Advertisement

Main Ad

Zamek Schattenburg i jaszczurki

Gdy szukałam w internecie najważniejszych zabytków w Feldkirch, na pierwszym miejscu wyświetlał się zamek Schattenburg. Jednak zwiedzanie miasteczka zaplanowałam na Poniedziałek Wielkanocny, a wiecie, muzea rzadko są otwarte w poniedziałki - o poniedziałkach świątecznych to już nawet zazwyczaj nie ma co wspominać. Tymczasem na mojego maila z pytaniem dostałam odpowiedź z zamku jeszcze tego samego dnia: jesteśmy otwarci w Wielkanoc - i w niedzielę, i w poniedziałek. Czekamy na twoją wizytę! No skoro czekacie, to przecież nie mogę was zawieść ;). 
Schattenburg to średniowieczny zamek górujący nad Feldkirch (położony 487 m n.p.m.). Biorąc pod uwagę, że samo Feldkirch leży na wysokości ok. 458 m, to górowanie można zdecydowanie wziąć w cudzysłów ;). Z centrum miasteczka na wzgórze zamkowe idzie się zaledwie kilka minut równą drogą, wzdłuż której normalnie biegnie ulica - to chyba jeden z najbardziej dostępnych zamków, jakie miałam okazję zwiedzać. Twierdzę otaczają mury porośnięte gęstym bluszczem i kiedy szłam wzdłuż nich, coś przyciągnęło mój wzrok. Coś się wśród tej roślinności poruszyło, a szelest liści nie przypominał tego, jaki wywoływał wiatr. Chwila obserwacji i nasłuchiwania, żeby na nagrzanym słońcem murze wypatrzyć pierwszą jaszczurkę. A gdy już wiedziałam, czego szukać, to okazało się, że jest ich tu całkiem sporo ;). Ja uwielbiam jaszczurki, to jedne z najpiękniejszych stworzeń na świecie - mogłabym na nie patrzeć godzinami... gdyby nie uciekały ;). Ale wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby się okazało, że czajenie się z aparatem przy murze zajęło mi więcej czasu, niż późniejsze zwiedzanie zamku... A przynajmniej zdjęć jaszczurek mam na aparacie więcej niż tych zamkowych ;).
Dotarłam jednak wreszcie i do samego Schattenburga ;). W sezonie (kwiecień - październik) jest otwarty codziennie w godzinach 10-17. Zwiedzanie na własną rękę, a pani przy kasie - słysząc najwidoczniej mój niepewny niemiecki akcent - od razu zaproponowała folder z informacjami o zamku w języku angielskim. W książeczce były też opisane szczegółowo kolejne wystawy i było to dla mnie dużo wygodniejsze niż skanowanie kodów QR umiejscowionych przy wejściu do pomieszczeń. Nie można zwiedzać z większym bagażem, ale to akurat było mi na rękę, bo mogłam swobodnie zostawić plecak przy kasach (byłam już po wymeldowaniu z hotelu, więc chodziłam z całym bagażem wyjazdowym) i na spokojnie rozejrzeć się po twierdzy.
Zamek zbudowano na rozkaz Hugona I von Montfort, założyciela samego Feldkirch, ok. 1200 roku i szybko stał się główną siedzibą rodu. W 1375 roku Schattenburg został sprzedany księciu Leopoldowi III Habsburgowi. Nowi władcy długo się nim nie nacieszyli, bo w 1406 roku po kilkumiesięcznym oblężeniu (w trakcie tzw. wojny Appenzellu) twierdza została zdobyta i zburzona. W następnych latach zamek próbowano odbudowywać i był niszczony w kolejnych wojnach, aż w końcu trafił w ręce Friedricha VII von Toggenburg. Graf zadbał o odbudowę i rozbudowę Schattenburga, który po jego śmierci w 1436 roku znów trafił w ręce Habsburgów. Zamek był z czasem jeszcze przebudowywany i wzmacniany, a ostatni raz miał okazję sprawdzić się w walce podczas wojny trzydziestoletniej. Z okazji nie skorzystano, bo Feldkirch poddało się Szwedom i zapłaciło wysoki okup, by nie niszczono twierdzy. Potem były tu już tylko baraki, więzienie, siedziby różnych władz, a obecnie muzeum i restauracja.
W Schattenburgu, co wcale nie jest tak często spotykane w Austrii, można robić zdjęcia wnętrz. A te spodobały mi się na tyle, że zdjęć na karcie pamięci mam całkiem sporo ;). Wystawy przeplatają się tu ze zrekonstruowanymi wnętrzami sprzed wieków - w Schattenburgu można zobaczyć stare meble, przedmioty codziennego użytku czy stroje. Z otrzymanej książeczki z informacjami mogłam dowiedzieć się sporo o samym zamku, ale też o poszczególnych pomieszczeniach - co się w nich mieściło, kto z nich korzystał, czy wystawione tu przedmioty to prawdziwe obiekty z dawnych lat czy rekonstrukcje mające przybliżyć oglądającemu dawne czasy... Naprawdę fajnie mi się to zwiedzało :).
Podczas zwiedzania Schattenburga chyba największą ciekawostką okazała się dla mnie dawna kaplica zamkowa, która pełniła tę funkcję do 1614 roku. Nad wejściem do niej wciąż zachowały się freski z początku XVI wieku przedstawiające głównie sceny ze Starego Testamentu, a za to dzieło odpowiadał Hans Huber. Rzuca się tu w oczy również XVIII-wieczny ołtarz Maryi z Dzieciątkiem oraz świętych Jana Nepomucena i Marcina, autorstwa Johanna Josefa Kauffmanna, ojca słynnej szwajcarskiej malarki Angeliki Kauffmann. 
Zwiedzanie obejmuje też wieżę zamkową, po drodze przechodziłam przez zrekonstruowane pomieszczenia takie jak kuchnia czy sypialnia wartowników z wieży. Choć, jak już wspominałam, Schattenburg nie jest położony wiele wyżej nad Feldkirch, to jednak jego lokalizacja niemal w centrum miasta sprawia, że widok z wieży jest naprawdę fajny. Można zobaczyć stąd nie tylko główne historyczne budynki miasta, ale też nieco oddalony od niego dworzec kolejowy, no i - przede wszystkim - otaczające Feldkirch Alpy... :)
Na niższych poziomach wieży znajdziemy również liczne wystawy broni - w Schattenburgu zgromadzono naprawdę sporą kolekcję. Na ścianie jednej z sal zacytowano nawet autora danej kolekcji, który miał nadzieję, że broń zaprezentowana w sali nie zostanie już użyta w walce. Podobno w Narodowy Dzień Austrii (26 października) odbywają się specjalne trasy po wystawach z bronią, z naciskiem głównie na tę używaną podczas wojen światowych. 
Zwiedzanie zamku zajęło mi około godziny, a czytałam wszystko dość dokładnie. Miałam też to szczęście, że choć po terenach zamkowych kręciło się trochę ludzi, to już na samych biletowanych wystawach było ich niewiele. Minęła mnie rodzinka z dzieciakami, które w muzeum interesowała tylko broń, a na samej wieży natknęłam się też na parę podziwiającą widoki. A tak to cisza, spokój i całe wystawy dla mnie, no raj ;).
Myślę, że jeśli się już zahaczy o Feldkirch, to wizyta w Schattenburgu jest punktem obowiązkowym. Bilet wstępu kosztuje 8 € (ulgowy 4 lub 6 €, dzieci do 5 r.ż. wchodzą za darmo), zamek jest właściwie w centrum, więc nie trzeba nadrabiać drogi, to ciekawy punkt widokowy, no i niezła lekcja miejscowej historii. No i czy już wspominałam, że po drodze można zobaczyć jaszczurki? ;) Kiedy czaiłam się na kolejną z aparatem, podeszła do mnie jakaś babka z dzieciakami i zapytała, czy udało mi się coś uchwycić. Powiedziałam, że tak, całkiem sporo. Dziwne, nam one natychmiast uciekają, gdy syn próbuje je złapać. No nie wiem, proponowałabym może zostawić je w spokoju i tylko popatrzeć? ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze