Advertisement

Main Ad

Śniadanie z widokiem i wodospad Mühlau

Alpy śniadanie w schronisku
Moja górska ekipa odkryła Lahnalm już dawno temu i wiele razy słyszałam, że będę tam musiała kiedyś dołączyć na śniadanie. Niestety, śniadania są tylko w niedzielne poranki, a z Wiednia do Gesäuse jest jednak kawałek... Kiedy jednak w maju wpadłam na cały weekend, z noclegiem, sprawy wyglądały zgoła odmiennie. I odpowiedź na pytanie: co chcesz robić w niedzielę rano, kiedy koleżanka jest w pracy? była dla mnie oczywista. Śniadanie z widokiem poproszę! :)
Wyczucie czasu miałam idealne, bo wpadłam do Gesäuse na weekend 21-22 maja i dokładnie wtedy chatka otworzyła się po przerwie zimowej. Krótki telefon parę dni wcześniej potwierdził, że dla dwóch osób nie ma co robić rezerwacji, można po prostu przyjść w niedzielny poranek. Większe stoły były jednak porezerwowane, więc wybierając się w kilka osób, dobrze by było zawczasu zarezerwować miejsce :). Lahnalm otwarte jest w sezonie (w tym roku to 21.05-25.09) od czwartku do niedzieli w godzinach 10-19. Dodatkowo w niedziele mamy bufet śniadaniowy w godzinach 9-10:30 - dokładnie to, co mnie kusiło... ;)
Lahnalm położone jest w północnej Styrii, w gminie Admont. Więcej szczegółów dotyczących lokalizacji oraz samej chatki znajdziecie na ich stronie internetowej. My podjechaliśmy na parking ok. 8:30, mając więcej niż trzeba czasu na podejście do góry. W efekcie dotarliśmy do almu chwilę przed 9 i wszystko było jeszcze zamknięte na cztery spusty, aż się zastanawialiśmy, czy na pewno sezon się już rozpoczął ;). Na szczęście tak było i już po chwili otworzyły się drzwi, a uśmiechnięta pani z kompletnie niezrozumiałym dla mnie styryjskim akcentem zaprosiła nas do wybrania sobie stolika i korzystania z bufetu.
Śniadanie w chatce nie jest najtańsze - w tym sezonie to koszt 18 € - w cenie mamy jednak szwedzki stół pełen lokalnych przysmaków. Różne rodzaje pieczywa, sery, szynki, pasty, świeże warzywa, ciekawe dżemy, słodkości, musli i jogurty, no i napoje - kawa, herbaty, soki, kakao... Wybór jest taki, że nawet chcąc tylko spróbować wszystkiego, człowiek napchałby się do granic możliwości i nie doszedł do połowy ;). No i są to świetnej jakości lokalne produkty. Najlepiej przyjść tutaj tuż po otwarciu i na spokojnie próbować różnych smaków - mi najbardziej podeszły białe sery z dodatkami.
A po takim obfitym śniadaniu przydałoby się też trochę ruchu. Podjechaliśmy w okolice małej miejscowości Hall koło Admontu, by wybrać się jeszcze na kilkukilometrowy spacer nad pobliski wodospad. Dla mnie już sama jazda to była ekscytacja widokami, bo ze wszystkich stron otaczały nas wciąż ośnieżone szczyty Alp, zaś bliżej wszystko tonęło w wiosennej zieleni. No i te klimatyczne austriackie miasteczka i wioski... Całą drogę celowałam aparatem w widoki za oknem ;).
Szczegóły trasy na wodospad Mühlau (Mühlauer Wasserfall) znajdziecie tutaj. Rundka zajmuje trochę ponad godzinę i jeśli ja mówię, że szlak jest niewymagający, to naprawdę taki jest - szłam tamtędy, będąc w zerowej formie ;). Droga jest dobrze oznaczona, bo bez tego czasem zwątpiłabym, czy ta leśna ścieżka, prawie niewydeptana, to faktycznie szlak nad wodospad? Ale skoro przy lekko zarysowanej ścieżce stoi wyraźny znak wyznaczający kierunek, to chyba można iść... ;) Część trasy biegnie przez wioskę, inne odcinki przez łąki i las, a cały czas dookoła mamy Alpy. Sam wodospad nie jest wysoki, ale jest tu pusto i spokojnie, zdecydowanie fajne miejsce na krótki hiking.
Tak sobie myślę, że z każdego z moich (zdecydowanie za rzadkich ;) ) wypadów do Gesäuse przywożę dziesiątki zdjęć na aparacie, a potem nie mogę przestać się zachwycać i wybrać tylko kilku do wrzucenia. W efekcie zarzucam potem bloga wpisami z austriackich Alp... Tak naprawdę niewiele mając do powiedzenia, bo co można opowiedzieć o takich mniejszych, położonych na uboczu miejscach? Wystarczy wrzucić zdjęcia i się pozachwycać ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze