Advertisement

Main Ad

Wśród chorwackich wysepek - parki Telašćica i Kornati

Kiedy po raz pierwszy pojechałam do Zadaru, ładnych parę lat temu, skorzystałyśmy z przyjaciółką ze zorganizowanego rejsu na archipelag Kornati. Był to niemal całodniowy rejs na stateczku z dostępem do różnych napojów i obiadem w cenie, a także z postojem na jednej z wysp, żeby rozprostować nogi, poleżeć na plaży lub wykąpać się w morzu - co kto woli :). I choć nie zaprzeczę, że wyspy Kornati miały niewątpliwy urok, to nie planowałam już tam wracać. No ale... ;) Padła propozycja rejsu głównie na sąsiednie wyspy należące do parku Telašćica, a na jednej z wysp Kornati mieliśmy się zatrzymać tylko na lunch w drodze powrotnej. No i tym razem rejs był motorówką, a nie statkiem, więc i tempo podróży okazało się dużo szybsze, a wycieczka nie zajęła całego dnia :).
Choć sam Zadar ma też własny port, my podjechaliśmy bardziej na południe i wsiedliśmy na pokład w miejscowości Sukošan. Było to o tyle wygodniejsze, że musieliśmy najpierw wyminąć wyspę Pašman, by skierować się do celu, a to nawet motorówką trochę trwało. Choć był ciepły, słoneczny dzień, to szybko pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą jakiegoś swetra czy bluzy... Daszek blokował promienie słoneczne, wilgoć od wody też robiła swoje, a ruch łódki wywoływał chłodny wiatr. Aż miło się robiło, gdy kapitan zwalniał, by pokazać coś na mijanych wyspach - wystarczyło wyłączyć wiatr, by od razu się rozgrzać ;).
W końcu dopłynęliśmy do głównego celu naszej wycieczki - parku krajobrazowego Telašćica. Jak to w Chorwacji, wstęp do takich parków jest płatny, a tutaj trzeba jeszcze dopłacić za łódkę - pełen cennik znajdziecie tutaj, a tak orientacyjnie... W sezonie, który trwa od czerwca do września, bilet wstępu kosztuje 7 €, a cena za jednodniowy postój najmniejszej łódki wynosi 40 € (im większa łódka, tym wyższa opłata). Bilety warto kupić zawczasu online, bo na miejscu kosztują jeszcze więcej - wycieczki zorganizowane mają te opłaty, naturalnie, w cenie biletu, co tłumaczy nie najniższe ceny rejsów do tutejszych parków. Przybiliśmy więc do niewielkiej mariny na wyspie Dugi Otok i wyruszyliśmy na zwiedzanie parku.
Cały ten obszar, obejmujący zarówno archipelag Kornati, jak i Telašćicę, objęto ochroną w 1980 roku jako Park Narodowy Kornati. Jednak położenie parku było problematyczne, bo należał on do dwóch regionów kraju, a Zadar i Szybenik nie potrafiły dojść do porozumienia, jak tu sprawnie zarządzać parkiem. Zatem w 1988 roku podjęto decyzję o podziale tego obszaru i archipelag Kornati zachował status parku narodowego, a w Telašćicy utworzono park krajobrazowy. 
Jedną z największych ciekawostek przyrodniczych na wyspie są klify, sięgające wysokością nawet 161 m n.p.m. - najwyższe miejsce, zwane Grpašćak, stanowi świetny punkt widokowy. Ponadto w Telašćicy znajdziemy około 500 gatunków roślin (choć warto pamiętać, że oryginalne gatunki drzew na wyspie wycięto przed laty, a te obecnie porastające Dugi Otok zostały tu później sprowadzone przez człowieka dla odbudowania flory). Z 70 km2 parku ponad połowa obejmuje wodę, a tam natrafimy na kolejne 300 gatunków flory i drugie tyle fauny.
Kolejną atrakcją jest wewnętrzne jezioro wyspy o nazwie Mir (pokój) - co ciekawe, jest to jezioro o słonej wodzie. Powstało w czasach, gdy poziom morza sięgał wyżej, a słoność utrzymuje dzięki podziemnym połączeniom z morzem - w sumie jezioro ma nawet wyższe zasolenie od Adriatyku ze względu na parowanie. Latem ma też zdecydowanie wyższe temperatury, przekraczające nawet 30 stopni, więc miłośnicy kąpieli w zupie (tacy jak ja ;) ) nie powinni narzekać. W najgłębszym miejscu Mir liczy sobie 6 m, a długość jeziora nie przekracza kilometra, więc spacer dookoła to zawsze dobry pomysł :).
Pomiędzy jeziorkiem a wybrzeżem ciągnie się szeroki, kamienisty teren, na którym turyści zaczęli budować wieże z kamienia. Teraz są ich tam setki i niewątpliwie dodają uroku temu miejscu, no i od razu chce się tu podejść, pospacerować pomiędzy konstrukcjami, spojrzeć dalej w morze... :) Choć nie zaprzeczę, że tutaj jednak przydają się adidasy, spacer po nierównym, kamienistym podłożu w sandałach raczej nie należałby do przyjemności.
Spacer po parku krajobrazowym zaliczony, temperatura wody w jeziorze sprawdzona, klify zobaczone... Można się kierować z powrotem na motorówkę. Tym razem rozgrzana słońcem na tyle, że dało się wytrzymać i ten wilgotny wiatr, gdy płynęliśmy ;). Wkrótce zaczęły nas otaczać wysepki archipelagu Kornati, a tych jest całkiem sporo - do parku narodowego przynależy ok. 140 wysp i wszelakich skał, a cały ten obszar zajmuje 320 km².
W końcu dopłynęliśmy do wyspy Žut - podobno największej niezamieszkanej wyspy w Chorwacji. Jednak niezamieszkana nie oznacza kompletnie opustoszałej. W zatoczkach utworzono niewielkie mariny, na wybrzeżu stanęły restauracje dla żeglujących po archipelagu, a w centrum wyspy znajduje się też niewielka kapliczka Św. Krzyża. Žut to jedno z niewielu miejsc na terenie parku narodowego, gdzie zezwolono na taką turystyczną działalność, dlatego i my zatrzymaliśmy się tu na obiad.
Naszą miejscówką była restauracja Fešta specjalizująca się w owocach morza. Nie wiem, jak to wygląda w szczycie sezonu, ale na początku czerwca na tygodniu były tu pustki i cała uwaga obsługi skupiła się na nas ;). A jedzonko było pyszne, choć - nie da się ukryć - drogie. Ja nie jadam owoców morza poza rybami, ale i tutaj było się czym zachwycać, przystawki były przepyszne, a na danie główne zamówiliśmy dwie większe ryby do podziału. I choć nie było już miejsca w żołądkach po takiej uczcie, bardziej za namową męskiej części towarzystwa zamówiliśmy też do podziału desery i (poza jednym, który okazał się dość przeciętny) wszystkie były genialne.
Dla miłośników spędzania urlopu na wodzie rejsy z Zadaru i okolic to będzie zawsze dobry pomysł. Nie najtańszy, ale Chorwacja coraz mniej przypomina tani kraj sprzed lat, ceny ostatnimi czasy naprawdę poszybowały do góry. Nie da się jednak zaprzeczyć, że jest przepięknie, pogoda na wybrzeżu niemal pewna, a jedzenie i napoje - no naprawdę trzeba mieć pecha, by źle trafić ;). Chorwację niezmiennie uwielbiam, choć coś czuję, że przy takich podwyżkach i natłoku turystów przyjdzie mi w najbliższym czasie odkrywać raczej inne części Bałkanów ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze