Advertisement

Main Ad

Kopalnia srebra w Schwaz

Austria, Schwaz kopalnia srebra
Przedpołudnie spędziliśmy, spacerując po wąwozie Wolfsklamm położonym rzut beretem od miasteczka Schwaz. Pozostałą część dnia chcieliśmy spędzić w tej samej okolicy, a że pogoda była dość niepewna, więc lepiej było wybrać jakieś atrakcje turystyczne z serii pod dachem. Trafiła nam gdzieś w ręce ulotka poświęcona kopalni srebra w Schwaz - kiedy doczytaliśmy, że można ją zwiedzać również w języku polskim, wybór był już oczywisty ;).
Górnictwo w Schwaz ma długą historię, choć zaczynającą się niekoniecznie od srebra. Ok. 1500 r. p.n.e. wydobywano tutaj miedź potrzebną do produkcji brązu. W czasach średniowiecznych Schwaz był jednym z najważniejszych punktów górniczych w całej Europie. W połowie ubiegłego tysiąclecia wydobywano tu ponad 80% światowego srebra, co czyniło Tyrol bardzo bogatym regionem. To właśnie do tych najlepszych dla kopalni lat możemy się cofnąć podczas zwiedzania.  
Kopalnię można zwiedzać jedynie z przewodnikiem, a trasa trwa ok. 1,5 godziny. Sam przewodnik mówi po niemiecku, a dla obcokrajowców przygotowano audioguide'y w różnych językach, w tym polskim. Nie dostaliśmy jednak oddzielnych urządzeń, a musieliśmy zainstalować aplikacje w telefonach i ściągnąć sobie przewodnika, którego odpalaliśmy w oznaczonych miejscach w kopalni. Jako że oprócz nas w grupie znalazła się jeszcze dość spora polska rodzinka, kiedy przychodziło do puszczania filmików historycznych, były one puszczane po niemiecku i po polsku :).
Zwiedzanie zaczęliśmy od wjazdu specjalną kolejką, w ciemności i hałasie. W środku było dość chłodno (kilkanaście stopni), więc mimo letnich temperatur na dworze dobrze było mieć coś więcej do ubrania. No i obowiązkowo kask (oczywiście dawali) i maska (takie czasy...). Na trasie można było się dowiedzieć sporo ciekawostek zarówno o samej kopalni, jak i o regionie. Osobiście uważam, że kopalnie, które miałam okazję wcześniej odwiedzić w Szwecji, były ciekawsze, ale bądźmy szczerzy - mało co pobije przenoszenie całego miasta z Kiruny ;). A jednak lubię się dowiedzieć czegoś nowego, zaś przed wizytą w Schwaz nie zdawałam sobie sprawy, że ok. XV-XVI wieku była to druga największa po Wiedniu gmina w Austrii.
Po skończonej trasie pojawił się nowy pomysł - zobaczyć centrum Schwaz. Kopalnia położona jest nieco na obrzeżach, więc czekało nas ok. 2 kilometrów spaceru. Jednak nie mogliśmy sobie tego odpuścić po usłyszeniu historii miasteczka - skoro przez jakiś czas było ono tak bogate, to na pewno ślady tej świetnej przeszłości musiały się zachować w dawnej architekturze. Trochę pobłądziliśmy, bo mój GPS skierował nas nie do końca tam, gdzie chciałam, ale w końcu dotarliśmy i na starówkę ;).
Oczywiście największą perełką tutejszej architektury okazał się kościół parafialny - gotyckie cudo p.w. Wniebowzięcia NMP (Maria Himmelfahrt). I użyte tu przeze mnie rzeczowniki: perełka oraz cudo zdecydowanie nie są na wyrost ;). Świątynia powstała w latach świetności Schwaz - pierwotny kościółek znacząco rozbudowano w XV wieku, a potem - wraz ze wzrostem znaczenia kopalni srebra - na początku XVI wieku przeprowadzono kolejne prace nad wystrojem kościoła.
Jeśli przyjrzymy się wnętrzu, łatwo zauważymy, że nie wszędzie króluje gotyk. Tak naprawdę z oryginalnego wystroju niewiele zostało - w XVIII wieku zamieniono wiele elementów na barok, a tuż przed I wojną światową starano się przywrócić świątyni pierwotny styl. Dlatego sporo tu neo-gotyku (przede wszystkim ołtarze główny i poboczne) oraz baroku (m.in. organy - jedne z największych w Tyrolu). Kościół w Schwaz był zdecydowanie jednym z piękniejszych, jakie odwiedziliśmy podczas naszej austriackiej objazdówki.
Pobyt w Schwaz planowaliśmy zakończyć obiadem, najlepiej w tyrolskim stylu, ale nie mieliśmy szczęścia. Z knajpy przy kopalni zrezygnowaliśmy, bo stwierdziliśmy, że to pewnie zbyt turystyczne miejsce, a w centrum miasteczka Google pokazywało więcej różnych restauracji. Połączenie pandemii i sezonu urlopowego sprawiło jednak, że wszędzie odbijaliśmy się od zamkniętych drzwi i w końcu zjedliśmy cokolwiek odgrzanego w jedynym otwartym miejscu. Aż człowiek żałował, że jednak nie zjadł turystycznie przy tej kopalni... ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze