Advertisement

Main Ad

Zamek Riegersburg

Austria, zamek Riegersburg
- Jak już pojedziesz do fabryki czekolady Zottera - rzucił znajomy Austriak, wiedząc, że takie plany mi chodzą po głowie - to popatrz sobie też na pobliski zamek Riegersburg. Bo jak już tam pojedziesz, to musisz obskoczyć oba miejsca. A tobie się na pewno spodoba.
Co do tego, to nie miałam żadnych wątpliwości ;). A dzień, w którym mogłam do woli testować pyszne, austriackie czekolady, a potem spalać te kalorie, wchodząc na wzgórze zamkowe, musiał być dobrym dniem. Zamek Riegersburg dzieli od fabryki Zottera zaledwie 4,5 km, a że autobusy kursują tędy zaledwie parę razy dziennie, dystans ten pokonałam piechotą. Im bliżej podchodziłam, tym coraz lepiej widziałam twierdzę górującą nad okolicą... :)
Dotarłam do kas od strony ścieżki biegnącej na górę, do zamku - po drugiej stronie jest parking i wagonik, którym można wjechać na wzgórze. Miałam do wyboru trzy rodzaje biletów:
- za 6 € - sam wjazd i zjazd wagonikiem,
- za 19 € - wjazd, zjazd i muzea zamkowe,
- za 28 € - wjazd, zjazd, muzea oraz birds show dla tych, co lubią sobie popatrzeć na sokoły siadające komuś na ręce... Nie moja rozrywka akurat.
Zdecydowałam się więc na opcję środkową, choć nie planowałam korzystać z wagonika - sporo się traci z tego, co można zobaczyć podczas wchodzenia na górę. Ścieżka biegnie wzdłuż murów i przez bramy, a powoli w dole coraz lepiej widać miasteczko. Jeśli ktoś wykupi na dole tylko wagonik, to na górze może jeszcze za 13 € dokupić wejście do muzeów. Nie ma jednak takiej opcji przy wejściu od strony ścieżki - nawet, jak się nie korzysta z wjazdu, trzeba zapłacić 6 € za samą możliwość skorzystania. Trochę mnie to podirytowało, bo nie lubię wyrzucać pieniędzy w błoto, a za te 6 € to można było dokupić jeszcze coś słodkiego u Zottera przecież ;).
Zanim jednak o samym zwiedzaniu, najpierw trochę historii! Pierwsze pisemne wzmianki o Riegersburgu pochodzą z 1138 roku, jeszcze pod nazwą Ruotkerspurch. W ręku linii Riegersburgów zamek był zaledwie do 1249 roku, a potem przechodził z rąk do rąk - listę wszystkich znaczniejszych właścicieli można znaleźć na stronie internetowej Riegersburga. W 1822 roku zamek został zakupiony przez księcia Johanna von Liechtenstein i po dziś dzień należy do rodziny Liechtensteinów. Właściciele pomieszkują w miasteczku pod zamkiem, który został zamieniony w muzeum i udostępniony odwiedzającym.
Zatem weszłam na górę - mijając mury i bramy, zamkowe winnice (produkuje się tu miejscowe wino, ale nie miałam okazji spróbowania) oraz wejście na pokazy z ptakami. Przy samej bramie, już na górze, znajduje się też restauracja (idealna okazja, by kupić coś zimnego do picia po wchodzeniu na wzgórze przy 30 stopniach ;) ) oraz niewielki warsztat, w którym można się przyjrzeć, jak przed wiekami wykonywano broń. A dla dzieciaków znajdą się i place zabaw, choć tę część - jak można się domyślić - ominęłam ;).
Riegersburg obejmuje trzy niewielkie muzea - a dokładniej dwa małe i jedno nieco większe ;). Wszystkie są w cenie biletu zamkowego. Na pierwszy ogień zajrzałam do Muzeum Czarownic. Wystawy dotyczą tu głównie polowań na czarownice w Styrii - do połowy XVIII wieku wytoczono proces o czary ok. 300 osobom. Najwięcej procesów było w XVII wieku, a najbardziej znany miał miejsce w Feldbach w latach 1673-75, to wtedy oskarżono Katharinę Paldauf, kwiatową wiedźmę, której figurę można zobaczyć w muzeum. Jak można się domyślić, procesy o czary nie były prowadzone w najprzyjemniejszej atmosferze, sporo na wystawach informacji o torturach i paleniu na stosie, nie jest więc to wystawa dla najbardziej wrażliwych (choć starano się przedstawić tematykę w jak najmniej brutalny sposób, trzeba im to przyznać).
Kolejne odwiedzone przeze mnie wystawy to Muzeum Broni. Riegersburg przez lata był potężną fortecą, nic więc dziwnego, że w zamkowej zbrojowni znalazło się mnóstwo rodzajów broni sprzed wieków, które można było pokazać na wystawach. Zbroje i hełmy, miecze i pistolety, a przy okazji ciekawa miniatura przedstawiająca cały Riegersburg. Generalnie uznałam to muzeum za najnudniejszą część zamku, bo choć interesuję się takimi rzeczami, to po prostu nie przedstawiono tu niczego oryginalnego, co mocniej przykułoby moją uwagę.
Trzecie i główne muzeum to po prostu Muzeum Zamkowe. Co nieco zachowanego wystroju oraz wystawy poświęcone dwóm kobietom: pierwszą była wspomniana już i oskarżona o czary Katharina Paldauf, a drugą Elisabeth Katharina von Galler - pani na zamku w latach 1637-72. Wokół obu krążą różne legendy, z którymi można zapoznać się na wystawach. Warto też przyjrzeć się samemu wystrojowi zamku - mi najbardziej przypadły do gustu piękne sufity, którym jednak trudno było zrobić dobre zdjęcie pod odpowiednim kątem... :(
W 1658 roku, czyli za czasów Gallerin, w zamku powstała tzw. Biała Sala, barokowy pokój jadalny. Znów najbardziej rzuca się w oczy pięknie udekorowany sufit z freskami autorstwa Johanna M. Ottona. Na ekranach przedstawiono też filmy ukazujące tańce w Białej Sali, a tancerze poprzebierani byli w XVIII-wieczne stroje. Zwiedzanie zamku kończy się przy kaplicy zamkowej św. Mikołaja - powstała w stylu gotyckim ok. 1400 roku, barokowy ołtarz dodano jednak później.
Zamek Riegersburg zbudowano na wysokości 450 m, więc z góry mamy naprawdę piękny widok na okolicę - ja szczególnie uwielbiam te ciągnące się wzdłuż stoków winorośle... :) Generalnie wokół wzgórza nie ma nic konkretnego, ot, wioski, pola i lasy, ale myślę, że całość i tak tworzy fajny klimat, więc rozumiem i tych, co płacą tylko za wjazd na górę, by przy takim widoku posiedzieć sobie w restauracji z lampką miejscowego wina...
Myślę, że wizyta na zamku to fajne uzupełnienie zwiedzania fabryki czekolady - przyznaję jednak bez bicia, fabryka Zottera podobała mi się bardziej ;). Zamek jest fajny, ale w środku spędzimy może godzinę-półtorej. A gdy do tego dodamy fakt, że przynajmniej w jedną stronę warto skorzystać ze ścieżki zamiast wagonika, to nagle te 19 € za bilet wydaje mi się nieproporcjonalnie wysoką ceną. Wystawy są opisane po niemiecku, dostępne są do tego skrótowe informacje po angielsku - często jednak niewyczerpujące tematu. Cieszę się, że miałam okazję tu zajrzeć, dowiedziałam się trochę nowych rzeczy, a Biała Sala wywarła na mnie spore wrażenie... ale myślę, że już tu nie wrócę, zobaczyłam i wystarczy ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze