomarańcze!) za całe 6,5 EUR  (28 zł). To był idealny poranek :)
Wciąż mając chwilę czasu, zanim koleżanka skończy zajęcia, pospacerowałam po centrum miasta z mapą w dłoni. Choć właściwie nie było takiej potrzeby, centrum Turynu jest tak małe, że nawet ja nie potrafiłabym się tam zgubić ;)
Zakończyłam swój spacer pod statuą Wiktora Emanuela II - urodzonego w Turynie pierwszego króla zjednoczonych Włoch. Wiedząc, że jeszcze będę miała sporo czasu na spacery po mieście, nie spieszyło mi się wcale. Ale na ten dzień to był koniec mojego zwiedzania Turynu, bo inna wycieczka już czekała za rogiem... ;)

Prześlij komentarz

5 Komentarze

  1. Och jakie dla mnie strsujące jest takie podróżowanie na styk... ale widząc po zdjęciach warto było się trochę postresować w podróży:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś było dla mnie stresujące, teraz wychodzę z założenia, że szkoda nerwów :). Jadę odpocząć, a nie się stresować, a od przenocowania na dworcu chyba jeszcze nikt nie umarł :)

      Usuń
  2. Ależ Ty potrafisz pokazać miejsca i zachęcić :) Masz niesamowite oko do kadrów.
    Egipt mnie rajcuje od wczesnej podstawówki. Nie wiem co w tym jest, ale zawsze jak rozpoczyna się gdzieś taki wątek, uszu i wzroku nadstawiam jak surykatka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! :)
      A Egipt też mnie strasznie kręci, zawsze chciałam tam pojechać, choć nie ukrywam, że nieco się boję przez panującą tam sytuację...

      Usuń
  3. Ale mnie zdenerwowałaś tą akcją z biletami i autobusami ;)

    OdpowiedzUsuń