Advertisement

Main Ad

Zwiedzanie Perugii

Włochy Perugia
Kiedy układałam sobie plan zwiedzania Perugii, przyszła mi do głowy myśl, że z tego będzie ciekawy post na bloga. Jeden post. Po powrocie zaczęłam wszystko rozplanowywać do napisania i stwierdziłam, że o etruskich zabytkach w Perugii to opowiem jednak oddzielnie, a te z późniejszych czasów opiszę w drugim wpisie. Usiadłam więc do przygotowywania tego wpisu... A właściwie najpierw to do przebierania zdjęć, no i wyszło mi ich jakieś 80... Plus minus pół na pół: kościoły i inne zabytki. Cóż, przyszło mi więc wydzielić i zwiedzanie kościołów Perugii na oddzielny wpis, zaś w dzisiejszym skupię się na bardziej świeckich atrakcjach. Bo i tych w stolicy Umbrii nie brakuje, a spędzenie tutaj długiego weekendu wielkanocnego okazało się strzałem w dziesiątkę :).
Przyleciałam w sobotę rano, wyleciałam we wtorkowy poranek, choć samą Niedzielę Wielkanocną poświęciłam na pobliski Asyż. Wciąż jednak miałam prawie dwa pełne dni na Perugię, a to bardziej niż akurat czasowo :). Wszystkie atrakcje turystyczne były pootwierane (poza niektórymi mniej popularnymi kościołami), nawet w poniedziałek, bo skoro to święto, to trzeba się było liczyć z większą ilością turystów. Do tego całe historyczne centrum było obwieszone plakatami z napisem La Grande Fiera di Pasqua. Jak wyglądało takie świętowanie w Perugii? Przede wszystkim na Piazza Italia rozłożyły się stragany sprzedające różne drobiazgi, wcale niekoniecznie związane z Wielkanocą, ale to już inna bajka ;). W wielu punktach miasta można było oglądać na żywo artystów malujących pisanki i były to często prawdziwe dzieła sztuki, które potem wystawiano do podziwiania. Mój wzrok przyciągały jednak czekoladowe jajka, które można było kupić na specjalnych stoiskach oraz w cukierniach. Najbardziej kusiły mnie te pistacjowe, no marzenie, bo połączenie czekolady i pistacji brzmi dla mnie idealnie. Jednak nawet te najmniejsze przekraczały moje możliwości jedzenia słodkiego (a podróżowałam z najmniejszym bagażem podręcznym, więc zabranie do Wiednia nie wchodziło w grę), no i kosztowały ok. 30 €...
Wspomniana już Piazza Italia to też końcowy przystanek autobusu lotniskowego, którym dotarłam do centrum Perugii. Pośrodku placu znajduje się posąg króla Wiktora Emanuela II na koniu, za nim zaś wznosi się budynek urzędowy prefektury Perugii. Na jego teren wstęp jest wzbroniony, ale można się przespacerować pod arkadami, no i zjechać po schodach ruchomych przez pozostałości dawnej fortecy do dolnej części miasta, co stanowi niemałą atrakcję :).
No właśnie - forteca. Aż do XIX wieku wznosiła się tutaj twierdza zbudowana w połowie XVI wieku na rozkaz papieża Pawła III (Perugia była generalnie lubianą przez papieży miejscówką), którą od jego imienia nazwano Rocca Paolina. Budowa potężnej fortecy wymagała wyburzenia okolicznych budynków, w tym starych kościołów i licznych zabytków, choć starano się niektóre elementy etruskich fortyfikacji wkomponować w nowe mury. Po utworzeniu Królestwa Włoch i przyłączeniu do niego Perugii Włosi postanowili zniszczyć ten symbol władzy papieskiej nad miastem i dużą część Rocca Paolina została wtedy zburzona, a na jej miejscu powstały zabytki, które możemy dziś odwiedzać - w tym właśnie wspomniana Piazza Italia czy budynek prefektury. Nie zniszczono jednak podziemnych części fortecy, które w XX wieku odrestaurowano i udostępniono odwiedzającym. Wstęp tutaj jest darmowy, a zwiedzanie potężnych murów naprawdę wywiera wrażenie - do tego koniecznie trzeba też się przejechać ruchomymi schodami przez Rocca Paolina :).
Obok Piazza Italia znajduje się też najpopularniejszy chyba punkt widokowy w Perugii - przy ogrodach Carducci i ulicy Viale Indipendenza. Świetne widoki miałam już, jadąc tędy autobusem, ale dopiero spacer piechotą z możliwością zatrzymywania się w dowolnym miejscu pozwolił mi w pełni nacieszyć się tą okolicą. Widać stąd całą dolną część Perugii poprzecinaną wieżami starych kościołów (niestety, większość pozamykana...), a dalej w tle zielone umbryjskie wzgórza.
Przejdźmy jednak na inny plac, który stanowi prawdziwe historyczne centrum Perugii: Piazza IV Novembre, czyli plac 4 listopada. To tutaj jeszcze w czasach starożytnych znajdowało się serce etruskiej Perugii (agora), potem rzymskie forum, następnie zbudowano tu katedrę św. Wawrzyńca (opowiem o niej w oddzielnym wpisie)... Odwiedzającym natychmiast w oczy rzuci się XIII-wieczna fontanna (Fontana Maggiore), będąca symbolem Perugii. Zbudowana w latach 1275-77 według projektu Bevignate da Cingoli, wymagała kilku napraw po nawiedzających Umbrię trzęsieniach ziemi. Współcześnie fontanna otoczona jest ogrodzeniem, by wszechobecni turyści nie mogli jej bardziej uszkodzić ;). Po drugiej stronie placu, naprzeciwko katedry wznosi się Palazzo dei Priori, zbudowany między XIII a XV wiekiem.
