Advertisement

Main Ad

Skalne Miasto w Adršpach

Adrszpaskie Skalne Miasto miałam w planach po drodze z Austrii na Dolny Śląsk, byłoby to tylko niewielkie odbicie z trasy. Znalazłam jednak artykuł w internecie, w którym wspomniano, że bilety wstępu trzeba kupić wcześniej. No to weszłam na stronę Skalnego Miasta... i czekała mnie niezbyt miła niespodzianka ;). Na kilka dni przed weekendem bilety na sobotnie popołudnie były mocno przebrane i można było je kupić tylko na ostatnie godziny - a ja chciałam w środku spędzić trochę więcej czasu... Parking był już kompletnie wyprzedany na całą sobotę. Zatem pojechaliśmy prosto na Dolny Śląsk, a Skalne Miasto zaplanowaliśmy na wtorkowy poranek, bo mimo wszystko nie chciałam odpuścić takiej atrakcji :). No i miałam jednak nadzieję, że we wtorek będzie nieco mniej ludzi niż w weekend...
Ceny biletów różnią się w zależności od sezonu, a także godziny wejścia (w porze mniejszego ruchu ceny są wyższe) - od 110 koron (20,80 zł) poza sezonem aż po 200 koron (37,80 zł) w jego szczycie. Do tego 80-180 koron (15,13-34,04 zł) za parking i - ewentualnie dla chętnych - 100 koron (18,90 zł) za rejs łódką. Teraz, jak zaglądam na stronę internetową, to widzę, że można kupić bilety taniej online lub drożej w kasie - w lecie tej drugiej opcji nie widziałam, możliwe, że przy tłumie turystów wyprzedawali wszystko przez internet. Bądź co bądź po najświeższe informacje polecam zajrzeć na stronę internetową Skał Adrszpaskich - mają wersję polską :). Trudno się temu dziwić, polscy turyści zdecydowanie tutaj dominują, w końcu do granicy ledwo kilka kilometrów. O ile jeszcze na parkingu odzywano się do nas po angielsku, pewnie przez austriackie blachy, to pani sprawdzająca bilety wysunęła w naszą stronę ulotkę po polsku, jeszcze zanim zdążyliśmy się przywitać... ;)
O historii Skalnego Miasta - jak i o innych dziełach natury - trudno opowiadać ;). Mamy tu dziesiątki milionów lat pracy nie tylko żywiołów, ale też ruchów płyt tektonicznych czy fal morskich (tak, kiedyś te tereny znajdowały się na dnie morza...). Efekt jest przepiękny - najróżniejsze formacje skalne, z których najwyższa przekracza 80 m wysokości. Adrszpaskie Skalne Miasto wraz z sąsiednim w Teplicach tworzą rezerwat przyrody Skał Adrszpasko-Teplickich i jeśli macie do dyspozycji cały dzień, można bez problemu połączyć oba skalne miasta (i to na jednym bilecie, bez dopłacania!). My mieliśmy w planach też inne atrakcje, więc ograniczyliśmy się tylko do Adršpachu. Choć turystyczne uroki tego miejsca znane były już wcześniej, Skalne Miasto potrzebowało ogromnego pożaru w 1824 roku, żeby roślinność już nie przeszkadzała turystom w spacerach pomiędzy formacjami skalnymi. Potem zaczęto budować drogi i ścieżki, punkty rekreacyjne i miejscówka coraz bardziej zyskiwała na popularności. Współcześnie zagląda tu kilkaset tysięcy osób rocznie.
Wchodząc do Skalnego Miasta koło stacji kolejowej Adršpach, mamy do wyboru dwa kierunki. Odbijając w lewo niebieskim szlakiem, zrobimy 1,5-kilometrowe kółko wokół jeziorka powstałego w zalanym kamieniołomie. Przy bezwietrznej pogodzie pięknie wyglądają odbijające się w wodzie drzewa, co możecie zobaczyć na zdjęciach z początku wpisu. Drugi, główny szlak oznaczono na zielono i liczy sobie ok. 3,5 km długości. Kawałek za małym wodospadem można jeszcze podejść żółtym szlakiem do jeziora z łódkami i dalej przez wąwóz Vlčí (5 km). Dojdziemy tak do Teplickich Skał i trasa po nich obejmuje kolejny 6-kilometrowy, niebieski szlak. Zatem można tu zrobić spokojnie kilkanaście kilometrów i potem wrócić pociągiem z Teplic do Adršpachu, jednak my - jak już wspomniałam - dotarliśmy tylko do jeziora i wróciliśmy dalej zielonym szlakiem do tego samego wyjścia.
Zdecydowanie warto przepłynąć się łódeczką po tym drugim jeziorze, nawet jeśli kosztuje to wspomniane 100 koron dodatkowo. W łodzi pychówce zmieści się ok. 30 osób i trzeba było chwilę poczekać, aż zbierze się komplet - na szczęście w sierpniu nie trwało to długo. Na dziób wskoczył kapitan i odpychając się tyczką od dna, rozpoczął krótki rejs. I była to jedna z najfajniejszych atrakcji tego wyjazdu, bo facet mówił płynnie po polsku i wszystkie swoje historie i żarty natychmiast tłumaczył z czeskiego na polski. A żartów było mnóstwo, już na start usłyszeliśmy: pod siedzeniami powinny być kamizelki ratunkowe - nie ma? Trudno, bez ryzyka nie ma zabawy! Jest za to jedno koło ratunkowe, dla kapitana. Jeśli zaczęlibyśmy tonąć, to trzymajcie się głównej zasady: ci, co umieją pływać skaczą na lewo, ci, co nie umieją - na prawo, żeby nie przeszkadzali tym pierwszym. I tak dalej, przez cały rejs... ;) Sam rejs łódką nie zapewnia jakichś wyjątkowych widoków, ale właśnie historyjki przewodnika-kapitana są tu główną atrakcją. Łódki kursują po jeziorze tylko w sezonie, od kwietnia/maja do końca października.
Niedaleko jeziora i wodospadów znajdziemy też popiersie Goethego - słynny pisarz odwiedził Skalne Miasto w 1790 roku, jeszcze przed wielkim pożarem i spopularyzowaniem tej miejscówki wśród turystów. I podobno bardzo się formacjami skalnymi zachwycił ;). W 1932 roku baron Nadherny nakazał odsłonięcie tablicy pamiątkowej upamiętniającej wizytę pisarza. Idąc dalej trafimy na płytę wspominającą Josefa Nadhernego, tragicznie zmarłego podczas wspinaczki na formację skalną zwaną Kochankami. Takie wspomnienia nie odstraszają współczesnych, bo nawet podczas naszej wizyty można było wypatrzeć wspinaczy, a także jednego odważnego, który między skałami chodził na linie...
Kochankowie to nie jedyna formacja skalna o ciekawej nazwie - znajdziemy ich tu więcej. Dzban, Głowa Cukru, Ząb Liczyrzepy, Czarci Most... Warto przyglądać się mapom rozstawionym w niektórych punktach na szlaku lub po prostu otrzymanej przy wejściu mapce ze szczegółowym opisem dwudziestu kilku najważniejszych punktów Adrszpaskiego Skalnego Miasta. Poprowadzi nas ona zarówno do punktu widokowego, skąd rozciąga się nieco przysłonięta drzewami panorama, jak i do tzw. Mysiej Dziury, czyli wąwozu szerokiego na ledwo 50 cm.
Warto też wziąć pod uwagę - szczególnie, jeśli ktoś wybiera się tutaj tak jak my w letni poranek - że sporą część trasy idzie się w cieniu, pomiędzy wysokimi, wilgotnymi skałami. Co oznacza, że jest tu co najmniej kilka stopni mniej, niż zapowiadają prognozy ;). Ja ubrałam się jak na lato i miałam momenty, gdy po prostu zamarzłam - wygrzałam się dopiero na łódce, która płynęła w pełnym słońcu. Końcowa część szlaku to zaś całkiem sporo schodów biegnących przez las i taki spacer też zapewnił mi niezłą rozgrzewkę.
Strona internetowa Skalnego Miasta informuje, że na przejście zielonego szlaku warto zaplanować ok. 2,5 godziny. Nam całość zajęła trochę ponad 3 godziny włącznie z niespełna półgodzinnym rejsem łódką i spacerkiem wokół zalanego kamieniołomu. Muszę jednak przyznać, że na początku szliśmy dość szybko - po pierwsze, bo było mi zimno i chciałam się rozgrzać, a po drugie, żeby wyprzedzić kilka wycieczek, na które napotkaliśmy. Spacer w tłumie na wąskich przejściach między skałami to żadna przyjemność ;). No i dzięki temu mogliśmy też bez kolejki pójść na rejs po jeziorze - jak wracaliśmy, do kolejka do kasy była już na jakieś pół godziny stania... Myślę jednak, że te 3-4 godziny to optymalny czas na wizytę w Adrszpaskich Skałach, a jeśli ktoś myśli jeszcze o sąsiednich Teplicach, to po prostu załóżcie, że to wycieczka na cały dzień... i bawcie się dobrze! Chociaż w to ostatnie to nie wątpię, Skalne Miasto nie bez powodu stało się tak popularną atrakcją, naprawdę warto tu przyjechać :).

Prześlij komentarz

0 Komentarze