Advertisement

Main Ad

Węgierska Tata i zamek z "Wiedźmina"

Węgry, tata, zamek
Jadąc na długi weekend do Budapesztu, nie mieliśmy w planach odwiedzenia Taty - niewielkiego miasteczka (ok. 23.000 mieszkańców) przy granicy ze Słowacją. Ale, jak wiadomo, plany są po to, żeby je zmieniać ;). Stan zdrowia nie pozwolił na wizytę w termach, która była głównym powodem wyprawy do Budapesztu. A gdy do tego psie towarzystwo uniemożliwiało zwiedzanie atrakcji w pomieszczeniach, pogoda zaś zniechęcała do bycia na dworze, nie za bardzo widzieliśmy sens, by zostać w węgierskiej stolicy na cały ostatni dzień. Stwierdziliśmy więc, że wracamy wcześniej do Wiednia, ale spróbujemy zobaczyć coś po drodze. I tak patrząc na mapę, trafiłam na Tatę. O miasteczku słyszałam już wcześniej, ale tylko tyle, że Netflix kręcił w tutejszym zamku sceny do pierwszego sezonu Wiedźmina. Zatem skoro jest po drodze, jest zamek, to można tutaj zajrzeć... ;)
Zamek został zbudowany na przełomie XIV i XV wieku z rozkazu króla Zygmunta Luksemburskiego, najprawdopodobniej na pozostałościach poprzedniej twierdzy. Wielka przebudowa zamku nastąpiła w drugiej połowie wieku XV, za panowania Macieja Korwina - sporo elementów z tamtej konstrukcji zachowało się do dzisiejszych czasów. A to niemały wyczyn, biorąc pod uwagę wojny węgiersko-tureckie w kolejnym stuleciu i fakt, że Tata znalazła się w rękach Imperium Osmańskiego w 1558 roku. Muzułmanie i chrześcijanie odbijali zamek wielokrotnie, a gdy Turcy szli na Wiedeń w 1683 roku, budynek wysadzili w powietrze. Tata miała jednak to szczęście, że trafiła później w ręce rodziny Esterházy, która mogła sobie pozwolić na kosztowne renowacje.
Obecnie na zamku znajduje się muzeum historyczne, do którego wstęp kosztuje 1000 forintów (12,30 zł) - albo 1500 (18,40 zł), gdy chce się jeszcze w środku robić zdjęcia. My wnętrza odpuściliśmy - pewnie i tak nie można by było wejść z psem - ale z tego, co czytam w internecie, to niewielka strata. Podobno to takie standardowe, lokalne muzeum historyczne, prezentujące wszystko i nic - trochę znalezisk archeologicznych, obrazy, stare meble... Nic, czego człowiek już i tak by nie widział ;). Wejście do muzeum znajduje się na piętrze i warto wejść po schodach, żeby spojrzeć z góry na jezioro Öreg, nad którym położony jest zamek. Przy ładniejszej pogodzie pewnie fajnie byłoby też wybrać się i na spacer wokół jeziora, nie jest bowiem duże, a patrząc na zdjęcia z internetu - twierdza fajnie prezentuje się też od strony wody :).
Na Tatę, jak i zresztą na kilka innych węgierskich lokalizacji, zwrócili uwagę twórcy netflixowego Wiedźmina. Zamek odgrywał dom burmistrza w Rinde, w którym Geralt spotkał Yennefer, a sceny kręcono w kwietniu 2019 roku. Nie jestem fanką podróżowania śladami lokalizacji z filmów czy seriali, zresztą samego Wiedźmina obejrzałam tylko pierwszy odcinek, więc nie doszłam nawet do kręconych tutaj scen... Ale skoro różne strony turystyczne Taty nie zapominają wspomnieć o roli zamku w serialu, to chyba też się mogę pochwalić, że hej, odwiedziłam miejscówkę z Wiedźmina! ;)
Przy zamku znajdują się niewielkie restauracje, kawiarnie, nawet budka z fast foodami... Wiosną czy latem na pewno będzie tu przyjemnie posiedzieć na zewnątrz przy czymś do picia lub jedzenia. W sumie nawet w styczniu były gdzieniegdzie rozstawione stoliki, jednak większość miejsc była zimą nieczynna. Ku mojemu zdziwieniu zamknięte były też publiczne toalety przy zamku, a to już jest duży minus ;).
Mając więcej czasu (i lepsze warunki pogodowe), myślę, że fajnie byłoby wyskoczyć też do samego centrum Taty - w końcu miasteczko to nie tylko zamek. Znajduje się w nim również pałac rodziny Esterházy, kościoły i synagoga, wzgórze kalwarii, wieża strażnicza i sporo innych ciekawostek - na pewno miałabym tu co robić przez kilka godzin i nie zdziwię się, jeśli kiedyś, po drodze, znów zatrzymam się tutaj. Na razie musiał mi wystarczyć spacer po terenach zamkowych... :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze