Advertisement

Main Ad

Djerbahood - dzielnica murali na Djerbie

Djerbahood murale
Nasz pobyt w Tunezji rozpoczęliśmy i zakończyliśmy na Djerbie - wyspie będącej jedną z najpopularniejszych turystycznych miejscówek w kraju. Ostatniego dnia niewiele mieliśmy na Djerbie do roboty, zwłaszcza że do popołudnia lało. Kiedy jednak się wypogodziło, koniecznie chciałam zobaczyć jeszcze jedno miejsce: dzielnicę Djerbahood położoną w centralnej części wyspy, dokąd bez problemu dotarliśmy taksówką. Kierowca na start upewnił się, czy interesuje nas tamtejsza sztuka uliczna, a uzyskawszy potwierdzenie, zawiózł nas na główny plac w tej dzielnicy. Gdziekolwiek stąd nie pójdziecie, traficie na murale. Co racja, to racja... ;)
Pierwotny projekt Djerbahood powstał w 2014 roku, a na jego czele stanął Mehdi Ben Cheikh. Postanowiono zamienić wioskę Erriadh - ze względu na jej klimatyczną, tradycyjną architekturę - w jedną wielką galerię sztuki ulicznej. Nie wszystkim właścicielom budynków spodobał się pomysł malowania na nich murali, ale im więcej kolorów pojawiało się w Djerbahood, tym popularniejszy stawał się ten pomysł wśród mieszkańców. Według Wikipedii nad projektem pracowało 150 artystów 30 różnych narodowości, a Djerbahood i zdjęcia stamtąd trafiły do mediów z całego świata.
Mnie także kusiły kolorowe zdjęcia z Djerbahood, z drugiej jednak strony trafiłam na kilka artykułów / wpisów blogerów z ostatnich lat, których dzielnica ta rozczarowała. Pisano, że o sztukę uliczną nikt nie dba, kolory blakną, czasem ktoś coś zamaże lub zamaluje, tynk wraz z muralami w wielu miejscach odpada. Cóż, od 2014 roku minęło już trochę czasu - jak na sztukę uliczną to nawet więcej niż trochę. Okazało się jednak, że 2023 był idealnym rokiem na odwiedzenie Djerbahood ;).
Nie tylko turyści zdali sobie sprawę z tego, że po tylu latach wyblakłe i odpadające murale przestają być atrakcją Djerbahood. W 2022 roku postanowiono zorganizować drugą edycję projektu, finansowaną przez Ministerstwa Turystyki i Kultury, we współpracy z Unią Europejską. Na Djerbę zaproszono ok. 50 artystów z całego świata - niektórzy odnowili stare murale, większość jednak zaprezentowała całkiem nowe propozycje. Dlatego też nie udało nam się zobaczyć wielu malunków ze zdjęć znalezionych w internecie, ale ile innych nowości wpadło nam w oko :).
Mnie niesamowicie zachwyciły różowe drzewa - zarówno te namalowane, jak i te rosnące między budynkami. W Tunezji nawet w listopadzie wszystko kwitnie... :) Muszę jednak przyznać, że murale z pokrytymi kwiatami drzewami były naprawdę zachwycające. Zresztą cała ta sztuka uliczna... Lubię street art, nieraz zwiedzam miasta szlakami murali, ale takiej kumulacji naprawdę pięknych na niewielkiej przestrzeni jeszcze nigdy nie widziałam. Naprawdę warto było zajrzeć do Djerbahood!
Nie wiem, na ile większe tłumy kręcą się tutaj w sezonie, ale w listopadzie nie spotkaliśmy wielu turystów. Minęła nas jedna wycieczka, gdzie przewodniczka opowiadała turystom historię projektu, widzieliśmy kilka pojedynczych osób z aparatami - co się kompletnie nie rzucało w oczy, biorąc pod uwagę rozmiary Djerbahood - ale to wszystko. W rezultacie turyści nie wydają się też przeszkadzać mieszkańcom Erriadh, powiedziałabym wręcz, że odczuwa się z ich strony nawet sympatię :). Gdy skręciliśmy w jedną z uliczek i murali zaczęło brakować, mijający nas chłopak natychmiast skierował nas w inną, gdzie mogliśmy zobaczyć kolejne :).
W Djerbahood trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo nie wszystkie murale są umieszczone w oczywistych miejscach, na wysokości naszego wzroku. Niektóre znajdują się w górnych częściach budynków, inne w zakamarkach, których nie zobaczymy, jeśli nie będziemy się co rusz rozglądać... jeszcze inne zwracają uwagę, tylko kiedy popatrzymy na nie pod odpowiednim kątem. Warto odbijać w każdą mniejszą uliczkę, błądzić i zawracać, bo nawet tam, gdzie już byliśmy, zdarzało się, że coś nam umykało :).
Co mi też bardzo wpadło w oko: Djerbahood to nie tylko murale, ale też architektura i roślinność. W ogóle w Tunezji warto zwracać uwagę na drzwi, które nieraz są potężne, drewniane i kolorowe - dominują tu wszelkie odcienie niebieskiego, ale nie tylko. No i drzewa, kwiaty; niejednokrotnie świetnie komponujące się ze sztuką uliczną. Jedyny minus to fakt, że z czystością na ulicach było baaardzo różnie, ale to niestety można odnieść do całego kraju...
Będąc w tej okolicy, warto jeszcze zajrzeć do pobliskiej synagogi El Ghriba - to najstarsza synagoga w Tunezji, choć jej wnętrza to efekt nie tak dawnych renowacji. Nam się, niestety, nie udało - świątynia była otwarta we wczesnych godzinach, kiedy my jeszcze tkwiliśmy w hotelu, patrząc na ulewę za oknem. Poszczęściło mi się za to z... kotkami ;). Jak wiecie (albo i nie) - dla mnie wycieczka jest w pełni udana dopiero, kiedy uda mi się pogłaskać trochę kotów ;). A w Djerbahood kręciło się ich niemało - w tym takie urocze maluchy, że aż nie mogłam się oderwać od aparatu...

Prześlij komentarz

0 Komentarze