W pałacu wciąż znajdują się pomieszczenia urzędowe, do tego trzecie piętro zajmuje Galleria Nazionale dell'Umbria, jednak ta atrakcja nieszczególnie mnie kusiła ;). Ciągnęły mnie za to historyczne malowidła w Palazzo dei Priori, więc musiałam zajrzeć do dwóch pomieszczeń. Pierwsze to Sala dei Notari, do którego wejście znajduje się od strony Piazza IV Novembre i wstęp jest darmowy. Wnętrza sali, która swą nazwę zawdzięcza gildii Notari (mającej tu swoją siedzibę od 1582 roku), są pięknie zdobione freskami z końca XIII wieku. Bocznym wejściem można zaś dostać się do Collegio del Cambio, czyli sali dawnej giełdy - również pięknie ozdobionej pod koniec wieku XV. Tutaj trochę mi się poszczęściło, bo jak weszłam do budynku, nikogo nie było przy kasie i nikt nie reagował na moje wołanie. Ale z bocznych drzwi słyszałam głosy i okazało się, że prowadzą one właśnie do sali, której miałam okazję się przyjrzeć na spokojnie - aż do mojego wyjścia nikt do kasy nie podszedł ;).
Inną ciekawostką dla tych, którzy tak jak ja lubią stare freski, jest kaplica San Severo przy kościele o tej samej nazwie. Kościół był akurat zamknięty, ale do kaplicy prowadziło oddzielne wejście z biletem wstępu za 4 €. Tutaj na początku XVI wieku powstał słynny fresk przedstawiający Św. Trójcę i świętych, a z kodem QR możemy poczytać o historii malowidła. Na początku, najprawdopodobniej w latach 1505-08, nad freskiem pracował sam Rafael Santi, a kilkanaście lat później dzieła dokończył Perugino - jeden z najsłynniejszych włoskich malarzy z Umbrii, który zresztą był nauczycielem Rafaela, kumplem Leonarda da Vinci, no generalnie duże nazwisko, jakby nie patrzeć ;). I mam wrażenie, że za te dwa duże nazwiska się tutaj płaci te kilka euro, bo - bądźmy szczerzy - o ile nie jesteśmy jakimiś fanatykami malarstwa to nie spędzimy nie wiadomo ile czasu w środku, oglądając jeden fresk.
Ale dla równowagi w Perugii znajdują się też ciekawe atrakcje turystyczne, gdzie wstęp jest darmowy. Jedną z nich jest wieża degli Sciri - zbudowana w XIII wieku i licząca sobie 46 m wysokości jest fajnym punktem widokowym na centrum miasta, więc naprawdę mnie zdziwił darmowy wstęp tutaj. Pani przy wejściu zbierała jednak dobrowolne datki, udostępniając przy okazji materiały informacyjne o wieży po włosku i angielsku, a także kierując do dwóch niewielkich kapliczek pod wieżą, więc zadowolona z wizyty też coś dorzuciłam do pudełka. 
W Perugii można również pospacerować po... średniowiecznym akwedukcie. Dokładnie - w 1254 roku rozpoczęto tu budowę liczącego ok. 4 km długości akweduktu, w celu zaspokojenia rosnącego zapotrzebowania miasta na wodę. Budowa trochę trwała, a jej zakończenie świętowano w 1278 roku otwarciem wspomnianej już fontanny na głównym placu. Niestety, ciężko było złapać okolice akweduktu bez ludzi, to jedno z najbardziej popularnych turystycznych miejsc w Perugii, ale też jedno z bardziej klimatycznych, dlatego też zdecydowanie warto tu zajrzeć.
Weekend wielkanocny we Włoszech do najtańszych nie należy, ale udało mi się znaleźć fajną miejscówkę w samym centrum, gdzie za nocleg płaciłam ok. 80 € / noc. Apartamenty Santa Cecilia znajdują się przy samej katedrze, w fajnie wyremontowanym starym budownictwie, skąd wszędzie było bardzo blisko, ale zatyczki do uszu przydawały się na sen ;). Poszczęściło mi się też z miejscówkami na jedzenie - i z porą jedzenia, bo ja zazwyczaj jem lunch między 12 a 13, a wtedy większość knajp się dopiero otwierała i byłam zazwyczaj jedną z pierwszych odwiedzających... By kończyć obiad w pełnej restauracji ;). Pierwszego dnia wybrałam się do pizzerii Il Bacio - miła obsługa, dobre ceny, no i jaka pizza... Mieli w menu coś akurat dla mnie: z pistacjami, szynką, mozzarellą i suszonymi pomidorami, niebo w gębie. Druga warta polecenia miejscówka to osteria Cardinali, gdzie trafiłam na bardzo dobre gnocchi z fajnie dobranym winem, no i najlepsze w życiu tiramisu... :)
Wylot z Perugii miałam we wtorek po 9, ale jedyny wcześniejszy autobus lotniskowy jechał już po 6 - a niby połączenia Airlink są dopasowane do rozkładu lotów... ;) Ale nie ma co narzekać, jeszcze nie tak dawno lotnisko w Perugii było tragicznie połączone z miastem i jedyną opcją byłaby dla mnie taksówka, a tak może musiałam wstać przed 6, ale przynajmniej dojechałam na lotnisko za 5 €. A poranne wstawanie ma też swoje plusy - mogłam zobaczyć Perugię bez turystów i w kolorach wschodzącego słońca... a to akurat robi wrażenie :).

Prześlij komentarz

0 Komentarze