Advertisement

Main Ad

Kotor - czarnogórska perełka

Wystarczyło mi kilka znalezionych w internecie zdjęć i parę zdań przeczytanych na czyimś blogu, bym wiedziała, że chcę pojechać do Kotoru. Nie, nawet nie tyle chcę. Muszę tam pojechać. Bo w Kotorze jest wszystko, co uwielbiam - góry wznoszące się tuż nad morzem (a dokładniej to nad Zatoką Kotorską), klimatyczna starówka, wspaniałe ruiny twierdzy... a poza tym pyszne jedzenie i mnóstwo kotów ;).
Kotor wita mnie chłodnym porankiem - szybko wyciągam z plecaka polar i nakładam go na sweter, ciesząc się, że jednak zdecydowałam się na jego zabranie. Od wody wieje chłodny wiatr, a potężne mury miejskie rzucają cień na otoczenie. Wzdłuż murów rozstawiło się mnóstwo straganów - wszędzie pełno owoców, warzyw i kasztanów skrytych w cieniu palm i parasoli. Jest tu też znacznie więcej ludzi niż w obrębie samego starego miasta - widocznie jest jeszcze za wcześnie dla turystów, ale miejscowi zawsze chętnie wybiorą się na zakupy ;).
Miasto zachwyca niezwykle bogatą historią, założono je jeszcze w czasach przed naszą erą, za panowania rzymskiego było znane jako Ascrivium. Pierwsze fortyfikacje w mieście pojawiły się za czasów cesarza Justyniana do obrony przed Ostrogotami. Następnie przez kilka stuleci Ascrivium znajdowało się pod panowaniem Dalmacji, a w XI wieku trafiło w ręce Serbów - to właśnie oni nadali miastu obecną nazwę. Nie będę wam tu przytaczać całej jego historii, ale zapewniam was, że sporo się tu działo ;). Co więcej, sporo średniowiecznych zabytków i fortyfikacji przetrwało do dnia dzisiejszego, choć wiele z nich wymagało renowacji. Od 1979 roku (czyli od tragicznego w skutkach trzęsienia ziemi w Czarnogórze, które mocno dotknęło też Kotor) stare miasto wraz z murami obronnymi i twierdzą św. Jana znajduje się na liście UNESCO.
Zwiedzanie zaczynam (jakżeby inaczej) od kościoła, a dokładnie od katedry św. Tryfona. Swoją drogą, pierwszy raz słyszę to imię i aż muszę zrobić zdjęcie tabliczce przy wejściu, by w ogóle je zapamiętać. Wstęp do świątyni kosztuje 2,5€, a cena - poza samym kościołem - obejmuje też wstęp do niewielkiego muzeum na piętrze oraz wejście na balkon, z którego rozciąga się przyjemny widok na tę część starego miasta. Katedrę w stylu romańskim wybudowano w XII wieku, jednak kilkakrotnie przechodziła gruntowne przebudowy, wymuszone zniszczeniami spowodowanymi przez trzęsienia ziemi. Wnętrze jest proste, ale klimatyczne i pełne zabytków, takich jak relikwiarz ze szczątkami św. Tryfona, chrzcielnica czy sarkofag z IX wieku.
Zamiast spacerować bez celu po starówce, jak to mam w zwyczaju w takich przypadkach, postanowiłam od razu skierować się na górę, by zobaczyć ruiny twierdzy św. Jana. Choć tak naprawdę to nie same ruiny są tu główną atrakcją, ale widok na miasto i Zatokę Kotorską, który rozciąga się ze szczytu. Na górę prowadzi 1350 stopni - niektóre się rozlatują albo są wyślizgane, a jedynym zabezpieczeniem jest murek sięgający w najlepszym wypadku pasa. Mnie wysokość w górach akurat mniej rusza niż w terenie zabudowanym, więc wchodziłam bez problemu, ale widziałam osoby, które brak zabezpieczeń nieco stresował. Wspinaczka rozgrzała mnie na tyle, że polar znów wylądował w plecaku, a gdyby nie silny wiatr, to pewnie zdjęłabym i sweter. Na odsłoniętym terenie było mi ciepło nawet pod koniec października - nie chcę sobie wyobrażać, jaka to musi być patelnia w lecie, w szczycie sezonu. Ponad 1000 schodów na szczyt góry przy jakichś 40 stopniach i braku cienia... lubię ten październik czasem ;).
Wstęp na teren twierdzy kosztuje 3€, a opłata pobierana jest już na dole, przy samym wejściu na schody. Jak zauważyłam, większość zdjęć promujących Kotor jest zrobiona nie na samym szczycie, ale niżej, przy kościele Matki Bożej od Zdrowia. Nie da się zaprzeczyć, że kamienna wieża tego szesnastowiecznego kościółka świetnie komponuje się z widokami w tle i sama też musiałam uwiecznić ten pocztówkowy obrazek. Jednak świątynia znajduje się dopiero mniej więcej w połowie drogi na szczyt i zdecydowanie warto wejść jeszcze wyżej ;).
A z samej góry widoki są takie jak poniżej... Przesiedziałam w ruinach ponad pół godziny, zachwycając się widokami i głaszcząc wszystkie wskakujące mi na kolana koty ;).
Po zejściu z powrotem na ziemię, a przynajmniej na teren starówki, stwierdziłam, że czas już na coś smacznego ;). W jednej z licznych restauracji spróbowałam naprawdę dobrego spaghetti (porcja taka, że nawet po wspinaczce na szczyt nie potrafiłam tego w siebie wcisnąć), a do tego kieliszek pysznego wina domowej roboty. Całość wyniosła mnie zaledwie 14€, co wydaje mi się dość niską ceną, biorąc pod uwagę, że znalazłam się w centrum najpopularniejszego wśród turystów miasta Czarnogóry. A po obiedzie mogłam sobie w końcu na spokojnie pobłądzić po wąskich uliczkach Kotoru :).
Natychmiast wypatrzyłam też parę innych ciekawych świątyń ;). Wśród nich wybudowany pomiędzy XIV a XVII wiekiem franciszkański kościół św. Klary z prawdziwym dziełem sztuki - pięknym barokowym ołtarzem, dziełem weneckiego rzeźbiarza Francesca Cabianci z 1708 roku. Niestety, nie wszędzie można było robić zdjęcia, ale z drugiej strony może to i dobrze - wyobrażacie sobie, jak długi byłby ten wpis, gdyby dorzucić tu jeszcze kilkanaście zdjęć kościołów? ;)
Ponadto Kotor jest właściwie pełen pałaców i pałacyków, choć łatwo przejść koło nich obojętnie. Niektóre z nich ciężko odróżnić od bogatszych kamienic, a przecież cała starówka jest warta uwagi, to kto by jeszcze próbował tu czegoś więcej wypatrywać... ;) Ale nawet ci mniej zainteresowani architekturą, na pewno zatrzymają się choć na chwilę przy renesansowo-barokowym Prima Palace z XVII wieku. Oczywiście, odnowionym po trzęsieniu ziemi z 1979 roku, ale na kotorskiej starówce niewiele znajdziemy zabytków, które nie wymagałyby wtedy renowacji...
Jeszcze zanim się zebrałam na autobus powrotny do Budvy, musiałam się przespacerować wzdłuż murów... ale tym razem nie dołem, a górą. Na mury najłatwiej wejść od strony którejś z głównych bram, a potem nic, tylko wybrać się na spacer dookoła miasta i spojrzeć na nie z jeszcze innej perspektywy. A zapewniam, że Kotor jest przepiękny z każdej perspektywy ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze