Advertisement

Main Ad

Islandzkie must-see: Golden Circle

Największym problemem, jeśli chodzi o zwiedzanie Islandii, jest fakt, że właściwie to trzeba być zmotoryzowanym. Największe atrakcje to przecież natura, a obiekty przyrodnicze są porozrzucane po całej wyspie i jakoś tam trzeba dojechać. To wszystko wymaga też czasu, całej wyspy w weekend nie zjeździmy przecież. Dla takich osób jak my, co przylecieli na Islandię tylko na chwilę, zatrzymują się w Rejkiawiku i nie mają zbyt wiele czasu na zwiedzanie, powstały takie opcje jak Golden Circle tours. Złoty Krąg (Gullni hringurinn) to trzy punkty oddalone o kilkadziesiąt kilometrów od Rejkiawiku, które można zobaczyć podczas jednej objazdówki: park narodowy Þingvellir, wodospad Gullfoss oraz obszar geotermalny Haukadalur.
Wycieczki są kilkugodzinne, zazwyczaj zaczynają się rano i kończą późnym popołudniem. Ceny są różne, w zależności od firmy organizującej i tego, co wchodzi w skład (lunch, jakieś inne obiekty po drodze, czasem nawet Blue Lagoon), ale to Islandia i tanio raczej nie będzie. My byliśmy bardzo dużą grupą, więc wycieczkę mieliśmy pisaną pod siebie, uwzględniającą jeszcze kilka mniejszych postojów czy jazdę na koniach islandzkich. Ale to wszystko było dopiero po zaliczeniu trzech wyżej wymienionych punktów obowiązkowych ;).

ÞINGVELLIR

Zaczynamy od parku narodowego. Nazwę Þingvellir można swobodnie przetłumaczyć jako równina parlamentarna, gdyż właśnie tutaj na wzgórzu Lögberg na początku X wieku zebrał się po raz pierwszy islandzki parlament. Na miejscu postawiono nawet tablicę informacyjną, gdzie możemy poczytać, jak takie zgromadzenia wyglądały przed laty... a przy okazji pozachwycać się takimi widokami :).
Zwiedzanie w ramach Golden Circle jest zdecydowanie za krótkie. Autokar podrzuca nas na parking przy wejściu do parku, skąd rozciągają się widoki jak na powyższych zdjęciach. Przewodniczka pokrótce opowiada o historii islandzkich zgromadzeń parlamentarnych, po czym wyruszamy na spacer przez park. Mijamy piękne, choć niewielkie wodospady, gdzieniegdzie zatrzymujemy się, by zrobić zdjęcie... i nagle stoimy już przy innym parkingu, na który podjechał nasz autokar. Wybrana trasa przez park była krótka i trwała niecałe pół godziny. W gruncie rzeczy, dzięki dość szybkiemu marszowi, nie zdążyliśmy zmarznąć, bo jednak temperatury były jeszcze dość zimowe... ;)
Þingvellir jest oddalony od Rejkiawiku jakieś 40 km. Po spacerze przez park wsiedliśmy znów do autokaru, który przez następną godzinę oddalał się coraz bardziej od Rejkiawiku, w głąb wyspy. W końcu, kilkadziesiąt kilometrów dalej, dotarliśmy do kolejnej atrakcji.

WODOSPADY GULLFOSS

Nie wyobrażałam sobie, że może aż tak bardzo wiać! Stajemy przed dwoma wodospadami Gullfoss, liczącymi sobie łącznie 31 m (11 m - górna część i 20 m - dolna). Dolny punkt widokowy jest tak fajnie ustawiony, że nie widać miejsca, w którym spadająca woda uderza w taflę. Patrząc w dół, człowiek ma wrażenie, że woda znika gdzieś w głębi ziemi. Bardzo fajny klimat stworzył też wszechobecny śnieg i lód, choć z drugiej strony właśnie przez tę zimową pogodę nie mogliśmy podejść bliżej...
Przy Gullfoss znajdują się dwa główne punkty widokowe - górny i dolny, umożliwiający spojrzenie na wodospad z różnych perspektyw. Na dolnym wiało jakoś znacznie bardziej i ciężko było wystać przy takiej pogodzie. Przewodniczka dała nam czterdzieści minut na nacieszenie się wodospadem, choć zdecydowanie nie potrzebowaliśmy aż tak wiele czasu. Dlatego po szybkich sesjach zdjęciowych z góry i z dołu, wszyscy zmyliśmy się do położonego przy parkingu sklepiku z pamiątkami ;).
W autokarze przewodniczka wspomniała, że w XX wieku były plany sprzedania wodospadu (który był wtedy własnością prywatną) w celu utworzenia w tym miejscu elektrowni wodnej. Jednak liczne protesty mieszkańców tej okolicy (w tym córki jednego z właścicieli, która groziła rzuceniem się ze skały prosto do wodospadu) oraz brak funduszy sprawiły, że pomysł ten nie doszedł do skutku. Wodospad został w końcu odsprzedany państwu i dziś jest to obszar chroniony.

HAUKADALUR

Autokar wraca się trochę w kierunku Rejkiawiku i po chwili zatrzymujemy się przy terenie, nad którym unoszą się kłęby pary. To dolina Haukadalur, słynna dzięki znajdującym się tu gejzerom. Jednak zanim wejdziemy na obszar geotermalny, zaglądamy najpierw do pobliskiej restauracji. Na szczęście lunch w formie bufetu mamy w ramach wycieczki, bo ceny są z kosmosu - już dokładnie ich nie pamiętam, ale oscylowały w okolicy 3000 ISK (104 zł) / osobę... Tutaj mamy prawie dwie godziny przeznaczone na jedzenie, spacer po obszarze geotermalnym, no i zakupy pamiątkowe w pobliskim sklepiku. Dlatego szybko jemy lunch, ubieramy się z powrotem i ruszamy w kierunku gejzerów, otoczeni intensywnym zapachem siarki.
Najsłynniejszym z islandzkich gejzerów jest Strokkur, którego nazwa po islandzku znaczy tyle co kipieć, pienić się. Swoją sławę Strokkur zawdzięcza częstym erupcjom - gejzer wyrzuca wodę średnio co 5-10 minut. Ma to znaczenie, bo choć w Haukadalur spędziliśmy ponad godzinę, Strokkur był jedynym gejzerem, którego aktywność zaobserwowaliśmy. Na początku stanęliśmy razem z tłumem w pobliżu prowizorycznego ogrodzenia, mającego zapewnić bezpieczną odległość od gorącej wody. Właściwie nic nie ostrzega o erupcji - po prostu nagle ni stąd ni zowąd woda strzela do góry, a już po sekundzie czy dwóch znad otworu unosi się tylko gorąca para. Żeby zrobić zdjęcie czy filmik, trzeba właściwie cały czas stać z gotowym do użycia aparatem czy telefonem, inaczej nie ma szans czegokolwiek uchwycić... Po pierwszej erupcji zdecydowaliśmy się odejść nieco dalej i to był bardzo dobry pomysł. Dopiero z pewnej odległości można zauważyć cały ogrom gejzerów - Strokkur wyrzuca wodę średnio na wysokość 15-20 m, co robi ogromne wrażenie w porównaniu z niewielkimi sylwetkami ludzi zgromadzonymi wokół gejzera.
Na obszarze geotermalnym znajduje się też sporo mniejszych gejzerów, które wyglądają bardziej jak miski z gotującą się wodą. Nie zaobserwowaliśmy jednak, żeby którykolwiek z nich wyrzucał wodę. Najbardziej nas chyba ujął Litli Geysir, czyli Mały Gejzer, który w sumie wyglądał dość uroczo obok takiego Strokkura ;).
Golden Circle to trasa, która daje przedsmak Islandii, ale pozostawia ogromny niedosyt. Mieliśmy okazję zobaczyć trzy piękne i ciekawe miejsca, do których pewnie byśmy nie dotarli, i oczywiście bardzo nas to cieszy, ale... Takie piękne miejsca, a na każde tylko kilkadziesiąt minut? Sam park narodowy wyglądał na taki, w którym można by spędzić cały dzień... No ale cóż, mam kolejny powód, by wrócić na Islandię ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze