Epoka Wielkich Odkryć Geograficznych była zawsze jednym z moich ulubionych tematów na lekcjach historii. Znałam na pamięć nazwiska wszystkich wielkich odkrywców, daty, terytoria, wszystko, co tylko można było znaleźć w encyklopediach i książkach historycznych. Wszystko, oczywiście, napisane z europejskiego punktu widzenia. Więc uczyłam się o odkrywaniu nowych terenów i jak przyspieszyło to rozwój krajów europejskich, a nie o tym, jak zniszczyło to lokalne kultury. Więcej się uczyłam o potrzebie nowych przestrzeni dla szybko wzrastającej populacji Europy niż o tym, jak bardzo zmniejszyła się populacja Ameryki Łacińskiej na skutek kolonizacji. O tym, co zyskaliśmy, a nie o tym, co zniszczyliśmy. O szerzeniu chrześcijaństwa, a nie o brutalności z nim związanej. Nie mówię, że ta ciemna strona historii wcale się nie przewijała, ale raczej stanowiła tło, szczegół niewarty wspominania. Bo w końcu kto by tam nazywał czas Wielkich Odkryć Geograficznych Czasem Masakry?
W środę rano znalazłam tę kartkę na wycieraczce i zdałam sobie sprawę, że te poranne hałasy, które słyszałam od poniedziałku, to żaden irytujący sąsiad. To wymiana okien w budynku, a że byłam chora i niezbyt wychodziłam z domu, więc jakoś przegapiłam wcześniej kartkę z informacją o tym wywieszoną na dole klatki... A kartka zostawiona na mojej wycieraczce nie brzmiała zachęcająco - chcieli wymieniać okna w wynajmowanym przeze mnie mieszkaniu w piątek. A właściwie od piątku, bo "to może trwać nawet do 15 dni roboczych"...
Tanie loty z różnych części Europy oraz bliskość do Kopenhagi sprawia, że Malmö staje się coraz popularniejszym celem podróży. Tylko z Polski Wizzair oferuje 5 połączeń do Malmö (Bydgoszcz, Gdańsk, Katowice, Poznań i Warszawa) i nie jest trudno znaleźć bilety w naprawdę dobrej cenie. Jakkolwiek Malmö to trzecie co do wielkości miasto w Szwecji, jeden dzień w zupełności wystarczy, by zobaczyć najpopularniejsze atrakcje turystyczne. Ale co tak właściwie warto zobaczyć w Malmö?
Chorowanie z dala od domu jest do dupy. Chorowanie za granicą jest jeszcze gorsze. Bo to nie tylko konieczność radzenia sobie ze wszystkim mniej lub bardziej samemu, ale też przedzieranie się przez sekrety systemu zdrowotnego, którego się nie zna i często nie wie, co i jak. Drugiego dnia wysokiej gorączki i bólu w brzuchu zadzwoniłam na 1177 i dowiedziałam się, że to żaden problem i powinnam odczekać do następnego tygodnia. Po dwóch kolejnych dniach gorączki na poziomie 40-41 stopni i jeszcze gorszego bólu, już inna pani na telefonie stwierdziła, że to właściwie brzmi poważnie i "musisz jechać do szpitala, ale TERAZ!". Więc pojechałam, na szczęście nie sama, ale z Kolumbijczykiem u boku, który przyleciał do Sztokholmu, gdy tylko mój organizm odmówił posłuszeństwa. I szczerze mówiąc, nie potrafię sobie wyobrazić, jakby to było, gdyby nie przyjechał na te kilka dni. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Chorowanie z dala od domu jest do dupy, ale jednak jest zdecydowanie lepiej, gdy ma się obok kogoś, kto może ci pomóc.
Już od jakiegoś czasu wraz z autorką bloga Yoga in Stockholm myślałyśmy, by wybrać się do sztokholmskiego domu motyli - Fjärilshuset. Ale jakoś niestety sezon na chorowanie skutecznie to uniemożliwiał, choć mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni ;). Chciałam się tam wybrać, odkąd tylko usłyszałam o tym miejscu, a moja druga połówka powtarzała, że przecież widzieliśmy coś takiego w Wiedniu, więc po co znowu? Cóż, tak, widzieliśmy dom motyli w Wiedniu... i czy nie było to wystarczająco piękne, by chcieć zobaczyć coś takiego ponownie? ;)
Biorąc pod uwagę, że wychodzenie z domu wciąż nie jest najlepszym pomysłem, przeglądam sobie zdjęcia z różnych wycieczek po Szwecji i zastanawiam się, czym by się tutaj podzielić ;). Wybór na dzisiaj to Landskrona - małe miasteczko w południowej Szwecji z pobliską wyspą Ven. Idealne miejsce na jednodniową wycieczkę, gdy podróżuje się po Skanii.
I znowu z końcem tego miesiąca przyjdzie mi się przeprowadzać. Biorąc pod uwagę, że naprawdę nie lubię przeprowadzek, a do tego lubię zarówno swoje obecne miejsce, jak i jego otoczenie, bardzo nie chcę, by ten marzec się tak szybko kończył... :P W pierwszy weekend marca wybrałam się na krótki spacer po uliczkach Östermalm - oczywiście, nie całej dzielnicy (jako że jest całkiem spora), ale po prostu po mojej okolicy. Będę tęsknić za tym miejscem...
Post ten pojawia się na blogu w efekcie mojej ostatniej rozmowy z autorką bloga Yoga in Stockholm i przynależy do mojej ulubionej ostatnio kategorii: "Szwedzka służba zdrowia". Tutaj chciałabym się z Wami podzielić krótką instrukcją nt. "jak umówić się na wizytę lekarską w Sztokholmie?"
Właściwie to dokładnie rok temu również zahaczyłam o Sztokholm. Lub, żeby być bardziej precyzyjną, o lotnisko Skavsta. Jako że ja mieszkałam wtedy w Warszawie, on w Umeå, stwierdziliśmy, że Sztokholm jest akurat najbardziej pośrodku i właśnie stamtąd szukaliśmy jakichś tanich lotów. 8 marca spotkaliśmy się na lotnisku Skavsta i już razem wsiedliśmy w kolejny samolot, prosto na Maltę :).
Nie mając nic do roboty w któreś chłodne popołudnie, zdecydowaliśmy się wybrać, by zobaczyć Ratusz. Jakkolwiek brzmi to niewiarygodnie, mieszkam tu już ponad pół roku i nigdy wcześniej tam nie byłam. Opierając się na mojej podstawowej znajomości niemieckiego (właśnie tak sobie radzę z rozumieniem szwedzkich słówek ;) ), pomyślałam, że najbliższą stacją metra powinna być ta zwana Rådhuset, jako że Rathaus to przecież ratusz po niemiecku... Cóż, nie było tak łatwo ;)
Wybór czegoś ciekawego do zrobienia w szary zimowy weekend nie należy do najłatwiejszych zadań.
E: Więc co dzisiaj robimy?
G: Vattenmuseum? Akwarium.
E: Ok. Do której jest otwarte?
G: Nie mam pojęcia, ale to Sztokholm. Teraz wszystko tutaj jest otwarte do 16 lub 17.
E: A cena to ok. 100 SEK? Chyba za każdym razem wychodząc gdzieś w Sztokholmie trzeba być przygotowanym na wydatek rzędu 100 SEK.
Wychodzi na to, że Sztokholm to bardzo przewidywalne miasto. Muzeum wodne było otwarte do 16:30. I wstęp kosztował 100 SEK...
E: Więc co dzisiaj robimy?
G: Vattenmuseum? Akwarium.
E: Ok. Do której jest otwarte?
G: Nie mam pojęcia, ale to Sztokholm. Teraz wszystko tutaj jest otwarte do 16 lub 17.
E: A cena to ok. 100 SEK? Chyba za każdym razem wychodząc gdzieś w Sztokholmie trzeba być przygotowanym na wydatek rzędu 100 SEK.
Wychodzi na to, że Sztokholm to bardzo przewidywalne miasto. Muzeum wodne było otwarte do 16:30. I wstęp kosztował 100 SEK...