Advertisement

Main Ad

Porvoo - jednodniowy wypad z Helsinek

Co robić w Helsinkach przez 3 dni? Przeglądałam wiele stron i blogów i nie mogłam stworzyć żadnego dobrego planu. Wszystko, co mnie ciekawiło, zajęłoby mi 1, góra 2 dni, więc wciąż pozostawał jeden wolny dzień do zaplanowania. Pogoda nie zapowiadała się za dobrze, więc długie spacery po parkach czy wybrzeżu odpadały, a pomysł spędzenia całego dnia w muzeach nie brzmiał zachęcająco wcale a wcale... Więc zmieniłam zapytanie w Google na "gdzie się wybrać z Helsinek?" i tak oto odkryłam Porvoo.
Porvoo (po szwedzku: Borgå, i tę nazwę widzieliśmy też w większości miejsc, jako że ok. 1/3 mieszkańców jest szwedzkojęzyczna) to jedno z najstarszych fińskich miast. Niektóre źródła podają, że drugie najstarsze (po Turku), założone w 1346 r. Na zdjęciach wyglądało bajecznie i kolorowo, więc to historyczne miasteczko wydało mi się być dokładnie tym, czego chciałam.
Jak dojechać do Porvoo z Helsinek? Regularne busy (co 10-15 minut) startują z terminalu Kamppi. Bilety można kupić w kasie biletowej na terminalu albo po prostu u kierowcy. Kosztują 8 albo 9 euro, w zależności od firmy przewozowej. Jako że miasto jest położone ok. 50 km od Helsinek, podróż tam zajmuje około godziny.
A więc dotarliśmy do Porvoo i szybko zauważyliśmy dwie rzeczy. Po pierwsze, miasteczko jest przepiękne. Pełne małych kolorowych domków, uliczek, na których chciałoby się zabłądzić i małych kawiarni, gdzie można by się rozgrzać. Druga rzecz nie była już tak przyjemna. Zaczynało padać. Dlatego też chciałam zacząć naszą wycieczkę od XV-wiecznej katedry, zwłaszcza, że godziny otwarcia były bardzo krótkie. Ale nie mieliśmy szczęścia - akurat odbywała się jakaś uroczystość religijna, kościół był zamknięty dla zwiedzających i mogliśmy go zobaczyć tylko z zewnątrz.
Mając nadzieję, że szybko przestanie padać, zdecydowaliśmy się schować gdzieś w środku. Jako że w katedrze nie mogliśmy ;), wybraliśmy małą kawiarenkę naprzeciwko, o bardzo zachęcającej nazwie: Chocolate Factory.
Miejsce było bardzo przyjemne, ale jako że nie zapowiadało się na szybką zmianę pogody, musieliśmy zacząć myśleć o wyjściu stamtąd. Zamiast spacerować bez celu i odkrywać miasto, zdecydowaliśmy się na podążanie za mapą i zobaczenie wszystkich punktów obowiązkowych w Porvoo. Było to bardzo dalekie od mojej idealnej wizji zwiedzania miasta, ale nie mieliśmy zbyt dużego wyboru w strugach zimnego deszczu.
Porvoo jest pełne kolorów i szczegółów. Zakochałam się zwłaszcza w małych dekoracjach w oknach i na drzwiach.
Główny obszar turystyczny jest nazwany Starym Porvoo i zajmuje 18 hektarów. W XIX w. władze chciały zburzyć stare miasto i zagospodarować ten teren według nowego planu miejskiego, ale na szczęście zrezygnowano z tego pomysłu. Obecnie to jedna z największych atrakcji turystycznych w tej części Finlandii, Porvoo było nawet zaproponowane do Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO, ale nie mam pojęcia, czy proces wciąż trwa, czy też wniosek został odrzucony...
Tę część na mapie nazwano Diabelskimi Skałami i nie zalecano pokonywać tej trasy poza sezonem. My schodziliśmy na dół w deszczu, kiedy wszystko było śliskie i mokre i nie wydawało mi się to ani trochę bardziej niebezpieczne niż każde inne mokre schody... Ale znak ostrzegawczy był potrzebny i tak ;)
Podążając zaplanowaną trasą, dotarliśmy do niewielkiego mostu z fajnym widokiem na domki na wybrzeżu i katedrę w tle. Druga strona rzeki jest zdecydowanie słabiej zabudowana i wygląda na teren, gdzie warto spędzać czas przy nieco lepszej pogodzie niż zimny deszcz ;).
Z mostu mieliśmy też świetny widok na czerwone domki nadbrzeżne, które stały się już symbolem miasta. W XVIII wieku wszystkie te domki zostały pomalowane farbą ochry, by wyglądały piękniej na przyjazd szwedzkiego króla Gustawa III.
Zamiast wchodzić głębiej w tę część miasta, przespacerowaliśmy się wzdłuż wybrzeża, skąd był świetny widok na Stare Porvoo i nadbrzeżne domki.
Jak można zobaczyć na powyższym zdjęciu, pogodzie było daleko do idealnej. By nieco wyschnąć i ogrzać się, weszliśmy nawet do jakiegoś sklepu - jaka miła zmiana temperatury! ;) Bo nawet jeśli lubię deszcz (w końcu nie jestem z cukru, w wodzie się nie rozpuszczę), spacer w mokrych ubraniach przy 5-6 stopniach i obawa o wyciągnięcie i zamoczenie aparatu przy robieniu zdjęć - to nie była najprzyjemniejsza rzecz ;).
Po wyjściu ze sklepu, skierowaliśmy się do Ratusza wybudowanego w latach sześćdziesiątych XVIII w. i jednego z tylko dwóch pozostałych fińskich ratuszy z tego wieku. Obecnie w budynku znajduje się muzeum miejskie.
Tuż za ratuszem skręciliśmy w uliczkę Välikatu, która szybko stała się jedną z moich ulubionych w mieście, bo była pełna sklepów i restauracji, a większość z nich miała bardzo ciekawe szyldy.
Tutaj zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę, by zjeść lunch w restauracji Hanna-Maria. Ceny były znacznie lepsze niż w jakimkolwiek miejscu w Helsinkach, bo za takie menu jak na zdjęciu poniżej (sznycel z frytkami, bar sałatkowy i szklanka domowej roboty ale) zapłaciliśmy tylko 12 euro. A oferowane jedzenie było naprawdę bardzo dobre i mieli ogromne porcje ;)
Nie zobaczyliśmy wszystkiego, co zaplanowałam na tę wycieczkę, ale nie widzieliśmy sensu w spacerze np. po wzgórzach zamkowych Linnamäki w takim deszczu. Dlatego też zdecydowaliśmy się opuścić Stare Porvoo i powoli kierować się w stronę terminalu autobusowego.
Zdecydowanie warto odwiedzić Porvoo, niezależnie od pogody. Ma w sobie urok skandynawskich miasteczek i jest po prostu piękne. Jeśli moje szare zdjęcia Was nie przekonują, poszukajcie w internecie jakichś letnich. A jeśli macie taką możliwość, jedźcie do Porvoo i pozwólcie się sobie zagubić gdzieś w tych wszystkich uliczkach :)

