Advertisement

Main Ad

Narrenturm - najobrzydliwsze muzeum Wiednia

Ale zachęcający tytuł mi tutaj wyszedł ;). No ale prawda jest taka, że chyba żadne inne muzeum w Wiedniu (a przynajmniej żadne z tych, które miałam już okazję odwiedzić, a trochę ich było) pod kątem obrzydliwości nie przebije Narrenturm. Z definicji Narrenturm to wieża błaznów i w średniowieczu w takich budowlach zamykano osoby chore psychicznie. Mi ta nazwa dotąd kojarzyła się głównie z powieścią Andrzeja Sapkowskiego (bardzo dobrą, jak ktoś jeszcze nie czytał ;) ), a Wiedeńczykom... niewątpliwie z tą charakterystyczną budowlą w 9 bezirku. Kiedyś był to zamknięty oddział psychiatryczny, a współcześnie - w ramach Muzem Historii Naturalnej - można tu zobaczyć kolekcję patologiczno-anatomiczną.
Zwiedzanie kolekcji chodziło mi po głowie już od dłuższego czasu, ale zniechęcały mnie godziny otwarcia - Narrenturm był otwarty tylko dwa razy w tygodniu, z czego w sobotę tylko przez trzy godziny. Na szczęście to się już zmieniło - obecnie wieżę można zwiedzać w środy od 10 do 18, w czwartki i piątki od 10 do 15, a w soboty od 12 do 18. To już daje znacznie więcej możliwości, więc w ostatnią sobotę lutego wybrałam się na zwiedzanie. Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje 8 € (ulgowy: 6 €), za dodatkowe 4 € można uczestniczyć w 45-minutowym oprowadzaniu przez przewodnika (są to zazwyczaj miejscowi studenci i doktoranci). Ja wolałam na spokojnie wszystko poczytać, więc przyjechałam tak, by nie natknąć się na grupy z przewodnikiem - na szczęście wszystko jest świetnie opisane nie tylko po niemiecku, ale też po angielsku... choć niejednokrotnie się okazywało, że i mój angielski nie obejmuje czasem słownictwa, które się tu pojawiało ;). Na wystawach nie można robić zdjęć, co jest w pełni zrozumiałe, gdy człowiek pomyśli, jakie eksponaty się tu znajdują...
No właśnie, jakie? Myślę, że sama nazwa kolekcji już daje do myślenia: patologiczno-anatomiczna. Najstarsze okazy liczą sobie już ponad dwieście lat, a sama kolekcja wielokrotnie przez ten czas służyła badaniom naukowym nad wieloma chorobami. Odwiedzający poruszają się tworzącym okrąg korytarzem, zaglądając do niewielkich pomieszczeń z wystawami. Pięć pierwszych sal dotyczy samej historii patologii, przeczytamy tu o początkach kolekcji i obejrzymy stare przedmioty służące do badań. A potem się zaczyna... Część wystaw jest podzielona tematycznie, np. infekcje wirusowe, bakteryjne, zapalenia, urazy, nowotwory, a w gablotach można zobaczyć, jakie spustoszenia w ciele człowieka one wywołują. Następnie przechodzi się do wystaw dedykowanych poszczególnym częściom ciała i znów, obejrzymy tutaj dane organy w różnych stadiach chorób. Większość narządów jest zatopiona w formalinie lub innych substancjach, niektóre zostały zasuszone. Obok ekspozycji były szczegółowe opisy, co wywołało dane zmiany chorobowe, jakie to stadium, z jakiego okresu pochodzi obiekt. Niewątpliwie jest to wszystko bardzo ciekawe, ale wyobrażam sobie, że jednak nie dla każdego oglądanie zmienionych chorobowo części ciała będzie stanowiło atrakcję, no bo po prostu jest to dość obrzydliwe ;)
Końcowa część wystawy dotyczy samej wieży - Narrenturm został otwarty w 1784 roku jako pierwsza placówka w Europie przeznaczona wyłącznie do leczenia osób chorych psychicznie. Funkcję szpitalną wieża pełniła do roku 1866, potem znajdowały się tu pomieszczenia do użytku szpitalnego, a w XX wieku w wieży zakwaterowano pracowników medycznych i studentów AKH. Od 1971 roku w Narrenturm mieściło się Muzeum Patologiczne i Anatomiczne, które dziesięć lat temu stało się częścią Muzeum Historii Naturalnej. Ostatnimi laty wieża przeszła gruntowny remont, więc też dobrze trafiłam z wizytą ;). Na pewno nie jest to muzeum dla każdego - nie jest to też miejsce najczęściej polecane w wiedeńskich przewodnikach. Tym bardziej mnie zaskoczyło, jak kiedyś odwiedziła mnie w Wiedniu koleżanka, która na pytanie: czy jest coś, co chciałabyś tu szczególnie zobaczyć? wymieniła właśnie Narrenturm. Wtedy jednak nie udało się tu zajrzeć przez wspomniane już krótkie godziny otwarcia, ale na szczęście udało mi się to nadrobić. Czy warto? Myślę, że zdecydowanie tak, jeśli nie ruszają Was takie wystawy - warto mieć jednak tak chociażby dobrą znajomość języka angielskiego lub niemieckiego, bo zwiedzanie wystawy bez możliwości czytania opisów medycznych będzie bardzo niekompletne.

Prześlij komentarz

0 Komentarze