Advertisement

Main Ad

Tallińskie katedry... i inne świątynie

Jak w każdym większym mieście z mnóstwem historii, także w Tallinie moje zwiedzanie w dużej mierze skupiało się na odwiedzaniu świątyń - szczególnie tych starszych. Estońska stolica jest tu ciekawostką samą w sobie, bo znajdziemy w niej aż trzy katedry, o mnogości innych, mniej znaczących świątyń nie wspominając. Skąd aż trzy? Cóż, ze względu na dość skomplikowaną estońską przeszłość - ziemie te na przestrzeni wieków były podbijane przez sąsiadów, a Szwedzi, Rosjanie i Polacy przynosili wraz z wojennymi zniszczeniami także swoją religię. Według cenzusu z 2011 roku dominującym wyznaniem w Estonii było prawosławie... choć słuszniej byłoby powiedzieć, że dominującą religią był brak religii. Ponad połowa Estończyków zadeklarowała się bowiem jako osoby niewierzące, a kolejne 17% nie zadeklarowało nic. W takim przypadku to dominujące prawosławie wyznaje zaledwie 16% mieszkańców kraju i - bez zaskoczenia - cerkwie są zdecydowanie najpiękniejszymi świątyniami w Estonii. Na drugim miejscu są protestanci (luteranie), których jest około 10%. O reszcie ze statystycznego punktu widzenia nie ma nawet co wspominać, bo żadne inne wyznanie nie dobiło w tamtym spisie do chociażby 0,5%, ale dalej w kolejności znaleźli się baptyści, katolicy i świadkowie Jehowy. Nie ma się więc co dziwić, że chociaż katolicy też postawili sobie w Tallinie katedrę, to nie dorównuje ona kompletnie dwóm należącym do większych wyznań - w gruncie rzeczy rzymskokatolicka katedra w estońskiej stolicy przypomina przeciętny kościół. Mimo to pokażę Wam tutaj wszystkie trzy... a także dwie inne świątynie, które odwiedziłam podczas pobytu w Tallinie.

KATEDRA ŚW. ALEKSANDRA NEWSKIEGO

Główny sobór Estońskiego Kościoła Prawosławnego powstał pod koniec XIX wieku, a status katedry uzyskał w roku 1990. Podobnie jak - wybudowany zresztą w podobnym okresie i również poświęcony temu samemu świętemu - sobór warszawski, ten w Tallinie został zbudowany, by podkreślić panowanie rosyjskie na tych terenach. Miejsce wybrano nieprzypadkowo - na wzgórzu Toompea, dokładnie naprzeciwko zamku, który obecnie pełni funkcję parlamentu. Jednak w przeciwieństwie do Polaków, po uzyskaniu niepodległości Estończycy postanowili zachować rosyjską cerkiew. Choć nieczynny podczas nazistowskiej okupacji, sobór przetrwał obie wojny, a także późniejsze plany przebudowania go na chociażby planetarium. Dopiero w 1995 roku wpisano świątynię na listę zabytków i może dzięki temu nie słyszy się już o różnych pomysłach, co jeszcze innego można zrobić w jej wnętrzach... ;)
Pięć charakterystycznych kopuł góruje nad budynkiem - nie da się go więc nie zauważyć, spacerując po okolicy. Ale choć cerkiew wywiera wrażenie i z zewnątrz, to dopiero jej wnętrza naprawdę przyciągają uwagę. Pięknie zdobiony ikonostas znajduje się na ołtarzu głównym św. Aleksandra Newskiego (patron świątyni nie był wybrany przypadkowo - budowę cerkwi rozpoczęto w roku, w którym car Aleksander III ocalał z katastrofy kolejowej), mniejsze ikonostasy znajdziemy też na ołtarzach bocznych. Jak zwykle w cerkwiach moją uwagę przykuły malowidła naścienne - tutaj zaprojektował je Michaił Prieobrażenski. Niestety, nie można było swobodnie chodzić po soborze, jedynie tylna część została udostępniona turystom.

KATEDRA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY

Za wstęp do luterańskiej katedry trzeba zapłacić 2 € - nie jest to dużo, ale byłam zaskoczona, bo w poprzedniej świątyni przecież nie płaciłam... Szybko jednak zrozumiałam, dlaczego tak jest ;). To najstarszy kościół Tallina, założony jeszcze przez Duńczyków w XIII wieku i po prostu jestem w stanie uwierzyć, że taki zabytek w utrzymaniu jest znacznie droższy niż licząca niewiele ponad sto lat cerkiew. Oczywiście obecna świątynia przeszła na przestrzeni wieków odpowiednie przebudowy - sporo trzeba było odnawiać po potężnym pożarze, który zniszczył Tallin w XVII wieku (sam budynek jednak przetrwał katastrofę). Dlatego budynek w obecnej formie sięga XV wieku, a wystrój kościoła jest nieco nowszy - to głównie wieki XVII i XVIII.
Lubię kościoły, w których czuć historię, a tallińska katedra protestancka zdecydowanie jest jednym z takich kościołów. Nie ma się tu co spodziewać katolickiego przepychu, który dominował w okresie baroku, luteranie stawiali raczej na prostotę. Główną dekoracją są tu liczne herby i flagi, do tego sporo grobowców i sarkofagów, z których najstarsze sięgają nawet XIII wieku. Jedynie organy są nieco nowsze, zbudowano je na początku XX wieku. W kościele panował półmrok, trochę światła dostawało się przez wąskie okna, resztę rozświetlały - choć nie za mocno - złocone żyrandole. Efekt był niesamowity i choć nie jest to jeden z najpiękniejszych kościołów, jakie w życiu widziałam, to na pewno jeden z bardziej klimatycznych, z przyjemnością spędziłam w środku wiele czasu.

KATEDRA ŚW. PIOTRA I PAWŁA

Jak już wspomniałam na wstępie, rzymskokatolicka katedra kompletnie nie umywa się do tych prawosławnej i protestanckiej. Powstała w połowie XIX wieku, po tym, jak Rosjanie zdobyli kraj i zapewnili wolność wyznania (wcześniej Szwedzi trzymali się protestantyzmu i nie byli równie tolerancyjni jak współcześnie ;) ). Katedrę zaprojektował pracujący dla Rosji włoski architekt Carlo Rossi (jak go wrzucicie w Google, to i tak wyświetli się Wam wino, cóż poradzić) - była to neogotycka bazylika, z zewnątrz celująca raczej w neoklasycyzm. W międzyczasie jednak sporo przebudowano i w efekcie dziś można zwiedzać dość nowoczesny kościół, wciąż przywodzący mi na myśl bardziej protestancki styl. No niestety, nic szczególnego...

KOŚCIÓŁ DUCHA ŚWIĘTEGO

Jak można ocenić, patrząc po katedrach, Rosjanie mieli pieniądze, a Szwedzi mieli klimat. Bo katedra NMP nie jest jedynym klimatycznym, średniowiecznym kościołem protestanckim, do którego koniecznie trzeba zajrzeć w Tallinie. Nie wiadomo dokładnie, kiedy zbudowano kościół Ducha Świętego, ale pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1319 roku, więc bądź co bądź - było to dawno temu. Wiadomo, były przebudowy i rekonstrukcje, ale wystarczy wejść do środka, by poczuć, że te mury pamiętają czasy średniowiecza :). Dla Estończyków ta położona w centrum miasta świątynia ma jeszcze szczególne znaczenie - to pierwszy kościół, w którym były odprawiane nabożeństwa po estońsku. Tu też zapłaciłam za wstęp - 1,50€, ale znów uważam, że kompletnie było warto. 
Jest to dwunawowa świątynia i już samo ułożenie sprawia, że człowiek czuje się wewnątrz nieco nietypowo. Tylną część obu naw zdobią organy - jedna z nowszych części kościoła, bo pochodzą z 1929 roku. Mocno kontrastują więc z ołtarzem stworzonym przez Bernta Notke, późnogotyckiego artystę tworzącego w XV wieku. Piękny, drewniany ołtarz powstał w roku 1483 i przedstawia Ducha Świętego oraz dwunastu apostołów. Wzdłuż ścian kościoła biegną drewniane, XVII-wieczne galerie, pięknie zdobione scenami biblijnymi. Nawet XX-wieczne witraże w oknach tutaj pasują, bo też sprawiają wrażenie starszych... Miałam to szczęście, że kiedy weszłam do pustej świątyni, właśnie jakiś facet ćwiczył grę na organach i muszę przyznać, akustyka też jest tu świetna. Kościół Ducha Świętego to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych i najciekawszych miejsc w Tallinie - naprawdę warto tu zajrzeć!

KOŚCIÓŁ ŚW. JANA

To była w sumie pierwsza świątynia, którą odwiedziłam w Estonii, ale że wywarła na mnie najmniejsze wrażenie, to trafi na sam koniec ;). Kościół luterański poświęcony Janowi Ewangeliście wybudowano w Tallinie w latach sześćdziesiątych XIX wieku, żeby odciążyć nieco kościół Ducha Świętego, który nie mieścił już wszystkich wiernych. Nowa świątynia jest więc zdecydowanie większa i reprezentuje styl neogotycki. Wystrój wnętrza to wiek XIX i XX - to jest akurat najzwyklejszy protestancki kościół, bez żadnych szczególnych dekoracji. Ot, miejsce modlitwy a nie atrakcja turystyczna ;).

Naturalnie w estońskiej stolicy świątyń jest znacznie więcej. Naprawdę warto zajrzeć do pięknie zdobionych cerkwi, lecz tam akurat nie można było fotografować. Byłam w Tallinie w poniedziałek i w święto państwowe, więc część kościołów, które pełnią funkcje turystyczne a nie religijne było pozamykanych. Nie udało mi się więc na ten przykład wejść do słynnego kościoła św. Mikołaja, w którym obecnie znajduje się muzeum. Mniejsze kościółki były zamknięte, bo tak i już, więc mogłam sobie oglądać tylko architekturę zewnętrzną. Wciąż jednak cieszę się, że udało mi się zobaczyć katedry prawosławną i luterańską oraz przepiękny kościół Ducha Świętego - to prawdziwe perełki Tallina!

Prześlij komentarz

0 Komentarze