Advertisement

Main Ad

Stadsbiblioteket - sztokholmska biblioteka publiczna

Przez prawie cztery lata spędzone w Sztokholmie nigdy nie odwiedziłam miejscowej biblioteki publicznej, choć widziane czasem w internecie zdjęcia zdecydowanie do tego zachęcały. Chyba sobie wmawiałam, że ciągle mi nie po drodze, co było dość słabe, bo tak naprawdę nigdy nawet nie sprawdziłam, gdzie ta biblioteka się znajduje. A kiedy w końcu wrzuciłam w Google Stockholms stadsbibliotek, to pozostało mi tylko pokręcić głową, bo cóż - było mi po drodze mnóstwo razy ;). Siedziba główna znajduje się przy ulicy Sveavägen 73, a to jakieś 400 metrów od stacji Odenplan - bywałam tam często, ale jakoś ten ogromny budynek mijałam bez należytej uwagi... Cóż, trzeba było to w końcu nadrobić!
Początki biblioteki publicznej w Sztokholmie sięgają 1918 roku, kiedy to Fundacja Knuta i Alice Wallenbergów przekazała pierwsze fundusze na utworzenie biblioteki miejskiej. Zadanie zaprojektowania budynku powierzono sztokholmskiemu architektowi - Gunnarowi Asplundowi, temu samemu, który współprojektował słynny cmentarz leśny - Skogskyrkogården. Tutaj też miał okazję do popisania się, choć budowa biblioteki zajęła całe dziesięć lat - inaugurowano ją pod koniec marca 1928 roku. Charakterystyczny styl stworzony przez Asplunda przyjął się potem w szwedzkiej architekturze pod nazwą nordisk klassicism.
Miejsce, które przewija się na wszystkich zdjęciach z biblioteki to tzw. Rotundan - ogromna okrągła sala o średnicy 26 metrów i wysokości 24 metrów. Wchodzimy do pomieszczenia i nagle otaczają nas piętra książek, umieszczono tu około 40.000 tomów. Znajdziemy tu fantastykę i science fiction, ale też sporo klasyki, nie tylko po szwedzku - dominuje tu angielski, niemiecki, francuski oraz inne języki północy (nawet grenlandzki!). Oczywiście, nie jest to cała kolekcja biblioteki - posiada ona dziesięć razy więcej książek, zgromadzonych też w innych budynkach. Nawet po polsku znajdzie się tu całkiem sporo ;).
Większość wystroju Rotundan jest nowsza niż lata dwudzieste - chociażby podłoga. Asplund chciał, by przypominała marmurową posadzkę rzymskiego Panteonu i owszem, przypomina, tylko obecnie jest to linoleum z lat dziewięćdziesiątych ;). Tak samo większość mebli została wymieniona na przełomie XX i XXI wieku. Dziś w sali witają nas nowoczesne biurka wyposażone w komputery i rzędy siedzeń dla tych, którzy przyszli tylko poczytać na miejscu, bez wypożyczania książek do domu.
Wstęp do biblioteki jest ogólnodostępny - nie trzeba się nigdzie zapisywać, rejestrować ani tym bardziej płacić. Każdy może po prostu wejść (ot, prosto z ulicy ;) ), sięgnąć po książkę z półki i czytać... albo chodzić i robić zdjęcia ;). Przy wyjściu z pomieszczenia znajdują się tylko bramki, żeby nikt nie wyniósł książki bez oficjalnego wypożyczenia jej. Co więcej, nikt też nie zwraca uwagi, jak czytelnik wyciągnie coś do picia czy jedzenia (już przypominają mi się te polskie bibliotekarki z wrzaskiem oznajmujące, że tu się nie je!) - facet na poniższym zdjęciu usiadł sobie po prostu na podłodze przy półce, rozłożył się z książką, jedzeniem i piciem, tylko czasami przesuwając rzeczy, by inni mogli przejść do półek...
Żeby jednak w pełni korzystać ze zbiorów biblioteki, trzeba się do niej zarejestrować. Potrzebna nam będzie karta biblioteczna, a o tym, jak ją wyrobić przeczytacie tutaj - nawet po polsku ;). Rejestracja i wypożyczanie książek są darmowe, choć niektóre usługi - np. zarezerwowanie książki do odbioru - kosztują, na szczęście są to niewielkie kwoty. Z kartą biblioteczną możemy wypożyczać książki także w innych oddziałach Stadsbiblioteket, a także możemy zwracać je w dowolnym oddziale, bo wszystkie są połączone jednym systemem. Zresztą uwielbiam też te automaty do zwrotu książek... Może współcześnie są one popularne i w Polsce, nie wiem, ale pamiętam, że kiedy zobaczyłam je po raz pierwszy w 2010 roku, nie mogłam wyjść z podziwu, jak praktycznie Szwedzi to rozwiązali :).
Przyznam, że odkąd skończyłam studia i zamknęłam przygodę z Biblioteką UW, w takich miejscach bywam tylko turystycznie. A odkąd emigrowałam i zaopatrzyłam się w czytnik, 95% przeczytanych przeze mnie książek ma formę elektroniczną. Choć też uważam, że papierowe książki mają swój urok, a ogromna biblioteczka w domu jest jednym z moich marzeń, to nie wyobrażam już sobie przerzucenia się z powrotem na papier. Dlatego tym bardziej cenię takie biblioteki jak Stockholms stadsbibliotek, które umożliwiają czytelnikom także dostęp do bogatych zbiorów e-booków. Mimo to, wciąż moja jedyna wizyta w tym miejscu była stricte turystyczna... ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze