Advertisement

Main Ad

Bazylika św. Marka w Wenecji

Nie wyobrażam sobie wizyty w Wenecji bez odwiedzenia tego miejsca. Basilica di San Marco, czyli słynna bazylika św. Marka - patrona Wenecji to zdecydowanie jedno z najważniejszych miejsc w mieście. Do wejścia ciągną się kolejki, a zdjęcia zalanego wodą placu św. Marka podbijają internet za każdym razem, gdy Wenecję nawiedzi acqua alta. My na szczęście nie musieliśmy zwiedzać tego terenu w kaloszach ani stać w kolejce na drewnianych platformach zbudowanych nad poziomem wody. W czerwcu w Wenecji było 30 stopni, a choć kręciło się tu trochę turystów, wciąż nie były to te przedpandemiczne tłumy...
Kiedy dotarliśmy do bazyliki na krótko przed południem, do wejścia ciągnęła się kolejka na kilkadziesiąt minut stania. Jako że świątynia była dla nas punktem obowiązkowym w Wenecji, od razu stanęliśmy w kolejce, by mieć na zwiedzanie tyle czasu, ile chcieliśmy. Jeszcze przed wejściem stali pracownicy pilnujący, czy wchodzimy w odpowiednim stroju - w krótkich spodenkach czy bluzce na ramiączkach do środka nas raczej nie zaproszą ;). W końcu przyszła jednak i nasza kolej, zapłaciliśmy po 3 € za wstęp i weszliśmy do bazyliki. Warto wspomnieć, że bilet upoważnia nas tylko do zwiedzania świątyni, ponadto możemy zapłacić 5 € za zobaczenie z bliska ołtarza (Pala d’Oro) oraz 7 € za muzeum i loggie. Oczywiście zapłaciłam za wszystko, ale wtedy 15 € za bilet już nie wydawało się tak tanio ;).
Historia bazyliki sięga roku 828-9, kiedy wykradziono z Egiptu zwłoki św. Marka i przetransportowano je do Wenecji. Relikwie potrzebowały odpowiedniej otoczki i już w 832 roku konsekrowano pierwszy kościół św. Marka, ufundowany przez dożę Giustiniana Partecipazia. Kościół ukończono w 836 roku... i jeszcze przed końcem X wieku kompletnie spłonął. Świątynię odbudowano, ale o tamtej budowli niewiele wiemy, bo już w połowie wieku XI rozpoczęły się prace nad kościołem z prawdziwego zdarzenia. Budowa obecnej bazyliki św. Marka rozpoczęła się w 1063 roku i w trzydzieści lat później kościół konsekrowano. Oczywiście nie oznacza to, że dziś zwiedzamy świątynię w formie sprzed tysiąca lat - dożowie Wenecji na przestrzeni wieków zadbali o to, by bazylika pokrywała się coraz to nowym bogactwem, aż do upadku Republiki Weneckiej w 1797 roku.
Jako że potrafię się potknąć o własne stopy, wchodząc gdzieś, zawsze patrzę pod nogi. A mozaiki podłogowe bazyliki natychmiast przyciągają wzrok. Stworzone na przełomie XI i XII wieku głównie z marmuru i wapienia zachwycają mnogością wzorów geometrycznych oraz zwierzęcych. Badacze wychwycili tu inspiracje zarówno starożytnymi rzymskimi mozaikami, jak i wpływy bizantyjskie... Tych ostatnich zresztą w bazylice św. Marka na pewno nie brakuje ;).
Ale to nie mozaiki podłogowe sprawiają, że w bazylice św. Marka człowiek nie może przestać się zachwycać. Szczegółowe wzory na złotym tle otaczają odwiedzających ze wszystkich stron - według strony świątyni ściany, sklepienia i kopuły pokrywa 8000 m2 mozaik, ułożonych na przestrzeni ośmiuset lat. Królują tu sceny biblijne i wizerunki świętych - najstarsze pochodzą z ok. 1070 roku i wyraźnie widać tu styl bizantyjski. Większość mozaik pochodzi z XII i XIII wieku, choć na przestrzeni lat trzeba było je poddać wielu renowacjom, po tym jak Wenecję nawiedzały pożary czy trzęsienia ziemi.
Z portfelem lżejszym o 5 € podeszłam też do słynnego Złotego Ołtarza - Pala d'Oro. Prace nad ołtarzem rozpoczęto w 976 roku na zlecenie doży (i późniejszego świętego) Piotra Orseolo. Główną część zakończył dopiero w połowie XIV wieku Giovanni Paolo Bonesegna, dodając jeszcze więcej kamieni szlachetnych oraz gotyckie obramowanie. Według Wikipedii Pala d'Oro ma wymiary 3x2 m i jest zrobiony ze złota, srebra, emaliowanych płytek oraz prawie 2000 klejnotów, w tym ametystów, szafirów, szmaragdów czy rubinów. Bogactwo całości wywiera ogromne wrażenie, ponadto przez to, że ta część bazyliki jest oddzielnie biletowana, nie było tu tłumów i można było się na spokojnie przyjrzeć ołtarzowi.
Bazylika św. Marka jest ogromna i na zwiedzanie jej warto poświęcić więcej czasu (zresztą, jak się już trochę stało w kolejce, to nie po to, by w dziesięć minut wyjść z powrotem na dwór :P ). Świątynia liczy sobie 76,5 m długości, 62,6 m szerokości oraz 43 m wysokości na centralnej kopule (a tych jest łącznie pięć). Zatem rozmiary plus skumulowane tu przez wieki bogactwo Republiki Weneckiej robią swoje - bazylika aż do 1797 roku była prywatną świątynią weneckich dożów, a tym środków do ozdabiania kościoła nie brakowało. Co ciekawe, bazylika uzyskała status katedry dopiero w XIX wieku, pod okupacją francuską - w końcu dopiero wtedy kościół stał się publiczny...
Choć bazylikę budowano na planie krzyża greckiego (nad którym znajduje się właśnie pięć wspomnianych już kopuł), to rozmiary świątyni i liczne zakamarki sprawiają, że forma budowli wydaje się dużo bardziej skomplikowana. Warto też wspomnieć, że pierwowzorem dla kościoła (zarówno obecnego, jak i jego dwóch wcześniejszych, a niezachowanych do dzisiaj wersji) był Kościół Świętych Apostołów z Konstantynopola, zburzony w 1461 roku.
Jeszcze z zewnątrz widzieliśmy ludzi chodzących po loggiach bazyliki i też nas to kusiło. A że bilet obejmował przy okazji muzeum św. Marka, no to trzeba było też zerknąć na wystawy. A zanim jeszcze na wystawy, to na mozaiki - z bliska. Bo skoro już i tak wchodzimy po schodach na górę... ;) Tutaj, w północnym transepcie, znajduje się jedna z ciekawszych mozaik - drzewo Jessego z połowy XVI wieku.
Samo Muzeum św. Marka bardziej przypomina jakiś skarbiec niż muzeum i w sumie nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę, jakim bogactwem dysponowali weneccy dożowie. Swoją drogą Pałac Dożów wciąż jest na mojej liście must-see - kiedyś będę musiała wrócić jeszcze do Wenecji... ;) Ze znajdujących się w muzeum zabytków warto zwrócić uwagę na słynne Rumaki Lizypa, których kopię umiejscowiono na fasadzie bazyliki, a oryginał trafił do środka. Poza tym: stare manuskrypty, perskie dywany, fragmenty najstarszych mozaik, obraz na drewnie, który do połowy XIV wieku zasłaniał Złoty Ołtarz... Jeśli ktoś lubi takie ciekawostki, w samym muzeum może spędzić sporo czasu.
Zwiedzanie bazyliki św. Marka zakończyliśmy na loggii. Choć nie jest to tak powalający punkt widokowy jak sąsiednia dzwonnica, to jednak widać stąd cały plac św. Marka oraz sąsiedni Pałac Dożów. No i przede wszystkim można się z bliska przyjrzeć samej zewnętrznej części świątyni - kopiom wspomnianych rumaków i licznym innym rzeźbom.
Czy warto? Myślę, że tutaj to pytanie jest wręcz nie na miejscu. Nie tyle warto, co po prostu trzeba! Bazylika św. Marka to jeden z największych skarbów Wenecji, ba, całych Włoch ;). Bogactwo i rozmach przytłaczają i zachwycają... Jak jeszcze zdarzy mi się zawitać do Wenecji, myślę, że z przyjemnością odwiedzę tę świątynię jeszcze raz. Pięknie było ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze