Advertisement

Main Ad

Blumengärten Hirschstetten - kwiatowy raj we wschodnim Wiedniu

Wiedeń ogród HirschtettenW Wiedniu zielonych obszarów jest całkiem sporo (choć może nie na moim Meidlingu, ale nie można mieć wszystkiego ;) ), więc dobrze co jakiś czas wybrać się do któregoś z parków, gdzie mnie dotąd nie było. Blumengärten Hirschstetten miałam na swojej liście do zobaczenia już od ponad roku, gdy o ogrodzie wspomniał mi znajomy, sugerując, że na pewno mi się spodoba. Ogród znajduje się jednak w 22 dzielnicy (Donaustadt), a ja po drugiej stronie Dunaju bywam bardzo rzadko. Jechać specjalnie kilkadziesiąt minut, by pospacerować po parku...? Aż tak to mnie nie kusiło. Ale w czerwcu przyjechali do Wiednia moi rodzice, a Blumengärten Hirschstetten było jednym z miejsc, które moja mama chciała odwiedzić. Skoro zaś pogoda wręcz zachęcała do spacerów po dworze, stwierdziłam, że czas najwyższy zobaczyć, co to za ogród... ;)
Do ogrodu najłatwiej dojechać na dwa sposoby - pociągiem na stację Wien Hirschstetten albo tramwajem 26, którym szybko podjedziemy do metra U1. My jechaliśmy pociągiem i po kilku minutach spaceru ze stacji dotarliśmy do wejścia do ogrodu. Minęliśmy parking, zamknięte szklarnie, rzędy pozamykanych budek... Aż zaczęliśmy się martwić, czy w ogóle cokolwiek jest tu otwarte? Na szczęście dotarliśmy w końcu do pawilonu informacyjnego i okazało się, że właściwy ogród zaczyna się dopiero tutaj ;). I choć faktycznie do szklarni ani palmiarni się wejść nie dało, to jednak tereny na zewnątrz są na tyle duże i ciekawe, że można tu spokojnie spędzić trochę czasu.
Ogród Hirschstetten był początkowo miejscem, w którym hodowano rośliny, które następnie przesadzano do innych ogrodów miejskich. W obecnym miejscu znajduje się zaledwie od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, ale jego historia (najpierw w okolicy Weißgerber) sięga 1860 roku. Ogród kilkukrotnie przenoszono - przeprowadzka z lat pięćdziesiątych została wymuszona zniszczeniami wojennymi w poprzedniej lokalizacji. Z czasem jednak hodowla roślin tylko na sprzedaż i do innych ogrodów stawała się coraz mniej opłacalna, postanowiono więc udostępnić Blumengärten Hirschstetten odwiedzającym. Od 2002 roku możemy więc spacerować wśród roślin od połowy marca do połowy października - poza sezonem dostępna jest jedynie palmiarnia.
Zaczęliśmy spacer od wschodnich części ogrodu, mijając charakterystyczny plac zabaw przypominający świat owadów, sady owocowe i przechodząc przez lasek bambusowy. Wszędzie po bokach odbijały mniejsze ścieżki, prowadzące jeszcze do innych części ogrodu. Przy wejściu do niektórych ogródków znajdowały się też tablice informacyjne, kto się danym miejscem opiekuje - nie wszędzie się też dało podejść bardzo blisko, żeby nie niszczyć roślinności.
W centrum ogrodu znajduje się oczko wodne - z jego jednej strony biegnie drewniany mostek, a z drugiej zrobiono niewielką plażę, rozstawiono leżaki i parasole. My byliśmy w parku około południa, to nie było już co liczyć na wolny leżak, ale sam pomysł zrobienia mini-plaży w środku ogrodu bardzo przypadł mi do gustu :). 
Bardzo klimatyczna jest zachodnia część Blumengärten Hirschstetten. Mamy tu piękny ogród różany, z miejscem idealnie przygotowanym do organizacji ślubów plenerowych. Alejkę z magnoliami i huśtawkami zamiast ławek. Spory labirynt, który podczas naszej wizyty wyglądał na świeżo zasadzony, więc jeszcze i zamknięty, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, ile tu będzie zabawy, gdy krzaki odpowiednio urosną ;). Na końcu doszliśmy też do gospodarstw domowych, gdzie można zobaczyć nie tylko roślinność, ale też trochę zwierząt domowych, takich jak drób czy kozy.
Północna część przyciągnie zapewne bardziej rodziny z dziećmi, bo tutaj jest najwięcej zwierząt. Poza tymi gospodarczymi, znajdziemy tu też ptaki (bociany i sowy), dzikie koty czy żółwie. No i biegające świstaki, których wszędzie tu pełno. To zapewne jeden z głównych powodów, dla którego na teren Blumengärten Hirschstetten nie można wprowadzać psów (z wyjątkiem psów-przewodników). Zresztą to nie jedyny zakaz obowiązujący w ogrodzie - nie można karmić zwierząt, urządzać pikników (za wyjątkiem specjalnie wyznaczonych stolików), jeździć na rowerze czy hulajnodze, grać w piłkę... To bardziej zadbany ogród a nie park miejski, więc ciężko mi było uwierzyć, że wstęp tutaj jest darmowy :).
Niektóre części Blumengärten Hirschstetten tworzą mini-ogrody tematyczne. Mamy tu więc klimatyczny, pełen rzeźb ogród indyjski, kompletnie w innym klimacie - z roślinnością bardziej pustynną - ogród meksykański oraz ogród chiński, będący nieco nowszą częścią parku. Charakteryzują się one nie tylko roślinnością charakterystyczną dla danych obszarów, ale także elementami architektury i wspomnianymi już rzeźbami.
Blumengärten Hirschstetten to jedno z takich miejsc, do których długo zwlekałam z wybraniem się, a potem niesamowicie mi się podobało. Jestem pewna, że gdybym miała tam nieco bliżej, zaglądałabym do ogrodów regularnie. Ode mnie to 45 minut pociągiem, godzina, jeśli wybrałabym metro i tramwaj... Za długo, by wybrać się tylko na spacer, ale zapewne zechcę tam jeszcze zajrzeć wiosną - w czerwcu sporo roślin już przekwitło, a przecież spacer wzdłuż alejek pełnych magnolii też musi robić wrażenie... ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze