Advertisement

Main Ad

Wiedeńskie Muzeum cyrku i klaunów

Wiedeń Muzeum Cyrku
Do cyrków mam stosunek mocno ambiwalentny. Klaun to dla mnie postać bardziej przerażająca niż zabawna (a jako anty-fanka horrorów nie widziałam nawet słynnego Tego Kinga ;) ), a wykorzystaniu zwierząt do takiego rodzaju rozrywki jestem mocno przeciwna. Z drugiej strony wręcz uwielbiam wszelakie sztuczki magiczne i pokazy iluzjonistów, nie mam też nic przeciwko oglądaniu wymyślnych akrobacji na scenie (i nad nią). Muzeum cyrku i klaunów położone przy wiedeńskim Praterze (parę kroków od hali Wien Messe) nie było jednak nigdy na liście miejsc, które koniecznie chciałam odwiedzić w austriackiej stolicy. W końcu zawędrowałam tam dość spontanicznie - była niedziela, wyjątkowo nie miałam na nią żadnych planów, a zimowa pogoda nie sprzyjała aktywności na dworze. Zaczęłam więc przeglądać wiedeńskie muzea i wpadło mi w oko właśnie to - otwarte jedynie w niedziele między 10 a 13. No to postanowiłam sprawdzić... ;)
Muzeum cyrku i klaunów jest nierozłącznie związane z postacią Heina Seitlera. Ten dziennikarz, aktor i klaun urodził się w 1902 roku, a w okresie międzywojennym postanowił podzielić się swoją cyrkową pasją nie tylko poprzez pisanie artykułów tematycznych. W 1935 roku założył w dzielnicy Josefstadt Muzeum Cyrku (Circusmuseum), wciąż jednak rozwijał swoją prywatną kolekcję przedmiotów związanych z tą tematyką. Pod koniec lat sześćdziesiątych Seitler podarował swoją kolekcję miastu w ramach otwartego w 1968 roku Muzeum cyrku i klaunów, którego dyrektorem był aż do swojej śmierci w 1974 roku. Początkowo mieściło się ono przy Karmelitergasse, dopiero w 2011 roku przeniesiono je do obecnego budynku przy Ilgplatz 7.
Nie jest to duże muzeum - kilka pomieszczeń, na które wystarczy nam kilkadziesiąt minut. Zebrano tu różne przedmioty związane z cyrkami i klaunami w Austrii, na niewielkim ekranie można obejrzeć fragmenty dawnych pokazów. Mało jest do czytania - brakowało mi tu jakiegoś ogólnego wprowadzenia do tematu, np. pierwsze cyrki w Austrii, jak takie atrakcje były regulowane prawnie, jak to wygląda współcześnie... Oczywiście w muzeum znajdziemy też trochę tabliczek informacyjnych, ale dotyczą one raczej krótkiej historii konkretnego cyrku lub biografii konkretnego klauna. To akurat uznałam za nieszczególnie interesujące ;). Jako że jest to niezbyt turystyczne muzeum - mimo lokalizacji tuż przy Praterze - wystawy są tylko w języku niemieckim. W normalniejszych czasach odbywają się tu też różne pokazy (głównie dla najmłodszych), ale takie atrakcje są obecnie zawieszone ze względu na sytuację pandemiczną.
Tym bardziej szkoda, że nie zgłębiono w oddzielnych wystawach sytuacji prawnej, bo Austria ma się tu naprawdę czym pochwalić! To pierwszy kraj w Unii Europejskiej, który zakazał wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach. Kampanię w tym temacie rozpoczęto już w 1996 roku, z licznymi demonstracjami przy namiotach cyrkowych. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych zaledwie trzy austriackie cyrki wciąż oferowały występy zwierząt, do tego dochodziły jednak występy zagranicznych cyrków. Kiedy w 2003 roku uchwalono prawo zakazujące takich występów, w Austrii został już tylko jeden cyrk z dzikimi zwierzętami. Nowe przepisy weszły w życie w 2005 roku. Mówią one, że w cyrkach i w podobnych okolicznościach zabrania się trzymania dzikich zwierząt lub wykorzystywania ich w pokazach. Dzikie zwierzęta to wszystkie zwierzęta, które nie są domowymi lub hodowlanymi. Jest to kompromis, na który poszły organizacje walczące o prawa zwierząt - wciąż dozwolone są pokazy z wykorzystaniem np. koni. Biorąc pod uwagę, jaką popularnością w Wiedniu cieszą się pokazy Hiszpańskiej Szkoły Jazdy Konnej, tego przepisu raczej szybko nie zmienią ;).
Jeśli jednak myślicie, że uchwalenie nowego prawa rozwiązało problem, to niestety, nie było tak łatwo. Austriackie cyrki musiały się dopasować - zresztą większość i tak nie miała już w ofercie występów zwierząt, ale problemem okazały się cyrki zagraniczne. Bo cóż, jest Unia Europejska, swobodny przepływ usług, a austriackie przepisy ograniczyły działalność zagranicznych cyrków na terenie kraju. Nie spodobało się to głównie Niemcom, którzy wytoczyli przeciwko Austrii sprawę o ograniczanie swobodnego przepływu usług (a według unijnego prawa to akurat dość mocny zarzut). W odpowiedzi VGT (Verein Gegen Tierfabriken), który wcześniej dążył do uchwalenia zakazu wykorzystywania zwierząt w austriackich cyrkach, rozpoczął ogólnoeuropejską kampanię informacyjną. Organizacje broniące praw zwierząt i mnóstwo innych osób zalało unijne instytucje korespondencją popierającą austriacką decyzję. Pojawiły się nawet głosy, by taki zakaz wprowadzić centralnie w całej Unii, ale to było nieosiągalne. Takie kraje jak Niemcy, Hiszpania, Francja czy Włochy dalej nie mają żadnych przepisów regulujących wykorzystywanie zwierząt w cyrkach... Jednak niemiecka skarga na nic się nie zdała - Komisja Europejska uznała, że austriacki zakaz jest istotny dla ochrony praw zwierząt, zatem może ograniczać swobodny przepływ usług. A w ślady Austrii poszło wkrótce też wiele innych państw UE - niektóre posunęły się jeszcze dalej, zakazując pokazów z udziałem jakichkolwiek zwierząt, nie tylko tych dzikich.
Wróćmy jednak do samego muzeum. Znajdziemy tu też niewielkie pomieszczenie poświęcone iluzjonistom i wszelakim sztuczkom magicznym, czyli - jak wspomniałam na początku - dla mnie najciekawszej części występów cyrkowych. Są tu zestawy wykorzystywane przy pokazach, plakaty informujące o występach iluzjonistów w Wiedniu czy talie starych kart. Dość ciekawe było też pomieszczenie poświęcone historycznym występom osób, których fizyczność w różny sposób odbiegała od normy - karły, ludzie bardzo wysocy lub z dużą nadwagą, z różnymi niepełnosprawnościami i deformacjami ciała... Przed laty dla takich osób cyrk był jedynym dostępnym płatnym zajęciem. I znów, zazgrzytało mi, że w muzeum przedstawiono np. historię pewnej trupy karłów, ale nie było żadnego wprowadzenia do całej wystawy. Nie wspomniano, jak wyglądało życie tych ludzi, nie zaznaczono, że pokazywanie ich jako dziwnego widowiska było moralnie niewłaściwe, ot, po prostu kolejna atrakcja w muzeum...
Muzeum jest darmowe, ale ciężko mi je z czystym sercem polecić. No chyba, że jest się fanatykiem cyrków i klaunów, tacy ludzie też podobno istnieją ;). Mimo tematyki nie będzie to też atrakcja dla rodzin z dziećmi, bo właściwie nie ma tu nic interaktywnego, by te dzieci czymś zająć i zaciekawić (mam tu na myśli samo muzeum - zapewne pokazy są już organizowane bardziej z myślą o dzieciakach). Można przyjść, obejrzeć stare zdjęcia i przedmioty wykorzystywane w cyrkach przed laty, poczytać życiorysy sławnych austriackich klaunów... Ale to trzeba się mocno interesować tematem. Dla mnie to było bardziej: no okay, zobaczyłam, więcej nie potrzebuję ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze