Advertisement

Main Ad

Zadar i tęsknota za latem

Nigdy nie byłam osobą wybitnie ciepłolubną. Nie to, że od razu uwielbiałam zimno, ale powiedzmy, że te 20-25 stopni to była moja temperatura idealna - przy 30 zaczynałam umierać ;). Jakoś kompletnie mi się to zmieniło, odkąd się przeniosłam do Szwecji. Kompletnie zatęskniłam za upałami. W Sztokholmie, nawet w szczycie lata przy pięknej pogodzie, nigdy nie było mi naprawdę ciepło. Wiatr od morza robił swoje i nawet, gdy termometry pokazywały 25 stopni w cieniu, to bez swetra nie wychodziłam. Dlatego udane wakacje zaczęły oznaczać morze na tyle ciepłe, by się w nim kąpać oraz temperatury powietrza przekraczające 30 stopni. I dlatego z Zadaru wróciłam przeszczęśliwa ;).
Niestety, Zadar (jak i większość Chorwacji z tego, co słyszałam) nie słynie z pięknych, białych i piaszczystych plaż. Wszystkie przewodniki zachwalały położoną niedaleko od centrum miasta plażę Kolovare, więc wybrałyśmy się tam już pierwszego dnia. Część "plaży" stanowiły betonowe płyty, śliskie od porostów. Większa część to jednak długa plaża kamienista.
Moje zakupione przed wiekami w Grecji buty do kąpieli już dawno odeszły do historii, więc po zadarskiej plaży chodziłam boso. Powoli i ostrożnie, ale niewiele mi to pomogło :P. Przywieziony zapas plastrów nie wystarczył, a blizny po kamieniach wciąż są wyraźne. I to nie tylko na stopach, bo próbowałam sobie pomagać rękami w utrzymywaniu równowagi... Jeszcze tego samego bez zastanowienia kupiłam buty do chodzenia po kamienistych plażach - 60 kun (34,50 zł) i już można się bardziej nacieszyć plażą ;)
Historyczne centrum Zadaru otaczają grube mury miejskie, pozostałości dawnej potęgi miasta. To tylko niewielka część tego, co znajdowało się w tym miejscu kilkaset lat temu, ale wciąż zachowało się 8 bram i spora część murów. Współcześnie zaś to idealne miejsce do spacerów :)
Zadar dla takiego miłośnika historii jak ja to niemalże raj ;). Pierwsza osada powstała tam już w IV w. p.n.e., która wkrótce na kilkaset lat trafiła pod panowanie Rzymian. Zadar wielokrotnie zmieniał swych właścicieli - był wolnym miastem, potem pod panowaniem chorwackim, Państwa Weneckiego, Austrii... Choć w wyniku II wojny światowej ogromna część Zadaru została zmieniona w ruiny (według miejscowego przewodnika to było trzecie - po Warszawie i Dreźnie - najbardziej zniszczone europejskie miasto), to wciąż zachowało się tam wiele zabytków z różnych okresów. Nawet starożytne forum rzymskie z ruinami budowli z tamtych czasów!
Ku mojemu zachwytowi, w Zadarze znajduje się też naprawdę sporo kościołów :). Pierwszym, do którego zajrzałyśmy była XII-wieczna katedra św. Anastazji, wybudowana w stylu romańskim. Niestety, nie można tam było robić zdjęć, więc mogę tylko polecić przejrzenie tego, co już oferuje google
Za to zdecydowaną ciekawostką był kościół św. Donata, wybudowany w IX w. Znajduje się on tuż przy rzymskim forum i ma kształt rotundy. Wstęp płatny, dokładnie nie pamiętam, ale była to dość symboliczna opłata - ok. 10-20 kun (6-12 zł).
Moje pierwsze wrażenie to totalne zaskoczenie - "w tym kościele nic nie ma!". Słyszałam wprawdzie, że w św. Donatanie odbywają się liczne koncerty, bo akustyka jest niesamowita. Jednak nie zdawałam sobie sprawy, że poza tym kościół już od dawna nie jest w użyciu. Jego część została zniszczona w czasie II wojny światowej i nie wszystko zostało już potem zrekonstruowane.
Warto pozwolić sobie zabłądzić na uliczkach Zadaru - może nie mają takiego uroku jak wiele włoskich miast i miasteczek, ale wciąż można trafić do ciekawych zakątków :). Także plac przy ratuszu w sezonie tętni życiem - jest niemal zapełniony kawiarniami i restauracjami i często można tam usiąść i posłuchać muzyki na żywo :)
Na starym mieście niemalże zza każdego rogu wyłania się kościół. Niektóre z nich są tak niewielkie, że to właściwie bardziej kapliczki niż kościoły. Takim przykładem może być Chiesa della Madonna della Salute, która znajdowała się niemal tuż obok wynajmowanego przez nas mieszkania.
Za to zdecydowanym must-see, jeśli chodzi o zadarskie kościoły - jest klasztor franciszkański. Powstał on na początku XIII wieku, jeszcze za życia samego św. Franciszka. Przyklasztorny kościół jest obecnie najstarszym kościołem gotyckim w całej Dalmacji.
Wstęp na teren klasztoru, kościoła i skarbca kosztuje 15 kun (8,60 zł) i, niestety, płacić można tylko gotówką. Wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić, Szwecja mnie chyba za bardzo rozpuściła ;). Sam budynek kościoła jest dość prosty, jednak ołtarz jest pięknie zdobiony. Ponadto warto zajrzeć też do wspomnianego skarbca - u Franciszkanów znajduje się XII-wieczny ręcznie malowany drewniany krucyfiks.
Wybrzeże przy starym mieście to właściwie tylko promenada, zawsze pełna turystów. Rozciąga się z niej piękny widok na zachód słońca, więc wieczorami nieraz ciężko tamtędy przejść ;). I język polski jest tam zdecydowanie dominujący. Wbudowano tam też organy morskie, wydające dźwięki, gdy docierają do nich fale. Jedna z wielu atrakcji turystycznych, których nie rozumiem i którymi nie potrafię się zafascynować ;) Ten filmik pokazuje zarówno organy, jak i instalację świetlną nieopodal. Musiało to być kręcone poza sezonem i w środku nocy, bo nam też się zdarzało bywać tam nocą i zawsze były tłumy ;)
A tak to wygląda, jak się stanie kilka kroków dalej i obejmie też ludzi... ;)
I na koniec kilka nocnych zdjęć z Zadaru... Nawet nie wiecie, jak mi brakuje nocnych spacerów w krótkim rękawku ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze