Advertisement

Main Ad

Akropol bez tłumów

Byłam wcześniej w Atenach dwukrotnie - raz w lipcu i raz w grudniu. Podczas każdej z tych podróży wchodziłam na Akropol i miejsce to pozostało w mojej pamięci jako masakrycznie zatłoczone. Sezon czy nie - zawsze było tu mnóstwo ludzi. Nie planowałam więc kolejnej wyprawy na wzgórze, zwłaszcza, że ostatnio byłam tam dziewięć miesięcy temu - na tyle niedawno, że nieszczególnie mnie tam znowu ciągnęło. Jednak podczas niedzielnego spaceru przechodziłam obok Akropolu i ze zdziwieniem zobaczyłam, że nie ma żadnej kolejki do kasy. Jedna dziewczyna podeszła, minęła kasę i weszła, dostając bilet od pani stojącej przy bramkach. Uruchomiłam Google'a w telefonie i po chwili wyrzuciło mi odpowiedź: ostatni weekend września to Europejskie Dni Dziedzictwa, które Grecja świętuje, oferując darmowy wstęp do wielu zabytków. I choć zwiedzać Akropolu nie planowałam, brak kolejki i wstęp za darmo zrobiły swoje - zdecydowałam się wejść choć na chwilkę... ;)
Weszłam na teren Akropolu, czując się coraz dziwniej z każdym krokiem. Było pusto, cicho i spokojnie. Szłam ścieżką powoli pod górę, nie napotykając w ogóle ludzi. Zaczęłam się zastanawiać, czy to dlatego, że jest niedziela rano? Ale z drugiej strony, była już prawie 10 - to już nie tak znowu rano. W grudniu byłam o podobnej porze i było dużo tłoczniej, a to przecież nie był sezon. Teraz miałam ciepły i słoneczny weekend (w ciągu dnia odczuwalna temperatura przekroczyła 30 stopni), wstęp darmowy - powinny być tłumy. Jednak coraz więcej granic zamykało się na jesień, coraz mniej zagranicznych turystów mogło przyjechać do Grecji... Korona zrobiła swoje i nagle okazało się, że nawet Akropol można zwiedzać na spokojnie - ostatnie, w co bym sama uwierzyła jeszcze rok temu.
Pierwszych turystów spotkałam przy odeonie Heroda Attyka - odeony to takie mniejsze wersje starożytnych teatrów, dla akustyki przykryte dachami. Oczywiście, do dnia dzisiejszego żaden drewniany dach się tutaj nie zachował, bo odeon powstał w 161 roku na południowo-zachodnim zboczu wzgórza. Na teren odeonu można wejść tylko przy okazji koncertów, które organizowane są tutaj ze względu na akustykę oraz niecodzienny klimat tego miejsca. Podczas standardowego zwiedzania Akropolu możemy jednak tylko spojrzeć na scenę i rzędy widowni z góry.
Na więcej osób można było trafić na schodach prowadzących na sam szczyt wzgórza. Paru pojedynczych turystów, jedna kilkuosobowa wycieczka z przewodnikiem... W porównaniu z tłumami, jakie tu się normalnie przewijały - pustki. Było na tyle spokojnie, że mogłam rozstawić na jednej z ławeczek statyw i zrobić sobie kilka zdjęć bez wchodzących w kadr turystów. Marzenie ;)
No i znalazłam się w końcu na samym szczycie wzgórza. Ateński Akropol to jedno z najbardziej znanych stanowisk archeologicznych na świecie, a zarazem największa atrakcja turystyczna Grecji. Szczyt wysokiego na ok. 150 m n.p.m. wzgórza to duży i płaski teren - efekt zagospodarowania tych terenów jeszcze od czasów epoki brązu. Z historią spotykamy się tu na każdym kroku, ale ta, która ciekawi mnie najbardziej, sięga ok. VIII w. p.n.e. - to wtedy na Akropolu zaczęto czcić Atenę. Mniej więcej dwieście lat później rozpoczęła się budowa potężnych świątyń na wzgórzu, jednak najlepsze czasy Akropol wciąż miał jeszcze przed sobą.
V wiek p.n.e. uważa się za złoty wiek Aten, to wtedy u władzy był jeden z najwybitniejszych greckich polityków, Perykles. Rozpoczął on jeden z największych projektów w historii Aten (sam nie dożył jego ukończenia) - dążył do odzyskania pozycji miasta sprzed wojen z Persami, a jednym ze sposobów była budowa nowych świątyń na Akropolu. Do pracy na wzgórzu Perykles zatrudnił dwóch wybitnych architektów - Kallikratesa i Iktinosa, współpracował z nimi najsłynniejszy rzeźbiarz starożytnej Grecji - Fidiasz. Stworzył on ogromny posąg Ateny, który - niestety - nie zachował się do dnia dzisiejszego.
To właśnie z rąk tej trójki wyszły największe zabytki Akropolu - w tym słynny Partenon. Dorycka świątynia Ateny Dziewicy (Partenos - stąd i nazwa zabytku) zbudowana została z marmuru pentelickiego. Partenon powstał w miejscu innej, zniszczonej przez Persów świątyni. Nowsza budowla utrzymała się na wzgórzu w dobrym stanie przez kilkaset lat, zniszczenia spowodowane pożarem zostały usunięte w IV w. Niestety, kolejne wieki nie obchodziły się ze świątynią Ateny zbyt łaskawie - usunięto starożytne rzeźby, zamieniono ją w kościół katolicki, potem Turcy przerobili ją na meczet, a następnie magazyn amunicji (wybuch w nim zniszczył sporą część Partenonu). Dziś możemy oglądać jedynie ruiny, które chyba już na zawsze będą w renowacji. Pierwszy raz byłam na Akropolu 13 lat temu i wciąż, niezmiennie, mogłam oglądać Partenon otoczony rusztowaniami. Wiadomo, z czasem znajdują się one w innych miejscach, ale wciąż tam są ;). Jako miłośniczka architektury sakralnej wiele bym oddała, by móc zobaczyć jakąś starożytną świątynię w jej oryginalnym wystroju, niezniszczoną przez następujące potem religie. Marzenie ściętej głowy... :)
Kolejna świątynia, równie sławna co Partenon, to Erechtejon - wzniesiona w stylu jońskim na cześć Erechteusza, mitycznego władcy Aten. Poświęcono ją Atenie (raczej bez zaskoczenia) oraz Posejdonowi. Według mitologii świątynia powstała w miejscu sporu Ateny i Posejdona o to, kto przejmie opiekę nad miastem. Atena podarowała mieszkańcom drzewo oliwne, pokonując w ten sposób boga mórz i oceanów. Podobnie jak Partenon, Erechtejon najpierw został zamieniony w kaplicę katolicką, potem zaś Turcy urządzili tu harem. Dopiero w XX wieku Grecy zadbali o odnowę świątyni - słynne kariatydy (figury kobiece podtrzymujące część sklepienia) to dziś tylko kopie, oryginały trafiły do muzeum (pięć w Atenach, jedna... w Londynie - czego w tym Londynie nie ma...?).
Na szczycie Akropolu znajduje się też platforma widokowa, z której można spojrzeć na miasto. Choć nie jest to najwyższe wzgórze w Atenach, to jednak jego centralne położenie zapewnia naprawdę piękne widoki. Przy wejściu na platformę stał pracownik, który pilnował, by nie gromadziło się tam zbyt dużo ludzi. Zachęcił mnie do wejścia - zapraszam, na górze prawie nikogo nie ma, masz szczęście. Wszedł też za mną, bo z krótkiej rozmowy wyłapał, że historią się interesuję - pokazywał mi co ciekawsze obiekty widoczne z góry i przez kilka minut opowiadał różne ciekawostki historyczne. W pracy mu to nieszczególnie przeszkodziło, bo w międzyczasie na platformę weszły może ze dwie dodatkowe osoby, które też z ciekawością się mu przysłuchiwały. Z Akropolu świetnie widać świątynię Zeusa Olimpijskiego, obie agory - grecką i rzymską, Wieżę Wiatrów... Starożytne Ateny całkowicie poprzeplatały się już z nowoczesnym miastem.
Im robiło się później, tym więcej turystów pojawiało się na Akropolu. Czy dużo? Sami oceńcie po poniższych zdjęciach. Dla mnie wciąż były to pustki w porównaniu ze standardową ilością odwiedzających wzgórze. Sporo z pojawiających się na Akropolu osób to pracownicy pilnujący, by przestrzegać anty-covidowych zasad. Maseczki na szczęście nie trzeba było nosić (za wyjątkiem wejścia, przy kasach biletowych), ale w miejscach, gdzie mogło być tłoczno, pozaznaczano konieczny dystans. Poza tym zwiedzanie Akropolu teraz polega na chodzeniu za strzałkami, nie można już swobodnie błądzić po wzgórzu, ale trzeba oglądać ruiny w określonej kolejności. Nieszczególnie mi to przeszkadzało - wiele miejsc wprowadziło podobne zasady i chyba powoli się już do nich przyzwyczajam... Dopóki da się rozstawić statyw do zdjęć bez przeszkadzania innym ludziom, jest dobrze ;)
Choć powiedziałam sobie, że wejdę tylko na chwilę, na Akropolu spędziłam sporo czasu, zajęło mi to większość przedpołudnia. Było ciepło, ale nie gorąco, widoczność bardzo dobra, a błękitne niebo sprzyjało robieniu dziesiątek zdjęć ;). No i chciałam się nacieszyć tym miejscem bez tłumów - pewnie drugi raz mi się to już nie zdarzy. Kiedy schodziłam na dół, przy kasie zobaczyłam zaledwie jedną osobę, wciąż nie było tu spodziewanych kolejek... Do tego jedna z pracownic zaczepiała ludzi, czy mają ochotę wejść na Akropol, bo dzisiaj darmowe wejście. Świat się kończy :).
Swoją drogą - normalny bilet na Akropol w sezonie (kwiecień-październik) kosztuje 20 €, poza sezonem - 10 €. Jednak są właśnie takie dni, do których jakoś mam szczęście, że wstęp do różnych greckich zabytków jest darmowy. Są to:
- 6 marca - w rocznicę śmierci Meliny Mercouri,
- 18 kwietnia - Międzynarodowy Dzień Ochrony Zabytków,
- 18 maja - Międzynarodowy Dzień Muzeów,
- 28 października - greckie święto Dzień Ochi,
- ostatni weekend września, czyli wspomniane już Europejskie Dni Dziedzictwa,
- pierwsza niedziela miesiąca poza sezonem (listopad-marzec).
Poza Akropolem można wtedy zwiedzać za darmo także inne starożytne zabytki, więc jest to sposób na sporą oszczędność. Do tego dla miłośników kotów Ateny to raj na ziemi. Ktoś na murku pod Akropolem rozsypał trochę karmy - można było zobaczyć, że te zwierzaki są po prostu wszędzie... :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze