Advertisement

Main Ad

Muzeum poczty na Gamla Stan

W Sztokholmie znajdziemy całkiem sporo mniejszych i większych muzeów tematycznych, które nie przodują w rankingach największych atrakcji turystycznych szwedzkiej stolicy. Przyznam, że większość z nich odpuściłam sobie, kiedy mieszkałam w Sztokholmie, bo dana tematyka mnie najzwyczajniej w świecie nie interesowała albo muzea te były stworzone bardziej dla dzieci niż dla dorosłych. Podczas lipcowego spaceru po Gamla Stan postanowiłam jednak nadrobić braki i zajrzeć do jednego z tych muzeów tematycznych - Postmuseum. Znajduje się ono przy ulicy Lilla Nygatan 6, zaledwie trzy minuty od stacji metra Gamla Stan. Choć nie jestem jakoś wybitnie zainteresowana tematem, to przecież wysyłać pocztówki lubię, ładne znaczki też lubię, więc w sumie co mi szkodzi dowiedzieć się czegoś więcej...? :)
A dowiedzieć więcej się tutaj nietrudno, bo w Muzeum Poczty znajdziemy sporo wystaw tematycznych poświęconych m.in. historii tej instytucji. Co więcej - jak na niezbyt popularną atrakcję turystyczną przystało - zwiedzających tu jak na lekarstwo i mogę czytać i oglądać w ciszy i spokoju. Przez cały pobyt w muzeum mignęła mi chyba tylko jedna osoba... a wcale nie zdziwiłabym się, gdyby to był pracownik ;).
Pan sprzedający bilety już na wstępie radzi mi odpuścić sobie zadedykowaną dzieciom wystawę Mały oddział pocztowy i przejść do znajdującej się na parterze części Twoja poczta. Dowiemy się tu, jak kiedyś dostarczano listy za pomocą pieszych i konnych posłańców, kiedy poczta zaczęła korzystać z busów, pociągów i rowerów, a także jak wyglądały te pojazdy kiedyś i jak wyglądają teraz. Co ciekawe, w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku nakazano szwedzkiej poczcie dostarczać zwykłe listy w ciągu jednego dnia - jeśli wierzyć statystykom w muzeum, to aż 93% przesyłek jest dostarczanych na czas. Jestem ciekawa, jak by to było w Polsce... ;)
W dalszej części wystawy można zajrzeć do oddziałów pocztowych i zobaczyć, jak mieszkali i pracowali urzędnicy pocztowi (w dawnych czasach mieszkanie i praca często stanowiły jedno pomieszczenie). Jako że pensja pracownika poczty nie była oszałamiająca, to i chętnych do pracy brakowało. Dlatego też w 1863 roku - w roku, kiedy w Stanach zniesiono niewolnictwo, a w Londynie otworzono pierwsze metro na świecie - w Szwecji pozwolono kobietom pracować na poczcie ;). W muzeum możemy zapoznać się z historią Augusty Bruhn, jednej z pierwszych szwedzkich pracownic pocztowych, która przez 47 lat pracy nigdy nie wzięła wolnego, nie zdecydowała się też na założenie rodziny.
W Postmuseum zaprezentowano również rodzaje mundurów pocztowych z różnych czasów. Dla tych, co lubią wszystkiego dotknąć, przygotowano też stroje i czapki do przymiarki. Ja akurat od takich rzeczy trzymam się raczej z daleka, bo zawsze sobie wyobrażam wszystkie choroby skóry i insekty we włosach, które na pewno miał ktoś, kto to wcześniej przymierzał i nie mogę się przełamać :P. Ci jednak, których to nie rusza, mogą sobie nawet zrobić zdjęcie w mundurze i wysłać je w formie pocztówki.
Podczas mojej wizyty w muzeum była też wystawa tymczasowa zatytułowana Pocztowa sztuka, zainspirowana podobną wystawą w kanadyjskim Muzeum Poczty w Ottawie. Sztuka związana z szeroko pojętą tematyką pocztową została stworzona zarówno przez miejscowych artystów,  jak i studentów szkół artystycznych czy członków klubu Skapande Broderi Stockholm. W wielu przypadkach te dzieła sztuki kompletnie do mnie nie trafiały, czasem nawet nie wiedziałam, co one przedstawiają... ale było też kilka ciekawostek, chociażby wyszywane pocztówki.
Fakt braku innych turystów doceniłam w pełni dopiero, kiedy dotarłam do wystawy o prostej nazwie: Hej! Postawiono tu na bardziej interaktywne atrakcje i bardzo się cieszę, że mogłam sobie spróbować niektóre z nich, bez konieczności czekania w kolejce czy przepychania się ;). Chyba najbardziej spodobała mi się możliwość przyglądania się znaczkom przez ogromne lupy, pozwalające zobaczyć zabezpieczenia. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, jak drobiazgowo zabezpiecza się znaczki pocztowe, by szybko móc wykryć podróbki.
Przyznaję, nie znam się na znaczkach, ale nawet mi podobał się Skarbiec muzeum. Filateliści wypatrzą tu mnóstwo perełek, w tym dwa znaczki z Mauritiusu z 1847 roku - pierwsze kolonialne. Ciekawostką jest też notesik z 1858 roku z powklejanymi znaczkami, uznany za jedną z pierwszych takich kolekcji na świecie. Spodobały mi się też ogromne wysuwane tablice z przypisanymi do nich latami (ułożone chronologicznie) - jak wyglądały znaczki kiedyś, a jak wyglądają dzisiaj? Z ciekawością przeglądałam te wydawane pod koniec roku, bo julpost - szwedzka poczta bożonarodzeniowa zawsze miała fajny klimat :).
Jeśli lubicie takie klimaty (ale tak naprawdę ;) ), to szczerze polecam Postmuseum. Trochę ciekawostek, sporo historii i mnóstwo znaczków. A do tego bardzo spokojne miejsce w sercu Gamla Stan, nawet w środku sezonu. Bilet kosztuje 80 koron (32,50 zł), a samo muzeum jest na maksymalnie godzinę zwiedzania :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze