Advertisement

Main Ad

Podgorica - stolica, w której nic nie ma?

zwiedzanie Czarnogóry
Czasem tak bywa, że choć wszędzie wokół słyszy się i czyta, że w danym miejscu nic ciekawego nie ma, to i tak chce się tam pojechać. Czasem tak bywa - jak chociażby w przypadku Łodzi - że jestem pozytywnie zaskoczona i z przyjemnością walczę ze stereotypowym postrzeganiem danego miejsca. Ale czasem bywa i tak, że trafia się do takich miejsc jak Podgorica...
Przed wyjazdem do Czarnogóry przeglądałam różne blogi i strony internetowe i dosłownie wszędzie zniechęcano do wizyty w Podgoricy. Ruda z Bałkany Rudej pisała wręcz: "Zapewne każdy ma takie miejsce na ziemi, do którego mimo szczerych chęci i kilku prób jakoś nie może się przekonać. My tak właśnie mamy ze stolicą Czarnogóry, czyli Podgoricą. (...) Są stolice i jest Podgorica." Tambylscy zwiedzanie miasta podsumowali: "Z Podgoricy wyjechaliśmy bez żalu – miejsce „odhaczone”, choć raczej specjalnie nie zapadnie nam w pamięć". Na innym blogu padło pytanie: "Czy zapyziałą Podgoricę można zgłosić do plebiscytu na najbrzydszą i najnudniejszą stolicę świata? Tytułowe pytanie mogę skwitować krótko: oczywiście tak. Nawet dodam, że prawdopodobieństwo wygranej jest bardzo duże." A to są tylko początki tego, co wyrzuca internet, gdy zapytamy o zwiedzanie Podgoricy. Po przeczytaniu kilkunastu artykułów w tym stylu, nie miałam nawet szczególnej ochoty na wizytę w czarnogórskiej stolicy. Ale akurat stamtąd miałam samolot...
Zazwyczaj mam tak, że jeśli organizuję sobie coś w rodzaju objazdówki po danym kraju, ostatni dzień spędzam w mieście, z którego mam potem wylot. Nie lubię się stresować tym, czy zdążę na samolot, czy nie będę miała problemów z dojazdem... To był jedyny powód, dla którego ostatniego wieczoru mojego pobytu w Czarnogórze przyjechałam do Podgoricy. Następnego popołudnia miałam lot powrotny do Szwecji, więc stwierdziłam, że akurat te kilka godzin powinno mi wystarczyć na zwiedzanie. Brzmi to aż nierealnie, kiedy pomyślę, że przecież mówię o jednej z europejskich stolic... Ale kiedy właściciel hostelu, w którym się zatrzymałam, dał mi mapę miasta, byłam niemal pewna, że ten krótki czas wystarczy. Jeszcze tego samego wieczoru przeszłam się do centrum, szukając czegoś do jedzenia. Po krótkim spacerze wiedziałam już dwie rzeczy - centrum Podgoricy jest niewielkie, a do tego bardzo drogie w porównaniu z resztą kraju. Zdziwiło mnie to, bo jakby nie patrzeć wysokich cen spodziewałam się raczej po turystycznym wybrzeżu...
Rano wstałam, wymeldowałam się z hotelu i z mapą w ręku wyruszyłam odkrywać Podgoricę. Poza dość nowoczesnym teatrem i kilkoma obiektami sportowymi najbardziej w oczy rzucały się pomniki. Na mapie zaznaczono tylko jeden, największy, poświęcony Piotrowi Petrowiczowi-Niegoszowi, ale cała Podgorica jest ich pełna.
Po zaznaczeniu na mapie najważniejszych punktów, stwierdziłam, że zrobię kółko po mieście, zaczynając od jego centrum. Centrum Podgoricy stanowi Plac Niepodległości z niewielką fontanną i postawionym przy niej obeliskiem. Chcę wierzyć, że na tym placu odbywają się jakieś uroczystości, koncerty, no cokolwiek... bo nigdy jeszcze nie widziałam tak pustego, bezludnego centrum miasta. A to przecież stolica...
Mapa kieruje mnie dalej, aż dochodzę do stadionu - największego obiektu sportowego w Czarnogórze. Choć zbudowano go w 1945 roku, to jednak był wielokrotnie przebudowywany (ostatnio w latach 2004-06), więc można by oczekiwać odrobiny nowoczesności... Albo może jednak nie ;). Choć na trybuny nie wchodziłam, to z zewnątrz stadion sprawia raczej obskurne wrażenie i nie wyobrażam sobie, by ktoś poza fanami czarnogórskiej piłki nożnej chciał go odwiedzić. Za to ze zdziwieniem odkryłam w pobliżu położonego tuż obok centrum kulturalnego wielkiego niedźwiedzia, który natychmiast przywiódł mi na myśl Berlin. I dobrze trafiłam, bo właśnie stamtąd ten misiek pochodził ;).
