Advertisement

Main Ad

Kolorowa Villajoyosa

Hiszpania Villajoyosa
Zazwyczaj, kiedy lecę gdzieś na dłuższy weekend, staram się zobaczyć też coś poza miastem, które jest głównym celem mojej podróży. Tak samo chciałam zrobić podczas mojego lutowego wypadu do Alicante i tutaj pojawił się problem przeciwny do standardowego ;). Klęska urodzaju, że tak powiem: z Alicante mogłam wyskoczyć w tyle ciekawych miejsc, gdzie w krótkim czasie dojechałabym transportem publicznym, że aż ciężko było mi wybrać. Po Costa Blanca można by pewnie jeździć przez tydzień czy dwa i się nie nudzić :). Ja jednak chciałam też na spokojnie zwiedzić i samo Alicante, więc szukałam wypadu, który zająłby mi - wraz z dojazdem - max. pół dnia. I tu w oko wpadła mi Villajoyosa (po walencku: La Vila Joiosa), położona godzinę jazdy tramwajem z Alicante.
Do Villajoyosy kursuje tramwaj nr 1 z przystankiem końcowym w Benidorm - najbliżej starego miasta w Alicante jest przystanek Mercado / Mercat, z którego wyruszyłam w drogę. Bilet w obie strony kosztuje zaledwie 4.80 €, więc zdecydowanie nie jest to droga wycieczka :). Jako że trasa liczy sobie kilkanaście przystanków i w dużej mierze biegnie wzdłuż wybrzeża, warto usiąść po prawej stronie tramwaju i cieszyć się widokami. Na miejscu najlepiej wysiąść na jednej z dwóch stacji: La Vila Joiosa (odrobinę bliżej kolorowych domków na wybrzeżu) lub Creueta (bliżej historycznego centrum). Przystanki dzieli od siebie kilkaset metrów, więc dużej różnicy nie będzie :).
Villajoyosa to liczące sobie niespełna 35 tys. mieszkańców miasteczko położone na Costa Blanca - wybrzeżu Morza Śródziemnego w prowincji Alicante. Historia osadnictwa w tym miejscu sięga epoki brązu, a za czasów rzymskich miasto znane jako Alonis znacząco rozkwitło. Potem nastąpiło kilka słabszych wieków i dopiero w późnym średniowieczu Villajoyosa znów nabrała na znaczeniu - głównie jako miasto broniące hiszpańskiego wybrzeża. Dziś jednak fragmenty murów wtopiły się w budynki i śladów fortyfikacji Villajoyosy nie ma znów tak wiele. Wybrzeże zaś nabrało kolorów i to właśnie nimi przyciąga dziś turystów :).
Wystarczy skierować się na wybrzeże i natychmiast zobaczymy rzędy kolorowych domków - zresztą wielobarwne są nie tylko te fasady skierowane do morza, ale i wiele budynków, które mija się, błądząc po wąskich uliczkach Villajoyosy. Wyczytałam, że pomysł malowania domów na intensywne kolory miał na celu ułatwienie rybakom powrotu z połowów w godzinach wieczornych - bądź co bądź tradycja zrodziła się w czasach, gdy miasteczko nie pełniło już funkcji obronnych. 
Wzdłuż wybrzeża i kolorowych domków ciągnie się szeroki i długi pas plaży - Playa de Villajoyosa, zwana też Playa Centro. W lutym tłumów tu nie było, bo i temperatura nie zachęcała do plażowania - wiało tak, że wszystko miałam w piasku i kurtkę zapięłam aż pod szyję ;). Jeśli wrzucicie w Google Villajoyosa beaches, natychmiast wyskoczą Wam rankingi pięciu / siedmiu / dziesięciu... najlepszych plaż w miasteczku - właściwie całe wybrzeże zachęca do przyjazdu tutaj w sezonie i kąpieli ;).
Jednak w Villajoyosie warto też odejść od plaży i zgłębić się w uliczki starego miasta, bo kolorami zachwycą nas tam nie tylko fasady budynków. Na ścianach i murach można wypatrzeć wiele barwnych i szczegółowych murali, a sztuka uliczna to coś, na co zawsze z przyjemnością zwracam uwagę :). Te najpopularniejsze murale znajdziecie przy Carrer Santíssima Trinitat, ale spaceru po starówce zdecydowanie nie ograniczajcie tylko do tej okolicy ;).
Ja z Villajoyosy wyjechałam zachwycona pięknym wybrzeżem i kolorami starego miasta. Nie poszczęściło mi się jednak przy dwóch innych atrakcjach miasteczka, które myślę, że warto uwzględnić przy planowaniu zwiedzania. Pierwszą jest gotycki kościół Wniebowzięcia NMP (Iglesia de la Asunción), który - niestety - był zamknięty podczas mojej wizyty w Villajoyosy. Drugą miejscówką, jaką chciałam odwiedzić, było Muzeum Czekolady Valor (to popularna hiszpańska marka słodyczy, a firma - założona jeszcze w XIX wieku - ma swoją siedzibę właśnie w Villajoyosy). Tutaj zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem, na trasę wpuszcza się sporo osób, więc założyłam, że bez problemu dostanę bilet. Byłam pod muzeum na kilkanaście minut przed otwarciem... i biletów na jedyną anglojęzyczną trasę tego dnia już nie było, a przed budynkiem stał tłum ludzi. W lutym, poza sezonem. Zatem ze swojego doświadczenia polecam zrobić rezerwację - wstęp do muzeum jest darmowy, ale przy rezerwacji trzeba podać nr karty kredytowej, bo za niestawienie się pobierana jest karna opłata ;). Więc przez brak rezerwacji musiałam obejść się ze smakiem, jeśli chodzi o czekolady Valor (a przynajmniej ich muzeum), ale Villajoyosa i bez tego wpadła mi w oko... :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze