Kiedy usłyszałam po raz pierwszy, że Lublin ma swoją własną Umeå, zaczęłam się śmiać - co za zbieg okoliczności! Restaurację otworzono jesienią 2014 roku, w tym czasie bywałam regularnym gościem w Umeå. Tzn. w mieście na północy Szwecji, a nie w polskiej restauracji, oczywiście. Chciałam zajrzeć do tego miejsca, gdy przyjechałam do Lublina na Boże Narodzenie, ale akurat było zamknięte w związku z przerwą świąteczną. Ale teraz jest otwarte, więc - korzystając z wiosennej pogody - poszłam na spacer, kierując się do Umeå na brunch :).
Korzystając z przerwy świątecznej, znów sporo czytam. I choć obecnie skupiam się raczej na innej literaturze niż szwedzka, to jednak podczas ostatnich tygodni mogłam odłożyć kilka szwedzkich książek na półkę "przeczytane" :). Miesiąc temu przedstawiłam trochę tytułów wraz z moimi komentarzami na ich temat (zobacz tutaj), ale w ciągu tego miesiąca przeczytałam kilka kolejnych - więc pozwolę sobie znów was zabrać do świata nie tylko Majgull Axelsson, ale również Jonasa Jonassona oraz Jonasa Gardella.
Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat nauki szwedzkiego na Folkuniversitetet, więc bardzo chciałam sama się o tym przekonać. Obecnie zbliżam się do końca drugiego kursu na poziomie A2. Albo chyba mogę już nawet powiedzieć, że kurs mam za sobą, bo ostatnie zajęcia będą we wtorek, w który spodziewam się zostać po godzinach w pracy. Przez dwa ostatnie miesiące uczęszczałam na kurs, zrobiłam cały poziom A2 i planuję rozpocząć kontynuację, B1, w maju. A teraz chciałabym powiedzieć kilka słów, czy warto sięgnąć po tę alternatywę dla SFI :).
Gdybym przejrzała ponownie wszystkie wiadomości, jakie od Was otrzymuję, najczęściej powracającym pytaniem byłoby: "Jak znaleźć pracę w Szwecji?". I bardzo dobrze to rozumiem. Sama wciąż pamiętam, gdy jeszcze mieszkałam w Polsce i spędzałam godziny na wysyłaniu CV i narzekaniu na brak odzewu. Próbach znalezienia jakichś wskazówek w internecie dotyczących szukania pracy w Szwecji. Utracie jakiejkolwiek nadziei i napadach ponownego entuzjazmu.
A teraz jestem tutaj, w Sztokholmie. Pracując w zawodzie, na umowie o pracę na czas nieokreślony. Ponadto pod koniec ubiegłego roku i na początku tego byłam na kilku rozmowach o pracę. Szłam na nie, czasem nawet nie będąc zainteresowaną ofertą. W końcu i tak dobrze nabyć więcej doświadczenia w rozmowach rekrutacyjnych za granicą, a do tego jeszcze zdobyć niezły materiał na nową serię postów na blogu ;). I teraz chciałabym Wam trochę opowiedzieć o moich osobistych doświadczeniach z szukaniem pracy w Szwecji. Część pierwsza - co powinniśmy wziąć pod uwagę?
A teraz jestem tutaj, w Sztokholmie. Pracując w zawodzie, na umowie o pracę na czas nieokreślony. Ponadto pod koniec ubiegłego roku i na początku tego byłam na kilku rozmowach o pracę. Szłam na nie, czasem nawet nie będąc zainteresowaną ofertą. W końcu i tak dobrze nabyć więcej doświadczenia w rozmowach rekrutacyjnych za granicą, a do tego jeszcze zdobyć niezły materiał na nową serię postów na blogu ;). I teraz chciałabym Wam trochę opowiedzieć o moich osobistych doświadczeniach z szukaniem pracy w Szwecji. Część pierwsza - co powinniśmy wziąć pod uwagę?
Teraz jest najlepszy moment na wizytę w szwedzkim parlamencie. Chociaż w lecie zwiedzanie odbywa się kilka razy dziennie, a poza sezonem tylko w weekendy o 13:30, jestem pewna, że teraz jest znacznie spokojniej. Długie kolejki do Riksdagu skutecznie zniechęcały mnie w lecie, ale przez to jeszcze bardziej chciałam tam zajrzeć zimą! :)
Wiele razy tu wspominałam, że lubię odkrywać miasto, w którym przyszło mi mieszkać, jak turystka. Ale mając w końcu stałą pracę, postanowiłam też poodkrywać nieco inne miejsca w Szwecji. Obiecałam sobie, że w każdym miesiącu postaram się zobaczyć jakieś nowe miejsce poza Sztokholmem. Może tylko na weekend, może nawet na jeden dzień, ale zawsze odkryć coś nowego. I mój pierwszy wybór - dość spontanicznie - padł na Västerås.
![]() |
[ Źródło: europa.eu ] |
Tak sobie ostatnio myślałam, że mam jakiegoś pecha do przytrafiających się mi nieciekawych rzeczy. Odkąd się przeprowadziłam do Szwecji, byłam już u tylu lekarzy i miałam tyle problemów zdrowotnych, jak nigdy wcześniej. Więc myśląc o tym wszystkim, zdecydowałam się złożyć wniosek o EKUZ (Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego). Kiedy jeszcze mieszkałam w Polce, zazwyczaj aplikowałam o kartę przed każdym wyjazdem gdzieś w Europę. Zdarzało mi się to dość często, bo karta była wydawana tylko na pół roku. No i do tego te procedury mnie dobijały. Wypełnij formularz. Dołącz potwierdzenie ubezpieczenia (bo w placówce nic na ten temat nie wiedzą, na pewno...). Kiedyś musiałam iść do placówki dwa razy i dwa razy odstać swoje w kolejce, bo potwierdzenie było wydane o dzień za wcześnie, więc nie można było go zaakceptować. I za każdym razem musiałam jeździć do Lublina, gdyż tylko tam mogłam złożyć wniosek (powiedzcie mi, że to się zmieniło i można już aplikować gdziekolwiek...). Naprawdę, za każdym razem, gdy miałam aplikować o EKUZ, skręcało mnie na samą myśl o tym... Ale za to w Szwecji... ;)