Advertisement

Main Ad

V jak Västerås

Wiele razy tu wspominałam, że lubię odkrywać miasto, w którym przyszło mi mieszkać, jak turystka. Ale mając w końcu stałą pracę, postanowiłam też poodkrywać nieco inne miejsca w Szwecji. Obiecałam sobie, że w każdym miesiącu postaram się zobaczyć jakieś nowe miejsce poza Sztokholmem. Może tylko na weekend, może nawet na jeden dzień, ale zawsze odkryć coś nowego. I mój pierwszy wybór - dość spontanicznie - padł na Västerås.
Ponieważ rozpoczęłam planowanie mojego wypadu zaledwie na dzień przed, ciężko było znaleźć jakiekolwiek tanie bilety. Wybierając pociąg, musiałabym się liczyć z kosztem ok. 250-300 SEK (116-139 zł) w obie strony, co uznałam za dość wysoką cenę jak na jednodniowy wyjazd. Zdecydowałam się wtedy spędzić nieco więcej czasu w podróży, ale zapłacić mniej. Podróż Sztokholm - Västerås ze Swebusem trwa ok 1,5 godziny (pociąg jest tylko 30 minut szybszy) i kosztuje 89 SEK (41 zł) w jedną stronę. A autobus zatrzymuje się niemal w centrum miasta, na głównym terminalu autobusowym.
Na swoją wycieczkę wybrałam słoneczny, ale zimny dzień, mając nadzieję zobaczyć Västerås pokryte śniegiem. I miałam szczęście :) Z terminala autobusowego skierowałam się przez Vasaparken do Konserthus, gdzie znajduje się informacja turystyczna. Otrzymałam darmową mapkę, kupiłam pocztówki i bilet na autobus, który tam można dostać taniej niż w samym autobusie. Powiedziano mi też, jak się dostać do Anundshög - największego kurhanu w Szwecji, o którym już pisałam tutaj. I od Anundshög postanowiłam zacząć zwiedzanie, bo nie miałam pojęcia, ile czasu przyjdzie mi tam spędzić.
Zobaczenie kurhanu i formacji z kamieni zajęło mi łącznie ok. 2 godzin, więc wciąż miałam sporo czasu na spacer po Västerås przed skierowaniem się na autobus powrotny do Sztokholmu. Jednym z pierwszych napotkanych przeze mnie budynków był Ratusz (Stadshuset). Szara, mierząca 65 m wieża jest widoczna z daleka i pozwala łatwo zlokalizować drogę powrotną do centrum :). Sam Ratusz został otwarty na początku lat sześćdziesiątych, a zaprojektował go Sven Ahlbom.
I oto miasto! Västerås nie jest zbyt duże, liczy sobie zaledwie niewiele ponad 100.000 mieszkańców. Miasto położone jest ok. 100 km na zachód od Sztokholmu i najłatwiej dostać się tam - jak już wspomniałam - pociągiem lub autobusem. Jednakże Västerås ma też swoje lotnisko, którego istnienie zawsze mnie zastanawiało, skoro tuż za rogiem jest Sztokholm ze swoimi trzema lotniskami...
Patrząc na mapę, przeszłam kilka ulic i dotarłam do głównego placu - Stora Torget. Wyglądał mi on na idealne miejsce na targ, choć kiedy tam przyszłam, był zupełnie pusty. Pogoda też nie zachęcała do długiego pozostania na placu, niebieskie dotąd niebo pokryło się chmurami i powoli zaczynał padać śnieg...
Na brzegu placu postawiono pomnik grupy rowerzystów. Aseaströmmen - gdyż taką nazwę nosi pomnik - został zaprojektowany przez Bengta-Görana Broströma i przedstawia grupę pracowników firmy energetycznej Asea.
Kryjąc się przed coraz mocniej padającym śniegiem, skierowałam się do katedry, której wieżę widziałam już z daleka. Pierwszy kościół w tym miejscu wybudowało już w XII wieku. Następnie został on zastąpiony kolejnym, pod wezwaniem Maryi Dziewicy i św. Jana Chrzciciela już w drugiej połowie XIII wieku. Pomiędzy XIV a XVI wiekiem stopniowo dobudowywano kolejne części. Ostatnia zmiana nastąpiła w 1693 roku, kiedy to postawiono nową wieżę na miejsce starej, która spłonęła.
Kiedy weszłam do katedry, usłyszałam muzykę, a w środku zobaczyłam sporo ludzi. Na początku się zmartwiłam, że znowu trafiłam na jakąś mszę i nie będzie mi dane pozwiedzać, ale na szczęście był to tylko koncert. I nie było problemu ze zwiedzaniem, oczywiście, o ile nie będę przeszkadzać słuchającym ;). Więc właściwie miałam możliwość obejść katedrę, słuchając przy tym pięknej muzyki.
Elementem, na który zawsze zwracam uwagę w kościołach, są witraże. Katedra w Västerås jest bogato nimi zdobiona, choć czasem nie byłam pewna, co one właściwie przedstawiają...
