Advertisement

Main Ad

Festiwal światła w Norrköpingu

Festiwal światła
Mało który naród potrafi tak sobie radzić z wszechobecną zimową ciemnością jak Szwedzi. Nic dziwnego - dziś mamy najkrótszy dzień w roku, gdy w Sztokholmie jest jasno przez całe sześć godzin. Dalej na północ słońce wcale nie wschodzi przez kilka tygodni. Żeby rozjaśnić nieco te zimowe dni, Szwedzi stawiają na powalającą wręcz ilość światełek, świeczek, lampionów i dekoracji świątecznych, które pojawiają się już w listopadzie. Norrköping poszedł jeszcze dalej w tym kierunku - od 1 grudnia do 7 stycznia ulice miasta rozświetlają przeróżne instalacje świetlne. We współpracy z organizatorami słynnego festiwalu światła w Amsterdamie, władze Norrköpingu organizują swój własny Light Festival.
Do Norrköpingu docieram wczesnym popołudniem - w mieście już byłam, więc nie nastawiałam się na zwiedzanie. Chciałam po prostu zobaczyć sam festiwal światła. Instalacje są włączane o godzinie 16, więc miałam jeszcze dwie godziny do rozpoczęcia. Zajrzałam na trochę do Muzeum miejskiego, na które nie znalazłam wystarczająco dużo czasu podczas poprzedniej wizyty, oraz do informacji turystycznej. Dostałam tam festiwalową mapkę z zaznaczonymi na niej instalacjami oraz ich opisem. Ale nawet bez mapki łatwo jest się poruszać po Norrköpingu w tym okresie - przy co ciekawszych miejscach rozwieszono niewielkie latarenki z napisem Norrköping Light Festival, które jasno wskazywały, gdzie warto zajrzeć.
W Norrköpingu słońce zachodzi ok. godziny 15, więc w mieście robi się ciemno, jeszcze zanim włączone zostaną instalacje festiwalowe. Nie oznacza to jednak, że nic nie rozświetla o tej porze ulic Norrköpingu! Między budynkami rozwieszono świąteczne dekoracje, po kątach rozstawiono udekorowane choinki, a w oknach migotały ogromne gwiazdy adwentowe. Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta... ;) Jakby jeszcze trzeba było dopełnić tej świątecznej atmosfery, właśnie zaczął padać śnieg.
Dwie pierwsze instalacje znajdują się przy moście Bergsbron. Pierwszą (według mapki) mijam raczej bez zainteresowania - nosi tytuł Melody Dots 21 i ustawiono ją w hali turbinowej (przypominam, że Norrköping to miasto przemysłowe, taka nasza Łódź... co festiwal światła jeszcze potwierdza ;) ). To po prostu kolorowe odbicia świetlne na ścianach. Z samego mostu możemy jednak zobaczyć znacznie ciekawszą instalację zatytułowaną 15000 and more (15000 i więcej) - to ukłon w stronę Amsterdamu, z którym - jak już wspomniałam - organizatorzy współpracują. Podobno co roku z amsterdamskich kanałów wyławia się co najmniej 15000 rowerów - z tą myślą autorzy zamontowali tuż nad wodą kilka rozświetlonych rowerów :).
Patrząc z Bergsbron w drugą stronę, zobaczymy świetliste koło, często widoczne w folderach reklamujących Norrköping Light Festival. Mieniący się wieloma kolorami okrąg nazwano Circle of life (Krąg życia). Według autora, Roba van Houtena z Holandii, okrąg ma symbolizować wieczność, nieprzerwany przepływ wody w rzece oraz ciągły pośpiech mieszkańców miasta.
Największą popularnością cieszył się zdecydowanie podświetlany na wiele kolorów wodospad. W ogóle odnoszę wrażenie, że ta wszechobecna woda dodaje Norrköpingowi uroku, a połączenie z grą świateł sprawia cuda :). Warto zresztą wspomnieć, że festiwal światła to nie jedyny czas, gdy wodospad jest podświetlany. Największą uwagę przykuł jednak w dość smutnych okolicznościach - po kwietniowym zamachu w Sztokholmie wodę oświetlono barwami szwedzkiej flagi.
Mi osobiście bardzo spodobała się też instalacja Lightbattle (Bitwa świetlna), stanowiąca nie tylko świetlną ozdobę, ale również ciekawy sposób na rozgrzewkę. Pod ogromnym łukiem zdobionym lampkami LED postawiono dziesięć rowerów - po pięć z każdego końca łuku. Pedałując, rozpoczynamy bitwę przepychania świateł na stronę przeciwnika. Chętnych było całkiem sporo, a efekt wizualny przy dziesięciu rowerzystach - niesamowity! :)
Lightbattle to nie jedyna instalacja angażująca widzów - w jednym z parków można zaobserwować podświetlane drzewa tworzące projekt Tree hugger (Przytulający drzewa). Wiecie, dobra energia z natury i te sprawy. Ale faktycznie widziałam Szwedów obejmujących pień i wpatrujących się w światełka... ;)
Większość instalacji to jednak zwykłe ozdoby - różne kształty i figury, często nawet nie zmieniające kolorów. Trochę brakowało mi w Norrköpingu czegoś w stylu pięknych łódzkich mappingów...
Jedyne coś przypominającego mapping mogłam zaobserwować na starej kotłowni, zwanej - ze względu na swój kształt - kościołem cieplnym. Na jego przedniej ścianie wyświetlano duże płatki śniegu, a przed samym budynkiem ustawiono wielkie, kolorowe coś ;). To coś ma przedstawiać Rhizome House (Dom kłączy), co w pewien sposób tłumaczy tę plątaninę świateł...
Choć Norrköping Light Festival nie jest festiwalem światła na miarę tego w Łodzi, to i tak bardzo mi się podobało. Wiele instalacji było zrobionych z pomysłem i naprawdę mnie zaskoczyło. Ponadto, w połączeniu z tradycyjnymi dekoracjami bożonarodzeniowymi, festiwal światła naprawdę pięknie rozjaśnił Norrköping i wręcz nadał mu magii w te ciemne, zimowe dni... :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze