Advertisement

Main Ad

Besucherwelt - z wizytą na wiedeńskim lotnisku

Wygląda na to, że przy całej obecnej sytuacji z koronawirusem jedyna sensowna okazja, by odwiedzić lotnisko, to zwiedzanie go z grupie zorganizowanej. Cały luty spędziłam na miejscu i póki co nie zapowiada się, żeby w marcu miało być inaczej. Korzystam jednak z okazji, by odkrywać nowe miejsca i atrakcje turystyczne w Wiedniu i okolicach - właśnie w ramach takiej jednej leniwej soboty zdecydowałam się na wizytę na podwiedeńskim lotnisku w Schwechat. Jako że kocham podróże, ciekawiło mnie lotnisko od podszewki - nie tylko standardowa trasa: odprawa bagażu, kontrola bezpieczeństwa i prosto do bramki. I tu świetnie w mój gust trafił program Besucherwelt - świat odwiedzającego.
Dostępna na stronie lotniska mapka umiejscawia Terminal Besucherwelt gdzieś za terminalem 1, ale kompletnie nic mi to nie mówi - choć na lotnisku bywam często, to nic takiego nigdzie nie widziałam. Postanawiam więc pojechać tam odpowiednio wcześniej, by mieć czas na błądzenie po niemałym przecież, największym austriackim lotnisku. Okazuje się jednak, że po prostu nigdy nie zwracałam uwagi na coś, co mi było niepotrzebne - strzałki kierujące do Besucherwelt są dosłownie wszędzie, zaczynając już od wyjścia ze stacji kolejowej Flughafen. Najpierw idzie się przez terminal, potem po dworze, gdzie sporo miejsc jest jeszcze w budowie i gdyby nie wszechobecne strzałki, zwątpiłabym, czy to naprawdę właściwa trasa. Jednak po kilku minutach docieram do wejścia do budynku wyraźnie oznaczonego Besucherwelt Terminal - czyli trafiłam! ;)
Na miejscu odbieram bilety, które rezerwowałam wcześniej. Szczególnie podczas wizyty w weekend polecam zarezerwować miejsce zawczasu (można to zrobić tutaj) - moja grupa była pełna, a przecież to luty, kompletnie nieturystyczny miesiąc. Standardowy bilet dla osoby dorosłej kosztuje 15,90€, a dla dziecka 10,90€ - lotnisko honoruje kartę Dolnej Austrii, z którą wejście jest darmowe. Dlaczego wspomniałam o standardowym bilecie? W ramach Besucherwelt mamy okazję skorzystać jeszcze z innych pakietów:
- A380 premium - cena: 35€ - trasa uwzględnia wejście na pokład samolotu A380 linii Emirates
- A380 tour - cena: 20€ - możliwość przyjrzenia się z bliska samolotowi, w tym załadunek, tankowanie, przygotowanie do startu
- Feuerwehr tour - cena: 20€ - wizyta w lotniskowej straży pożarnej
- Night tour - cena: 15,90€ - standardowa trasa, ale po zmroku
- Tower blick tour - cena: 35€ - wejście na wieżę kontroli lotów
- VIP tour - cena: 35€ - możliwość poczucia się jak VIP na wiedeńskim lotnisku, w połączeniu z kieliszkiem szampana w lounge'u.
Jak zatem widzicie, dla fanów lotnictwa i lotnisk, Schwechat ma całkiem sporo do zaoferowania. Ja skupiłam się jednak na standardowej trasie - zgodnie z instrukcją byłam na miejscu pół godziny wcześniej i razem z grupą innych odwiedzających czekałam na przewodnika.
Wyjście z Besucherwelt Terminal znajduje się tuż przy kontroli bezpieczeństwa, przez którą tego dnia przewijało się rekordowo mało pasażerów. Na dziesięć minut przed oficjalnym rozpoczęciem trasy skierowano nas do kontroli, po której mieliśmy przejść do bramki B32. Jako że wchodzimy na teren lotniska, obowiązują nas takie same zasady, jak przy lotach - nie możemy mieć ze sobą ostrych przedmiotów, płynów powyżej 100 ml, itd. Warto o tym pomyśleć, zwłaszcza jeśli w ciepły dzień chcemy mieć przy sobie butelkę wody - to nie przejdzie, chyba że weźmiemy pustą i napełnimy ją dopiero po kontroli. Bramki B30+ znajdują się na parterze, tuż obok kontroli bezpieczeństwa, więc nie ma nawet jak się zgubić po drodze ;). Przy bramce stoi już pracownik lotniska, który skanuje nasze bilety w kształcie karty pokładowej i każe wchodzić do podstawionego autokaru. Autobus jest piętrowy, więc szybko wchodzę na górę, by mieć jak najlepsze widoki podczas trasy ;).
No i zaczyna się część, która najbardziej mnie stresowała - godzinna przejażdżka po lotnisku... w całości po niemiecku. Zdecydowanie największym minusem Besucherwelt jest fakt, że atrakcja przygotowana jest jedynie dla niemieckojęzycznych klientów. Choć z austriackim dialektem wciąż mam ogromne problemy, nie chciałam sobie odpuścić tej trasy tylko dlatego, że nie było anglojęzycznej opcji. Czekała mnie jednak miła niespodzianka - większość informacji leciała z nagrania w płynnym, wyraźnym niemieckim (Hochdeutsch... :) ), a i przewodnik w przerwach starał się mówić wyraźnie i bez lokalnych naleciałości. Jasne, że nie wszystko rozumiałam - w końcu padało tu sporo słownictwa specjalistycznego, jednak moja znajomość języka wystarczyła już, by cieszyć się trasą.
Zatem część pierwsza programu Besucherwelt to Flughafen tour, czyli po prostu trasa po lotnisku. Autokar najpierw zajeżdża pod siedzibę straży pożarnej, potem do hangarów należących w głównej mierze do Austrian Airlines, następnie pod terminal dla VIP-ów... Przy każdym postoju dowiadujemy się coraz to nowych ciekawostek o pracy na lotnisku oraz o samych austriackich liniach lotniczych. Najbardziej brakowało mi słówek, gdy padały techniczne ciekawostki o samolotach - swoją drogą, nigdy nad tym się nie zastanawiałam, a dopiero teraz do mnie dotarło, że w samolotach nie ma biegu wstecznego. Na lotniskach są specjalne pojazdy, które wycofują samoloty do pozycji, z której będą mogły jechać prosto lub skręcać... Człowiek od lat lata, a ciągle się czegoś nowego uczy ;)
Podczas całej tej serii ciekawostek autokar krążył po płycie lotniska, podjeżdżając blisko do zaparkowanych samolotów. Dopiero jak z bliska zobaczyłam te piętrowe molochy należące do Emirates czy coś z floty Qatara, to zdałam sobie sprawę, jak malutkie samoloty ma Wizzair czy Laudamotion - austriacki Ryanair... Zajeżdżamy też pod terminal cargo, gdzie obserwujemy załadunek towarów na pokład - znów cały proces okraszony licznymi ciekawostkami.
Po mniej więcej pięćdziesięciu minutach znów podjeżdżamy do budynku lotniska, tym razem z innej strony. Podzieleni na dwie grupy wjeżdżamy większą windą na górę, gdzie czeka na nas dalsza część zwiedzania. Zanim wszyscy się zbiorą, mam dłuższą chwilę na przyjrzenie się zgromadzonej w korytarzu ogromnej wystawie modeli samolotów. Czego tu nie ma! Nie byłam w stanie wymyślić żadnej linii lotniczej, której model nie znalazłby się na wystawie. A do tego mnóstwo tu ciekawszych barw, jak chociażby kilka przykładów słynnych samolotów Air New Zealand ozdobionych w motyw z Władcy Pierścieni.
W końcu otwierają się drzwi do kolejnego punktu w programie - Erlebnisraum, czyli miejsce doświadczeń, przygód. Po boku znajduje się stolik z przekąskami i napojami - różne soki i napoje gazowane w puszkach, obok talerzyki, jednorazowe kubeczki... Nim zdążę pomyśleć, że to w sumie fajna rzecz, już na całość rzuca się grupa bachorów, która uczestniczyła w wycieczce (choć bardziej pasowałby tu czasownik przeszkadzała) z dwojgiem czy trojgiem dorosłych do opieki. Grupa otoczyła stoły, jedząc i pijąc ze wszystkiego, ignorując istnienie naczyń - choć nie pochłonęli wszystkiego, inni ludzie brzydzili się już sięgać po pozostałości... Przewodnik próbował przekrzyczeć ogólny hałas i wyjaśniać zasady, co w końcu mu się udało, po kilku próbach ;).
Razem z biletem w kasie dostaliśmy niewielką kartkę z nazwą miasta i teraz mieliśmy skierować się do jednego z czterech pomieszczeń, gdzie przy wejściu wyświetliła się właśnie ta nazwa. Każda grupa odwiedzała po kolei wszystkie pomieszczenia, podział był jedynie po to, by w mniejszej grupie można było spokojniej oglądać przedstawione filmy. Instalacje multimedialne pozwolą nam zobaczyć pracę na lotnisku, start i lądowanie z punktu widzenia pilota czy prześledzić trasę, jaką pokonuje na lotnisku nasz bagaż.
Tu skończyła się część pod opieką pracownika lotniska, ale to nie znaczy, że tylko tyle mieliśmy w cenie biletu. Obok Erlebnisraum znajdują się schody, na których stopniach zaznaczono, ilu pasażerów przewijało się przez wiedeńskie lotnisko w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Schody te prowadzą na taras widokowy, na którym już możemy przebywać więcej czasu - oczywiście w godzinach otwarcia tarasu.
Przed wejściem na taras czeka nas kolejna kontrola bezpieczeństwa, choć - na szczęście - przebiegająca bardzo szybko i sprawnie. Miłą odmianą po ostatnich kilkudziesięciu minutach po niemiecku są tablice informacyjne - przetłumaczone też na angielski. Część opowiada o działalności lotniska i pracownikach, inne przedstawiają szczegółowe informacje o samolotach, które możemy stąd oglądać. Z różnych części tarasu dobrze widać zarówno starty, jak i lądowania samolotów, a tych jest niemało - w końcu Schwechat to całkiem spore lotnisko.
Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję uczestniczyć w Besucherwelt - z całego serca polecam. To możliwość spojrzenia na lotnisko z kompletnie innej perspektywy, niż widzi to przeciętny pasażer. A przy ładnej pogodzie na tarasie można stać naprawdę długo - przynajmniej dla mnie jest coś fascynującego w oglądaniu, jak taka wielka maszyna odrywa się od ziemi... Tylko wypadałoby się ciepło ubrać, bo cóż, wieje... ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze