Advertisement

Main Ad

Jaskinia Melidoni

Kreta Jaskinia Melidoni
Przejrzałam wszystkie dostępne źródła w internecie, włącznie z oficjalną stroną jaskini Melidoni, i dalej nie byłam pewna, czy był sens tam jechać. Pewne było jedynie, że miejsce to jest udostępnione zwiedzającym tylko w sezonie, źródła się jednak różniły w informacjach, kiedy właściwie trwa sezon. Od kwietnia. Od maja. Od przełomu kwietnia i maja. W weekendy. Codziennie. Generalnie mętlik w głowie miałam na start. Był 27 kwietnia, czyli mogłam uznać tę datę za przełom kwietnia i maja... chyba. Był to też czwartek, więc nieco ciężko byłoby jeszcze uznać ten dzień za weekend, choć jak człowiek ma urlop, to przecież weekend jest cały czas ;). Melidoni znajduje się jakieś 25 km od klasztoru Arkadi, i to w kierunku Heraklionu, który był naszym końcowym celem, więc stwierdziłam, że wydłużamy podróż tylko o jakieś 20 minut - warto zaryzykować. 
Jechaliśmy więc za Google Maps wąskimi dróżkami, aż dotarliśmy do bramy przed jaskinią - już na wstępie powitała nas informacja, że atrakcja jest otwarta codziennie do godziny 19. Kiedy zaczął się sezon? Nie wiadomo, ale najwidoczniej z końcem kwietnia już trwał ;). Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje 4 €, więc zapłaciliśmy, wzięliśmy z kasy ulotki informacyjne i skierowaliśmy się ścieżką do jaskini. Mijaliśmy najpierw niewielki kościółek Zwiastowania NMP i św. Mikołaja, do którego - oczywiście - musiałam na chwilkę zajrzeć, po czym stanęliśmy przed wejściem do jaskini.
Jaskinia i jej okolice były zamieszkałe jeszcze od czasów prehistorycznych, a sama nazwa Melidoni pochodzi od bizantyjskiego nazwiska Melidonis - zresztą aż do dziś w okolicy mieszkają ludzie o tym nazwisku. Największą i niestety też najgorszą sławę jaskini przyniósł rok 1824, w czasach buntu Kreteńczyków przeciwko panowaniu osmańskiemu. Mieszkańcy wioski Melidoni, głównie kobiety i dzieci, ukryli się w jaskini pod opieką trzydziestu powstańców. Wojska turecko-egipskie nakazały im się poddać, czego jednak powstańcy nie chcieli uczynić i po trzech miesiącach ataków na jaskinię postanowiono zagrodzić i podpalić wejście do niej. Po kilku dniach z jaskini można już tylko było wynieść czterysta poduszonych dymem ciał... XX wiek przyniósł w tym miejscu liczne badania archeologiczne, z czasem jaskinia zaczęła przyciągać speleologów oraz turystów - dziś to już zorganizowana miejscówka turystyczna, choć ze względu na położenie nie tak często odwiedzana jak inne kreteńskie atrakcje :).
W centrum głównej komnaty, zwanej Salą Bohaterów, znajduje się ossuarium ze szczątkami ofiar zwieńczone krzyżem. To miejsce już od pierwszego spojrzenia wywiera ogromne wrażenie - zwłaszcza, że przez większość czasu byliśmy w Melidoni sami i można było się tu rozejrzeć w ciszy i spokoju. Dla mnie była to też pierwsza jaskinia, którą można było zwiedzać na własną rękę, bez przewodnika - jakoś zawsze te podziemne atrakcje są połączone z grupowym zwiedzaniem, za którym nie przepadam. Tutaj świetnie oznaczono chodniki, poustawiano tablice informacyjne i całą niewielką jaskinię można było spokojnie zwiedzić samemu.
Jak to w Grecji bywa, z jaskinią związanych jest sporo mitów i legend. Według jednej z nich Melidoni była schronieniem olbrzyma Talosa, strażnika Krety, który wyruszał z niej codziennie na obchód wyspy. Badania archeologiczne wskazują, że w okresie średniominojskim jaskinia stała się miejscem kultu Talosa - choć bardziej precyzyjnie byłoby tu napisać, że odkryto to podczas niezbyt legalnych wykopalisk w okresie II wojny światowej ;).
Choć jaskinia sprawia wrażenie jednej wielkiej komnaty, po jej bokach znajdują się mniejsze pomieszczenia. Z Sali Bohaterów przechodzimy w prawo do skrzyżowania (całe nazewnictwo z oficjalnej strony jaskini, to nie ja wymyślam te nazwy ;) ) i mniejszej komnaty, pełnej pięknych stalaktytów i stalagmitów. Dalej przechodzi się przez Komnatę skalną do Komnaty Katavothra i Galerii - by w końcu zamknąć kółko w Komnacie Kurtyn, bo tak właśnie wyglądają potężne stalaktyty zwisające nad głowami turystów. Wszystko pięknie oświetlone, niemal wszędzie można podejść... uwielbiam takie zwiedzanie :).
W Melidoni nie spędzi się dużo czasu - mimo wszystko jest to dość niewielka jaskinia. Nam jej zwiedzanie zajęło może z pół godziny, a większość tego czasu zeszła na robienie zdjęć. Byli tacy co weszli i zdążyli wyjść podczas naszej wizyty, ale przecież nie o to chodzi, by tu przyjechać, zrobić kółko w pięć minut, zaliczyć jaskinię i jechać dalej, prawda? ;) Z Retimno do Melidoni jest niecałe 40 minut jazdy, z Heraklionu - trochę ponad godzina. Warto tu zajrzeć, będąc w okolicy, zdecydowanie :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze