Advertisement

Main Ad

Zoo pod Salzburgiem

Zima nie jest najlepszym czasem na wizytę w ogrodach zoologicznych i świetnie zdaję sobie z tego sprawę. Do Zoo Hellbrunn, znajdującego się w Anif pod Salzburgiem, zajrzałam trochę przypadkiem. Wracałam do miasta ze szczytu Untersberg, miałam jeszcze trochę czasu, zanim wygaśnie mi Salzburg City Card, a zoo było po drodze. To ostatni przystanek w strefie miejskiej Salzburga, zanim autobus nr 25 pojedzie dalej, aż pod samą Untersberg. Pomyślałam sobie, że co mi tam - mam czas, a pogoda akurat na spacery po dworze - i wysiadłam na przystanku Anif Zoo Salzburg, skąd czekał mnie króciutki spacer do wejścia do ogrodu.
Początki tego, co dziś jest Zoo Hellbrunn sięgają XV wieku, kiedy arcybiskup Salzburga utworzył tu ogród przyrodniczy, ze stawem rybnym i mnóstwem wszelakich ptaków. W XVII wieku tuż obok powstał pałac Hellbrunn (niestety, nieczynny poza sezonem) - a jak bogaty pałac, to i musiał być park wokół niego, a w parku jelenie, rysie, niedźwiedzie... Jednak zoo z prawdziwego zdarzenia w Hellbrunn otworzono dopiero w 1961 roku i rozrasta się ono regularnie od tej pory. Jednym z ostatnio skończonych projektów był chociażby dom gibonów, a na wiosnę przewiduje się ukończenie wybiegu dla pingwinów.
Przede wszystkim warto wspomnieć, że zoo pod Salzburgiem jest dość małe. Zejście całości (a zatrzymywałam się dość często) zajęło mi może z 1,5 godziny - choć muszę przyznać, że nie wszystko da się w zimie zobaczyć. Niedźwiedzie zapadły w sen zimowy, a niektóre zwierzęta, np. lwy, siedzą w zamkniętych pomieszczeniach, bo na wybiegu jest za zimno.
W Zoo Hellbrunn możemy zobaczyć ok. 150 gatunków i 1500 osobników. Czy to dużo? Bo ja wiem, w warszawskim zoo samych gatunków ptaków jest więcej... Dla porównania, wiedeński Tiergarten Schönbrunn liczy sobie ok. 8500 zwierząt, przedstawicieli ponad 700 gatunków. Z tym, że w wiedeńskim najstarszym zoo świata faktycznie można spędzić cały dzień, a Hellbrunn... to właśnie takie fajne miejsce do zobaczenia przy okazji. Przy okazji wjazdu na szczyt Untersberg, przy okazji wizyty w pałacu Hellbrunn. Ale żeby specjalnie do zoo tu jechać?
Plusem zoo jest na pewno jego położenie - góry są zaledwie rzut beretem stąd. Wiele wybiegów jest ogrodzonych tylko z 2-3 stron, bo z pozostałych naturalne ogrodzenie stanowią skały. Górzysty teren sprawia też, że zwierzęta są lepiej widoczne, gdy skaczą po skałach ponad poziomem wzroku. Dodatkowy klimat tworzą też góry w tle - staw pełen różowych flamingów, a z tyłu ośnieżone szczyty Alp... co jak co, ale takich widoków wiedeński ogród zoologiczny nie fundował odwiedzającym ;).
Jak w chyba każdym tego typu ogrodzie, także i w Zoo Hellbrunn znajduje się oddzielna strefa dla najmłodszych, gdzie mogą mieć bezpośredni kontakt ze zwierzętami. W specjalnie wyznaczonej części, tzw. Streichelzoo, można głaskać i karmić zwierzaki (karma do kupienia w kasach, a nie własne zapasy, żeby było jasne). Standardowo, głównie małe kozy i owce, choć czasem podchodziły i ciekawskie alpaki, które nie pogardzą dodatkowym obiadem ;).
Mnie chyba najbardziej zachwyciły (no dobra, po małym śnieżnym lamparcie, ale tu nie udało mi się zrobić zdjęcia...) przepiękne wilki polarne. Całą watahę można obserwować z bardzo bliska, bo nie tylko mamy tu platformy widokowe, ale też długi, ogrodzony siatką teren. Akurat wzdłuż płotu szła rodzinka z dzieciakami i dwoma psami - psy z podkulonymi ogonami trzymały się jak najdalej ogrodzenia, ale kilkuletnie dzieciaki podchodziły i przykładały telefony do krat. Przy okazji wyjąc na zwierzęta - rodzice, naturalnie, nie zwracali na nie uwagi. W przeciwieństwie do wilków, które cała watahą krążyły przy siatce, oddzielającej je od obiadu. Aż mnie zastanawiało, co ci ludzie by zrobili, gdyby taki wilk skoczył na ogrodzenie :P.
Jak już wspomniałam, psy widocznie bały się wilków. No właśnie, psy... Było to dla mnie niezłym zdziwieniem, że można wchodzić ze zwierzętami do zoo - w sumie nigdy o tym nie myślałam, ale wydawało mi się, że mogłoby to drażnić dzikie zwierzęta. Oczywiście, psy muszą ciągle przebywać na krótkiej smyczy i nie mogą wchodzić do zamkniętych pomieszczeń (czyli np. do domu gadów czy budynku, w którym wszędzie luzem skaczą małpki). Przy niektórych wybiegach, choćby lwów, też jest tabliczka, by z psami nie podchodzić do samych punktów obserwacyjnych. Wszystko przemyślane, zorganizowane - wystarczy dopłacić 2,80€ za czworonoga i już możemy w jego towarzystwie spacerować po ogrodzie zoologicznym.
Jeszcze renifer, który postanowił ulżyć swojemu pęcherzowi akurat, kiedy wcelowałam w niego aparat... ;)
Zoo Hellbrunn jest otwarte codziennie od 9, godzina zamknięcia zależy od miesiąca (między 16:30 a 18:30). Ostatnie wejście na pół godziny przed zamknięciem. Cenowo jest całkiem w porządku (sporo taniej od Wiednia, ale to akurat mnie nie dziwi) - do tego z Salzburg City Card można wejść za darmo. Ceny na 2020 rok:
- bilet normalny: 12€
- bilet dla dziecka (4-14 lat): 5,50€
- bilet dla młodzieży (15-19 lat): 8€
- bilet wstępu dla psa: 2,80€
- paczka karmy dla zwierząt: 3€

Prześlij komentarz

0 Komentarze