W katedrze Västerås znajduje się również grobowiec zmarłego w 1577 roku króla Eryka XIV. Zainteresowałam się jego życiem po przeczytaniu książki Miki Waltariego - "Karin, córka Monsa". Inteligentny i ambitny, ale z wiekiem coraz bardziej niszczony przez chorobę psychiczną, król został w końcu wtrącony przez swojego brata  - króla Jana III Wazę - do więzienia, gdzie zmarł. Albo został otruty, jak się powszechnie uważa.
Tuż za rogiem katedry znajduje się również ogród botaniczny w Västerås. Niezbyt duży, ale powszechnie znany dzięki temu, że znajduje się tam najstarsza szkoła ogrodnicza w Szwecji. W lutym, naturalnie, wszystko było zamknięte. Cóż, płotek sięgał mi co najwyżej do kolan, więc pewnie mogłabym wejść bez problemu i tak, ale i  zza ogrodzenia widziałam, że nie ma tam w zimie nic do zobaczenia...
Będąc już w tej okolicy, po prostu musiałam zajrzeć do Kyrkbacken, położonego tuż za katedrą. To niewielka dzielnica, pełna osiemnastowiecznych drewnianych domków, często opisywana jako najbardziej czarująca część Västerås.
Robienie zdjęć nie było najłatwiejszym zadaniem - niezbyt to widać tutaj, ale śnieg sypał już dość mocno. Ale z drugiej strony, nadawało to dzielnicy dodatkowego uroku, gdy była tak przykryta tą białą warstwą. Momentami Kyrkbacken przypominało mi fińskie Porvoo, podobne rzędy drewnianych domków... i podobnie ciemny i zimny dzień wybrany na zwiedzanie ;)
Dzielnicę Kyrkbacken utworzono w XVII wieku na północnych przedmieściach. Przez długi czas był to obszar biedy, do tego w pierwszej połowie XVII wieku mocno zdziesiątkowany przez zarazę. Któż by pomyślał, że po kilkuset latach stanie się on popularną wśród artystów i turystów dzielnicą? :)
Po opuszczeniu Kyrkbacken wciąż miałam ponad godzinę, zanim powinnam się kierować na autobus powrotny do Sztokholmu. Dlatego też zdecydowałam się przejść na drugą stronę kanału przez Biskopsbron (Most Biskupa) i jeszcze sobie pospacerować. Z drugiej strony kanału miałam lepszy widok na katedrę - z bliska nie dało się jej nawet ująć w całości na zdjęciu.
Po drugiej stronie znajduje się też spory obszar zieleni (choć nie w lutym ;) ) zwany Djäkneberget. Przewodniki nazywają go oazą w centrum Västerås i coś w tym musi być :). W parku znajduje się około 500 kamieni zdobionych inskrypcjami. I są to naprawdę różnorodne inskrypcje, choć większość z nich jest po prostu poświęcona znaczącym osobistościom.
Ze wzgórza rozpościera się też piękny widok na centrum Västerås :). Spędziłam tam trochę czasu, po prostu spacerując i robiąc zdjęcia, korzystając z faktu, że byłam tam zupełnie sama :)
Ostatnim miejscem, do którego chciałam zajrzeć, był Zamek Västerås. I znów, ze względu na jego historyczną rolę oraz powiązanie z królem Erykiem XIV. Kiedy w 1573 r. oddzielono go od rodziny, zamknięto go na ponad rok w więzieniu właśnie w zamku w Västerås, skąd potem przeniesiony został do Örbyhus. Po przeczytaniu tego, miałam nadzieję na zwiedzanie zamku i spotkanie z historią, ale potem doczytałam, że zamek obecnie został zmieniony w restaurację...
Ale Västerås mnie urzekło i żałuję, że spędziłam tam tylko kilka godzin. Idąc na terminal, na mój autobus do Sztokholmu, myślałam, że chcę tu wrócić w lecie. Zobaczyć ogród botaniczny. Pospacerować po Kyrkbacken bez tych wariackich opadów śniegu. Może też spróbować, co serwują w zamkowej restauracji? Wciąż tyle zostało do zobaczenia i zrobienia! :)
Ten post to mój powrót do Alfabetu Emigracji. Zbliżam się wreszcie do końca, po tylu miesiącach! :) A inne posty na literę V:
- Gone to Texas: V  jak Virtual
- C'est la vie: V jak Vinyle

I wiecie, odwiedziłam Västerås dokładnie w Walentynki. Takie plakaty można było zobaczyć w ten dzień w centrum handlowym ;)

Prześlij komentarz

2 Komentarze

  1. tak się złożyło, że tego samego dnia również tam byłam, chociaż nie do końca, ponieważ miasta nie zwiedziłam (co żałuję), ale za to cały dzień spędziłam w parku wodnym, o którym tu nie wspomniałaś,a miejsce godne polecenia :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o parku wodnym może pomyślę w lecie, bo na pewno tam wrócę :D również pozdrawiam! :)

      Usuń