Advertisement

Main Ad

Rezerwat Igelbäckens i opuszczona stacja metra

Co robić w Sztokholmie, gdy główne atrakcje turystyczne widziało się już często więcej niż raz, a pogoda jest zbyt piękna, by siedzieć w domu/hotelu? Ja postanowiłam wybrać się na spacer po lesie, a dokładniej po rezerwacie przyrody Igelbäckens. Jest to miejsce położone w świetnej lokalizacji, bo park zaczyna się zaledwie dwa kilometry - trochę ponad dwadzieścia minut spaceru - od stacji metra Kista (a ta z kolei znajduje się kilka przystanków od centrum). A gdy już dotrzemy na miejsce, to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wyruszyć na spacer ;).
Igelbäckens to młody rezerwat, liczący sobie zaledwie 15 lat (obszar znalazł się pod ochroną w styczniu 2004 roku) i niecałe 130 hektarów powierzchni. Park przyjął swoją nazwę od przepływającego przez niego strumienia, dolina którego stanowi centralną część rezerwatu. W latach osiemdziesiątych odkryto, że w strumieniu żyje śliz pospolity i już wtedy zaczęto myśleć, by obszar ten znalazł się pod ochroną. Udało się to jednak prawie dwadzieścia lat później - nie tylko ze względu na te ryby. Jak informuje strona gminy Solna - celem rezerwatu jest utworzenie obszaru naturalnego i kulturalnego, umożliwiającego rekreację na świeżym powietrzu, a także zachowanie ślizów pospolitych (no dobra, rybki też są ważne :P ). Ale wiadomo, to Szwecja, więc dopóki się niczego nie niszczy, można w pełni korzystać z parku. Spotka się tu biegaczy, rowerzystów, a nawet rodziny wybierające się na piknik i grilla (oczywiście w specjalnie wyznaczonych miejscach :) ). W zależności od tego, jakim czasem dysponujemy, możemy wybrać się na spacer jednym z proponowanych szlaków - najkrótszy ma ledwo 2,5 km, a najdłuższy 15 km.
W pewnym momencie, spacerując po rezerwacie, natrafimy na miejsce, które wydaje się tu zupełnie nie pasować. Najpierw mijam kamienne blokady, uniemożliwiające samochodom wjazd na dalszą drogę. Gdzieś na poboczach migną mi zniszczone, pomazane i trochę zarośnięte znaki drogowe (taki Czarnobyl, którego nie zostawili w spokoju ;) ). Kolejne blokady i zardzewiałe barierki. Jakby swego czasu ktoś próbował wydrzeć naturze miejsce na coś miejskiego...
To opuszczona (a właściwie nigdy nieukończona) stacja metra Kymlinge. Położona jest ona na trasie niebieskiej linii T11 (biegnącej do Akalla), pomiędzy stacjami Kista i Hallonbergen. Oczywiście, można by zapytać, po co w ogóle budować stację metra z dala od budynków, gdzieś w środku parku? Cóż, prace nad Kymlinge rozpoczęły się w latach siedemdziesiątych, czyli dobre 30 lat przed utworzeniem w tym miejscu rezerwatu przyrody. I naturalnie zakładano, że nie będzie to zawsze obszar niezamieszkany - końcu teren ten był zaludniony przez wieki i opustoszał dopiero kilkadziesiąt lat wcześniej. Planowano utworzyć tu dzielnicę administracyjno-mieszkalną, do której mogłyby przenieść swoje siedziby agencje rządowe i instytucje, dotychczas stłoczone w centrum. Jednak plany zaczęły się zmieniać, część agencji i instytucji przeniesiono w ogóle do innych miast i planowane otwarcie stacji zaczęto odkładać w czasie. Budowa spowolniła, a w końcu utknęła na dobre - zwłaszcza, gdy zaczęto coraz częściej mówić o utworzeniu tu rezerwatu przyrody zamiast stawiania jakichś budynków. Jednak oficjalnie wciąż uważa się tę stację za nieukończoną, a budowę za wstrzymaną. Co jakiś czas pojawiają się pomysły, by dokończyć i otworzyć Kymlinge, ale nie wygląda na to, by taki pomysł w najbliższym czasie miał wystarczającą siłę przebicia.
Dziś przez Kymlinge śmigają z pełną prędkością pociągi metra, zmierzające do Akalli lub Kungsträdgården. Teren jest ogrodzony, by nikt nie mógł tam wejść, ale zawsze znajdą się ludzie, którym to ogrodzenie nie przeszkadza ;). I choć jest to zabronione, co i rusz ktoś przedostaje się przez ogrodzenie, by eksplorować opuszczoną stację, robić zdjęcia lub mazać spray'em po ścianach. Nie odstraszają ich nawet krążące legendy o Silverpilen - Srebrnej strzale, charakterystycznym pociągu metra z lat sześćdziesiątych o srebrzystym odcieniu. W myśl tych historii taki właśnie pociąg-widmo kursuje po Sztokholmie i jako jedyny zatrzymuje się na Kymlinge, a jego pasażerami są umarli (Endast de döda stiger av tåget vid Kymlinge - tylko zmarli wysiadają na Kymlinge).
A choć w legendy nie wierzę, to barierek i tak nie przekraczam. W końcu po coś je postawiono, a ja jestem tym typem człowieka, który uważa, że zasady są po to, by ich przestrzegać ;). Więc tylko stoję sobie za płotem, obserwując przejeżdżające co jakiś czas pociągi - niebieskie, nie srebrne ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze