Advertisement

Main Ad

Wolfsklamm - Wilczy Wąwóz w Tyrolu

Austria wąwozy
Żeby odpocząć trochę od zwiedzania miast i miasteczek podczas naszej austriackiej objazdówki, postanowiliśmy też wybrać się na spacer po jednym z wielu okolicznych wąwozów. Miałam pozaznaczane na mapce różne wąwozy, które chciałam zobaczyć, a o ostatecznym wyborze zdecydowała po prostu odległość i łatwy dojazd - po południu miało padać, więc chcieliśmy się na spokojnie wyrobić w godzinach porannych. Wybraliśmy Wolfsklamm - Wilczy Wąwóz - położony tuż obok miasteczka Schwaz.
Przejechaliśmy przez Schwaz, przekroczyliśmy rzekę Inn i zatrzymaliśmy się na jednym z parkingów w Stans. My byliśmy na tygodniu, do tego z rana, nie było więc problemów z parkowaniem, ale podobno w weekendy parkingi są pełne. Po wyjściu z samochodu podążyliśmy za znakami kierującymi do wejścia do wąwozu - kilka minut spaceru i już byliśmy przy kasie biletowej. Wstęp do Wolfsklamm kosztuje 5 € od osoby (dorosłej), a tak uzyskane środki służą do utrzymania wąwozu w jak najlepszym stanie dla odwiedzających. 
Ze względów bezpieczeństwa wąwóz jest zamknięty jesienią i zimą - nie tylko ze względu na śliskie podejścia, ale też przez ryzyko osuwania się kamieni z góry. W tym roku sezon trwał oficjalnie od 1 maja do 31 października (korona zrobiła swoje i praktycznie turystów wpuszczano dopiero od czerwca), wejście od 9 do 16. Podczas spaceru wielokrotnie widzieliśmy znaki informujące, że przez pandemię droga jest tylko jednokierunkowa. Przyznam, że nie wyobrażam sobie, jak na często wąskich przejściach mógłby tędy biec szlak w obie strony... Teraz nie było możliwości zawrócenia, więc gdy doszło się do końca płatnego odcinka wąwozu, trzeba było wyjść za barierki i wracać do Stans nieco okrężną drogą przez las.
Początkowy odcinek wąwozu biegł przez las, a rzeka szumiała gdzieś w dole, co jakiś czas prześwitując między gałęziami. Pomyśleliśmy sobie, że jednak oczekiwaliśmy czegoś więcej i że mamy nadzieję, iż cała wędrówka nie będzie wyglądała w ten sposób... ;) Na szczęście nie wyglądała. Już po krótkim marszu zeszliśmy na wysokość rzeczki, a droga biegła po drewnianych platformach i mostach wzdłuż wąwozu. Naszym punktem porównawczym był słoweński Vintgar, który odwiedziliśmy w ubiegłym roku i który był jednak piękniejszy od Wolfsklammu... ale i tak warto tu było przyjechać ;).
Tłumów nie było, ale jednak na trochę ludzi się natknęliśmy. Tych parę mijanych osób wystarczyło, by w kilku piękniejszych miejscach porobiły się zatory, gdy każdy chciał robić zdjęcia. Dominowała tu idąca przed nami para, która chyba robiła sobie całą instagramową sesję fotograficzną i odpowiadała za większość zatorów na szlaku ;). Dlatego też nie do końca sobie wyobrażałam, jak to mogło wyglądać przed pandemią, jeśli ludzi było więcej, a droga była dwukierunkowa... 
Po przejściu całego drewnianego szlaku dotarliśmy do miejsca, gdzie rzeka płynie już spokojniej, dużo szerszym nurtem. Jest tu gdzie usiąść i odpocząć, więc i ludzi nagle się zrobiło sporo, zwłaszcza przy pięknej, słonecznej pogodzie. Charakterystyczną ciekawostką dla tego miejsca okazały się dziesiątki, a nawet setki niewielkich wieżyczek z kamieni. Postawione nad rzeką, a także nieco wyżej w lesie zapewniały naprawdę piękny widok. Zresztą sami też podokładaliśmy trochę kamyczków ;). Podobno wąwóz najlepiej odwiedzać wiosną, bo po roztopach rzeka niesie dużo więcej wody i wodospady są bardziej widowiskowe. Z drugiej strony zima niszczy większość tych kamiennych wieżyczek, które co sezon trzeba od nowa budować...
Tuż za tą wystawą wieżyczek znajduje się wyjście z płatnej części wąwozu. Dalsza trasa biegnie naokoło drogą asfaltową przez las. Całe kółko, z powrotem do Stans, to zaledwie ok. 7 kilometrów, więc i spacer sam w sobie nie zajmuje dużo czasu. Jednak dopiero idąc drogą powrotną i widząc Stans gdzieś w dole, pod nami, zdałam sobie sprawę, ile tych drewnianych schodków do góry trzeba było wcześniej podejść ;). Jeśli będziecie kiedyś w okolicy, polecam spacer po Wolfsklamm - to naprawdę piękne miejsce. Trasa jest dość krótka, łatwa (ze względu na ilość schodów z wózkiem nie polecam, ale samo przejście nie jest męczące ani wymagające), a zapewnia bardzo fajne widoki :).

Prześlij komentarz

0 Komentarze