Prześlij komentarz

2 Komentarze

  1. Masz całkowitą rację, że w Helsinkach nie ma co zwiedzać. A właściwie to co warto, można zwiedzić w jeden dzień. Jest kilka miejsc w sumie, do których warto się przejść (katedra, czerwony kościół prawosławny, kaplica na Kamppi i może kilka jeszcze innych), a reszta to nic szczególnego. Dlatego jak ktoś chce przyjechać do Finlandii to zawsze polecam wyprawę do Turku, bo jest ciekawsze. Natomiast szkoda, że nie dałaś znać w Klubie, że przyjeżdżasz, bo może by się udało zorganizować jakąś kawę czy coś... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zamierzam jeszcze wrzucić potem jeden post odnośnie spaceru po tych wszystkich "must-see" Helsinek, choć muszę z żalem przyznać, że raczej rzucona na kolana nie byłam :). Jedyne miejsce, które tak naprawdę mi się mocno spodobało to ten kościół w skale :).
      Co do spotkania, odezwałabym się na pewno, gdybym przyjeżdżała sama :). Ale że byliśmy we dwójkę, a moja druga połówka - jak na informatyka przystało - kontaktów z innymi ludźmi unika jak ognia, to nie za bardzo byłoby to jak zorganizować niestety :)

      Usuń