Advertisement

Main Ad

Świąteczny domek w Bad Tatzmannsdorf

dom świąteczne dekoracje
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym miejscu. Jednak na początku grudnia spotkaliśmy się ze znajomymi na lunch w Oberwart i w trakcie rozmowy wspomnieli oni o bożonarodzeniowym domku w sąsiednim Bad Tatzmannsdorf. Jeśli macie trochę czasu, to zajrzyjcie, jest niedaleko, a naprawdę fajne miejsce, my tam zajeżdżamy na dobrą godzinę-dwie. Rzuconej szybko nazwy miejscowości nie zdążyłam zapamiętać, ale poradzili mi, by wpisać w Google hasło Weihnachtshaus Burgenland i na pewno wszystko znajdę. Na miniaturowym zdjęciu w telefonie budynek wyglądał na coś w stylu domku udekorowanego mnóstwem lampek rodem z amerykańskiego filmu, a z rozmowy wywnioskowałam, że dom jest ozdobiony i w środku, no i można tam wejść. Nie do końca zrozumiałam wszystko tak, jak trzeba, ale... i tak warto było tam podjechać ;).
Bad Tatzmannsdorf znajduje się jakieś 120 km na południe od Wiednia, ale że jedzie się głównie autostradą, to niecałe 1,5 godziny drogi. Warto taką wycieczkę z czymś połączyć - my poza spotkaniem ze znajomymi mieliśmy też w planach zamek Lockenhaus. Pod sam domek nie da się podjechać, prowadząca do niego droga jest zamknięta, ale z głównej ulicy to tylko krótki spacer (choć w weekendy z parkingiem na ulicy może być ciężko). Oświetlony budynek widać z daleka - nie sposób nie zacząć się zastanawiać, ile tu muszą wynosić rachunki za prąd... ;) Znalazłam artykuł z Heute - jeszcze sprzed tych wariackich podwyżek cen prądu - w którym wspominano, że rachunki ok. 2.000 € pokrywają z własnej kieszeni. W tym roku nie było już jednak tak tanio; w wywiadzie dla Mein Bezirk padło: Zeszłoroczny rachunek za prąd przyniósł nam kwotę czterokrotnie wyższą niż przed inflacją. Dlatego zainwestowaliśmy w fotowoltaikę i od tego roku używamy tylko oświetlenia ledowego
Jak na finansistkę przystało, zaczęłam od pisania o kosztach... ;) A przecież nie one są tu najważniejsze. Dom należy do Sabine Gollnhuber i jej rodziny - kobieta od dawna kolekcjonowała dekoracje świąteczne, do tego uwielbiała świat Disney'a... Marzył się więc jej świąteczny Disneyland. W 1996 rodzina przeprowadziła się do Bad Tatzmannsdorf i rozpoczęła dekorowanie domu w świąteczno-disneyowskim klimacie. Głośniej o tym miejscu zrobiło się w 2010 roku, kiedy Sabine postanowiła wspomóc dzieci i męża zmarłej na białaczkę koleżanki. W udekorowanym świątecznie ogrodzie rozpoczęto akcję charytatywną - każdy mógł pooglądać dekoracje, biletem wstępu była zaś cegiełka wspierająca rodzinę zmarłej. Pomysł się przyjął i od tej pory Sabine z rodziną zbierają datki na różne cele, udaje im się uzbierać ok. 20-30 tysięcy euro rocznie. Zatem za wstęp na teren Weihnachtshaus wrzucamy do skarbonki tyle, ile chcemy lub możemy dać i cały ten świąteczny świat stoi przed nami otworem :).
A jest co tutaj oglądać! Jak wspomniałam na początku, źle zrozumiałam znajomych i myślałam, że ogląda się udekorowany domek w środku. Nic z tych rzeczy - dom to strefa prywatna, ale cały ogród jest zamieniony w ten świąteczny Disneyland, który Sabine sobie przed laty wymarzyła. W tym roku Weihnachtshaus rozświetla ponad 800.000 lampek, wszystko obwieszono czerwonymi i złotymi bombkami (mającymi nawiązywać do austriackich barw narodowych, widać o białe bombki było trudniej ;) ), a w ogrodzie rozstawiono ok. 200 dmuchanych postaci. To jedna z największych takich kolekcji w Europie! A przygotowanie tego wszystkiego w ogrodzie też swoje trwa - podobno prace rozpoczyna się już w sierpniu.
Tegorocznym hasłem dla tego miejsca jest Sto lat Walta Disney'a. O ile Kubuś Puchatek czy Myszka Miki są tu dla mnie całkowicie na miejscu, o postaciach z Krainy Lodu nie wspominając, to chyba dalej mam problem z uznawaniem zakupów Disney'a za prawdziwy Disneyland. W świątecznym ogrodzie znajdziemy więc też postacie ze świata Pixara, jak np. z Gdzie jest Nemo?, czy stworzone przez Lucasfilm Gwiezdne Wojny - no, nie przekonacie mnie, że to świat Disney'a ;). Choć oczywiście są tutaj i figury postaci z bajek czy kreskówek w żaden sposób z Disney'em niezwiązanych - po prostu dodatkowa atrakcja dla dzieciaków ;).
Głodni lub zmarznięci mogą w przydomowej budce kupić grzańce lub drobne przekąski - to właśnie tutaj zgromadziło się najwięcej ludzi. Początkowo ten tłum mnie przeraził, ale szybko okazało się, że na ścieżkach wśród dmuchanych figur i ozdób świątecznych ludzi jest zdecydowanie mniej. Nie tylko dało się na spokojnie spacerować, ale też zrobić zdjęcia. Jednak godziny czy dwóch tak jak moi znajomi to nie potrzebowaliśmy. Obejście całości zajęło nam trochę ponad pół godziny, choć fakt, że my akurat nie zatrzymywaliśmy się na nic do picia / jedzenia :).
Warto zaglądać na stronę internetową świątecznego domku, bo informują tam o różnych wydarzeniach - na miejscu czasem można spotkać ludzi w strojach bohaterów z bajek czy różnych artystów występujących na niewielkiej scenie. Stamtąd też można dowiedzieć się o skróceniu godzin otwarcia - normalnie całość dostępna jest od 25 listopada 2023 do 7 stycznia 2024 (z wyjątkiem Wigilii) w godzinach 16:30-21:00. Jednak po świętach ruch tutaj spada i czasem gości jest na tyle mało, że światła są wygaszane przed 21 - dlatego lepiej nie zostawiać wizyty tutaj na ostatnią chwilę :).
Dodatkową atrakcją dla odwiedzających jest niewielki staw za domem, który też ze wszystkich stron został otoczony różnymi dekoracjami. Można więc zobaczyć światełka nie tylko nad wodą, ale i odbijające się w niej :). Tu mieliśmy trochę nieszczęścia w szczęściu - tak na odwrót, niż zwykło się mówić. Bo podczas naszej wizyty w Bad Tatzmannsdorf była prawdziwa zima i cały ogród przykryty był śniegiem, co zdecydowanie dodawało magii temu miejscu. No ale staw nieco zamarzł, a w lodzie aż tak się wszystko nie odbijało... Niezamarznięty kawałek dawał tylko posmak tego, jak to musi wszystko wyglądać, gdy jest odrobinę cieplej ;).
Czy warto jechać z Wiednia tylko po to, by zobaczyć ten domek? O ile nie macie ze sobą dzieciaków, które z radością będą się tu długo bawiły, to raczej nie ;) Ale warto zajrzeć, będąc w okolicy lub łącząc z innymi atrakcjami (np. ze wspomnianym zamkiem Lockenhaus, gdzie można zobaczyć fajną wystawę Game of Dragons). Przyznam, że ilość światełek, bombek i wszystkich dekoracji wywiera wrażenie - zwłaszcza w czasach wariackich rachunków za prąd tyle światła się raczej nie widuje ;). Ot, taka świąteczna ciekawostka w Burgenlandzie... :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze