Advertisement

Main Ad

Weekend na moim tęczowym osiedlu

Nie mam szczęścia do pogody. Lizbonę zwiedzałam w deszczu, podczas mojego pobytu w Rzymie była akurat "najgorsza zima od 20 lat" według miejscowych, podczas mojej ostatniej szwedzkiej majówki przywitał mnie śnieg, a wyjeżdżając do 30-stopniowego Wrocławia w środku lata natrafiłam na zmianę pogody - na 15 stopni i deszcz... Więc naprawdę, nie byłam zaskoczona, gdy po zabukowaniu biletów do Polski na ten kwietniowy weekend, prognoza pogody nagle zmieniła się z tych 15-20 stopni na jakieś 5, do tego z silnym wiatrem i opadami. Po prostu wygląda na to, że pogoda naprawdę mnie nie lubi...
Przyjazd do Lublina zawsze oznacza dla mnie intensywne dni. Tym razem zabukowałam bilety na sobotę i wtorek, więc musiałam poświęcić te dni na podróż na trasie Modlin-Lublin. Spędzając w rodzinnym mieście zaledwie 2 dni (w końcu tylko niedziela i poniedziałek zostały), to po prostu musiało być intensywne. Zakupy, spotkania, piwa i rozmowy, plus do tego - oczywiście - wizyty lekarskie. I w tym wszystkim znalazłam chwilę w poniedziałkowe popołudnie na krótki spacer po osiedlu. 
Ale najpierw pozwolę sobie wytłumaczyć słowa z tytułu - tęczowe osiedle. Powiedział tak kiedyś jeden z moich przyjaciół po usłyszeniu nazw ulic. Tylko spójrzcie na tablice powyżej! Wiele razy słyszałam to "naprawdę?", gdy podawałam nazwę ulicę. Cóż, tutaj możecie się przekonać, że to tak naprawdę wygląda ;).
Więc w poniedziałek zdecydowałam się trochę pospacerować. To "trochę" było bardzo krótkie, bo wiatr był okropny i naprawdę żałowałam, że nie wzięłam ze sobą zimowej kurtki. Nawet robienie zdjęć kwiatkom było niemalże niemożliwe, bo na takim wietrze za mocno się ruszały...
Szukałam śladów czego, co w międzyczasie się zmieniło, ale właściwie jedyne, czego wcześniej nie widziałam, to kamień pamiątkowy poświęcony ofiarom katastrofy w Smoleńsku z 2010. Właściwie teren szkoły podstawowej nie wydaje mi się najlepszym miejscem na taki pomnik, ale cóż, to nie mi przyszło o tym decydować :P.
Kolejna rzecz, choć już nie tak nowa, bo widziałam ją podczas poprzednich wizyt, to wielkie kwiaty postawione na jednym z boisk. Wydawały one naprawdę fajne dźwięki na wietrze :)
Tu, w Sztokholmie, bardzo mi brakuje ciekawej sztuki ulicznej! Nie ma  tu właściwie nic, na co warto by było zwrócić uwagę. Ale w Polsce wygląda na to, że jest z tym coraz lepiej. Jakkolwiek na moim osiedlu nie ma zbyt wielu graffiti, ale na trasie z Modlina do Lublina widziałam wiele pięknych murali, zwłaszcza w Warszawie.
Jako że wiatr ucichł na kilka chwil, a do tego wyjrzało słońce, zdecydowałam się nie wracać jeszcze do domu, ale za to pospacerować trochę po okolicy pełnej małych domków jednorodzinnych... Pamiętam, że jako dziecko lubiłam się tam bawić, bo z jednej strony było bardzo blisko, ale wyglądało kompletnie inaczej od tych naszych blokowisk...
Wiosna w Lublinie wydaje się zieleńsza od sztokholmskiej, jakkolwiek zakładam, że dopiero za tydzień - dwa będzie wyglądać tak jak bym tego chciała. Na chwilę obecną wciąż było to wyszukiwanie różnych szczegółów dookoła.
W wielu miejscach pod balkonami znajdują się małe ogródki, a mieszkający przy nich ludzie zasadzili różne kwiatki, nadając okolicy kolorów. Właściwie myślałam już o powrocie do domu (słońce znowu zniknęło ;) ), ale skierowałam się tam na chwilę, by porobić trochę zdjęć :)
Ale to już stanowczo mi wystarczyło przy takiej pogodzie... Ale stanowczo nie wystarczył mi taki krótki pobyt w domu. Naprawdę mam nadzieję, że kiedy Wizzair rozpocznie loty pomiędzy Skavstą a Lublinem (już pod koniec maja!), będę mogła przylatywać częściej. Ceny zaczynają się od 39 zł, więc to chyba nie powinno być takim problemem ;)
Ale powrót do domu to nie tylko spacery, rozmowy, zakupy i tym podobne... To także jedzenie, jako że - z całym szacunkiem - kuchnia szwedzka nie jest jakoś wybitnie specjalna. A powrót do domu łączy się z wyjazdem stamtąd o 2-3 kg cięższą, prawda? ;)
P.S. - team sernik tylko z rodzynkami! ;)
A dzisiaj rano pobudka i powrót do Modlina (naprawdę nie mogę się doczekać bezpośrednich lotów do Lublina), a kiedy dotarliśmy na lotnisko - pogoda była kompletnie inna od tego, czym "rozkoszowałam się" przez ostatnie dni. Ludzie siedzący przed lotniskiem i cieszący się słońcem... Dlaczego nie mogło tak być przez cały weekend? ;) A do wszystkich powtarzających mi, że w następny weekend w Lublinie będzie ok. 20 stopni... pfff, w Sztokholmie też będzie ciepło!
Wierzę w to.

Prześlij komentarz

1 Komentarze

  1. Oooo, pierwszy aniołek z kolekcji. Od niego zaczęło się zbieranie. Zakupiony wiele lat temu w Czechach.

    OdpowiedzUsuń