Najbardziej charakterystyczny dla Podgoricy obiekt liczy sobie zaledwie dwanaście lat. Wysoki na 140 m Most Tysiąclecia (Millenium) został otwarty 13 lipca 2005 roku, w święto państwowe upamiętniające Kongres Berliński z 1878 roku, kiedy to uznano niepodległość Czarnogóry. Co ciekawe, nie jest to święto niepodległości - ten dzień przypada w maju, w rocznicę referendum z 2006 roku. Przyznam, że zdziwiło mnie, jak nowy jest ten most, a przecież dziwić nie powinno, skoro o historii Podgoricy co nieco już czytałam. Podczas II wojny światowej miasto zostało doszczętnie zniszczone, jednak przeniesienie stolicy do Titogradu (bo tak wtedy nazywała się Podgorica) sprawiło, że miasto zaczęło się szybko rozwijać... aż do czasu wybuchu wojny w Jugosławii. Efekt takiej historii jest łatwy do przewidzenia - w mieście, które powstało przed wiekami, właściwie nie ma zabytków starszych niż te z drugiej połowy XX wieku.
No dobra - nie to, że nie ma. Prawie nie ma. Jeśli zajrzymy do centrum Podgoricy, na pewno nie ominiemy wszechobecnych strzałek kierujących do starego mostu nad Ribnicą. Oryginalny most postawiono tu jeszcze w czasach rzymskich, ale obecny to jego rekonstrukcja pochodząca z XVIII wieku. Obok znajdziemy też ruiny czegoś, co zapewne kiedyś było zamkiem lub twierdzą. Dziś to chyba ulubione miejsce schadzek mieszkańców Podgoricy, bo ciągle gdzieś w kadr wchodziły mi obściskujące się pary ;).
Najstarszym zabytkiem Podgoricy, który jakimś cudem przetrwał liczne bombardowania miasta, jest XVII-wieczna wieża zegarowa. Stojąca samotnie pośrodku placu i wysoka na 19 metrów, trochę przypomina mi wyglądem wieże z włoskiej Bolonii. Wieża zegarowa to najbardziej charakterystyczny punkt dzielnicy zwanej Stara Varoš (stare miasto), będącej centrum Podgoricy pomiędzy XV a XIX wiekiem. Stara Varoš była terenem z silnymi wpływami osmańskimi, zresztą do dzisiaj znajdziemy tam muzułmańskie ślady - moja mapa wskazywała choćby na meczet Starodoganjska, będący siedzibą islamskiej społeczności w Czarnogórze.
Jak powszechnie wiadomo, uwielbiam zwiedzać kościoły. Z historycznych ciekawostek, niestety, nie zostało w Podgoricy nic w tym zakresie... co nie oznacza, że nie ma tu świątyń do zwiedzania. Katedra (sobór) Zmartwychwstania Pańskiego została poświęcona wprawdzie dopiero w 2013 roku, ale już znajduje się w czołówce zabytków, które trzeba odwiedzić w Podgoricy. I w sumie rozumiem, dlaczego. Sobór przywodzi mi trochę na myśl warszawski kościół Opatrzności Bożej, czyli zastaw się, a postaw się. Nieważne, że kraj nie ma pieniędzy, a stolica wymaga wielu inwestycji - czy istnieje ważniejsza inwestycja niż ogromna, bogato zdobiona świątynia? ;)
Jednak ja jako turystka soborem byłam zachwycona. Z zewnątrz architekci inspirowali się nieco katedrą z Kotoru, choć na koniec i tak nadali jej swój własny kształt. Zaś wewnątrz... Ja w ogóle uwielbiam prawosławne świątynie, zawsze są zdobione bardzo bogato i pięknie malowane. Sobór Zmartwychwstania nie był w tej kwestii wyjątkiem i zdecydowanie uważam go za numer jeden, jeśli chodzi o miejsca obowiązkowe do zobaczenia w Podgoricy.
Niestety, tak naprawdę niewiele więcej jest w Podgoricy do zobaczenia... Na lotnisko pojechałam dużo wcześniej niż musiałam, bo nie miałam już pomysłów, co ze sobą zrobić w czarnogórskiej stolicy. Czy zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że w Podgoricy nic nie ma? Aż tak powiedzieć bym chyba nie mogła, w końcu co nieco do zwiedzania w stolicy wypatrzyłam... Jednak zdecydowanie było to najmniej ciekawe miasto z tych, które dane mi było w ubiegłym roku odwiedzić - a jeśli macie ograniczony czas na zwiedzanie Czarnogóry, to są zdecydowanie lepsze miejsca w tym kraju niż stolica ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze