Advertisement

Main Ad

Jarmark wielkanocny w Schönbrunn

Wstyd się przyznać, ale o tradycji organizowania jarmarków świątecznych nie tylko na Boże Narodzenie, ale również na Wielkanoc, nic wcześniej nie słyszałam. Dopiero, gdy wyszło na to, że przyjdzie mi spędzić Wielkanoc w Wiedniu, zaczęłam się interesować potencjalnymi atrakcjami. W końcu zazwyczaj święta spędzam w Polsce, więc skoro tym razem jest inaczej, warto skorzystać z okazji i poznać jakieś lokalne tradycje... ;)
Choć jarmark w Schönbrunn to nie taka klasyka jak market starowiedeński na Freyung (o którym też wkrótce napiszę), to chyba ze względu na lokalizację ten przyciągnął jednak znacznie większe tłumy w samą Wielkanoc. Zresztą te tłumy na jarmarku mocno mnie zdziwiły - w niedzielę rano ludzi na ulicach Wiednia jak na lekarstwo, a dochodząc do Schönbrunn nagle widzi się tłumy. Wielkanoc, nie ma jeszcze nawet 11, jarmark ledwo co otwarty... Widać, gdzie ściągają mieszkający w pobliżu Wiedeńczycy oraz chyba wszyscy turyści ;).
Przed pałacem rozstawiono kilkadziesiąt budek (podobno około 60), w których można na spokojnie zaopatrzyć się w świąteczne dekoracje do domu. Małe, najprościej zdobione pisanki możemy kupić już za 2-3 euro (8,40-12,60 zł), jednak im coś bardziej misternie zdobione, tym cena bardziej skacze do góry. Nie ma też wątpliwości, że wszystko jest ręcznie malowane, bo niektóre stragany są wręcz prowadzone przez artystów, którzy na bieżąco tworzą nowe dzieła.
I choć to nie sezon na grzane wino i glühweina tu nie uświadczymy, to wybór napojów i przekąsek jest dość spory. No i pogoda w końcu pozwala, by usiąść sobie na spokojnie przy stoliku i zjeść / napić się, a nie na szybko na stojąco, byle tylko nie zmarznąć... Spróbowałam w końcu słynnych Kaiserschmarrn, czyli takich poharatanych naleśników, które byłyby całkiem dobre, gdyby na wierzch nie polali tyle czekolady. Całość - tylko lub aż 6,20 euro (26,10 zł). Za 3 euro (12,60 zł) można dostać lokalne piwo, za 2,5 euro (10,50 zł) - kieliszek wina. Ja mam wciąż w głowie przelicznik na szwedzkie korony, więc w porównaniu do sztokholmskich jarmarków bożonarodzeniowych ceny wydają mi się znośne ;). Za kubki lub kieliszki pobierana jest niewielka kaucja (2-4 eur), którą odzyskujemy, oddając naczynie.
Oprócz straganów z najróżniejszymi ozdobami i słodyczami, jarmark wielkanocny to także wydarzenie kulturalne. Przy ogromnych jajkach postawiono niewielką scenę, na której w niedziele oraz w samą Wielkanoc odbywały się występy w klimatach jazzowych oraz soulowych. Zaś pomiędzy stoiskami krążyła sobie pani przebrana za jeźdźca na kurze... także tego ;).
Jak już wspomniałam, tłumy przyciągała do jarmarku jego lokalizacja... Z jednej strony może wydawać się to dziwne, bo pałac Schönbrunn jest położony znacznie dalej od centrum niż Freyung. Jednak podjeżdżając w te okolice, zwłaszcza z turystycznego punktu widzenia, można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i zobaczyć również sam pałac oraz słynne zoo. Ja do środka nie wchodziłam, wychodząc z założenia, że okazji mi jeszcze nie zabraknie - tak samo skróciłam spacer po pałacowych ogrodach, bo jeszcze nie jest zbyt zielono, a wiatr nie należał do najprzyjemniejszych rzeczy...
O czym warto pamiętać wybierając się na jarmark do Schönbrunn... w przyszłym roku, bo tegoroczny zakończył się wraz z Wielkanocą? ;) Przede wszystkim Geld, Geld, Geld... Ciężko mi się będzie przestawić z prawie bezgotówkowej Szwecji na prawie wyłącznie gotówkową Austrię. Wśród straganów widziałam może z jeden czy dwa, które miały naklejkę informującą o przyjmowaniu płatności kartą. Wszędzie indziej - płatność tylko gotówką. Poza tym - ale to już wynika bardziej z regulaminu terenów przypałacowych niż z samych zasad jarmarku - zakaz wjazdu na rowerach i wprowadzania psów. W sumie dobrze, bo w tym tłumie byłoby mi szkoda zwierzaków...

Prześlij komentarz

0 Komentarze