Advertisement

Main Ad

Porcelanowe królestwo Gustavsberg

Pory roku się zmieniają i czas krótkich wypadów za miasto dobiegł już końca, ustępując miejsca chwilom, gdy zwiedza się już tylko Sztokholm. Ale zanim znowu zaczną się tu pojawiać takie posty, chciałabym wrócić wspomnieniami i zdjęciami do mojej ostatniej letniej wycieczki poza Sztokholm. Byliście kiedyś w Gustavsberg? Nie? Więc teraz ja was tam zabiorę :)
Gustavsberg to małe miasteczko ok. 20 km na wschód od Sztokholmu z łatwym dojazdem autobusami w kierunku Värmdö. Najłatwiej tam dotrzeć wsiadając w autobus nr 425 albo 474 ze Slussen i po jakichś 20 minutach wysiąść na Farstaviken, gdyż z tego przystanku wszystkie atrakcje Gustavsberg mamy na wyciągnięcie ręki.
Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zauważyłam po wyjściu z autobusu, był miejscowy kościół. Jako że nigdy nie mogę przegapić okazji, by zajrzeć do jakiegoś kościoła, natychmiast się tam skierowałam, nie zwracając jeszcze uwagi na strzałki do muzeum. Kościół w Gustavsberg zbudowano na początku XX wieku, a zaprojektował go w stylu neogotyckim architekt Gustaf Améen. Niestety, drzwi były zamknięte i budynek mogłam obejrzeć tylko z zewnątrz.
Pogoda była bardzo ładna, więc zamiast iść prosto do muzeum, zdecydowałam się na spacer i próbę poznania lepiej tego miasteczka. Jest naprawdę pięknie położone nad wodą, więc spacer wzdłuż wybrzeża był czystą przyjemnością, zwłaszcza, że nie spotkałam po drodze zbyt wielu ludzi.
Pierwotną nazwą miasteczka była Farsta, ale w 1640 roku Gabriel Gustafsson Oxenstierna - mąż stanu i właściciel miejscowego pałacu - zdecydował się na zmianę nazwy miasta na cześć swego ojca. Początkowo pisano Gustafsberg, z czasem jednak zmieniono f w pisowni na v.
Ale tym, czym naprawdę słynie Gustavsberg, jest produkcja porcelany. Pierwszą fabrykę otworzono tu w 1825 roku i od tej pory historia tego małego przemysłowego miasteczka wyglądała już zupełnie inaczej. Większość budynków na lewo od wybrzeża wchodziło w skład dawnej fabryki porcelany.
Naprzeciwko głównego budynku, w którym obecnie znajduje się sklep z miejscowymi produktami, postawiono duże żelazne koło wodne pochodzące z 1895 roku, kiedy zastąpiono nim poprzednie drewniane, używane w fabryce.
Dla tych, którzy - tak ja ja - chcieliby zapoznać się nieco lepiej z historią i przykładami porcelany z Gustavsberg, otworzono Muzeum Porcelany. Otwarte codziennie, oprócz poniedziałków, od 11 do 16, bilety w cenie 65 koron. Jednak podczas mojej wizyty jedna z wystaw była zamknięta, więc bilety kosztowały tylko 45 koron. Muszę przyznać, że bardzo mi się tutaj to podoba, że jeśli jakaś część muzeum jest niedostępna dla zwiedzających, bilety są wtedy znacznie tańsze, a czasem nawet wstęp jest darmowy. Nie widziałam czegoś takiego aż w takim stopniu nigdzie indziej.
IMuszę przyznać, że byłam naprawdę pod wrażeniem wystaw. Wyobrażacie sobie, że przedmioty z poniższego zdjęcia są wielkości mojego paznokcia? A inne z kolei były tak duże, że pewnie nawet nie dałabym rady ich podnieść :). Do tego większość zastaw była naprawdę pięknie dekorowana.
Choć w muzeum przedstawiono przykłady sztuki porcelanowej z różnych okresów od 1827 roku, możemy tam natrafić nie tylko na piękne zastawy i rzeźby. Fabryka Gustavsberg produkowała również wyposażenie łazienek i byłam nawet nieco zaskoczona widząc całą wystawę poświęconą zlewom i sedesom... zwłaszcza z takimi obrazkami na ścianach :P.
Z całym szacunkiem do tej bardziej użytkowej porcelany, jednak jakoś wolałam zajrzeć na inne wystawy ;). Jednym z najpiękniejszych przykładów porcelanowych figurek była zdecydowanie ta nazwana "Kan du inte tala?" ("Nie potrafisz mówić?"), zaprojektowana w XIX wieku przez Eugenię, księżniczkę Szwecji i Norwegii.
Osobiście najbardziej podoba mi się ta porcelana dekorowana na niebiesko. W muzeum zwróciłam szczególną uwagę na krótki filmik ukazujący jak właściwie wygląda proces zdobienia zastawy (oczywiście w masowej produkcji, a nie przy ręcznym malowaniu).
Może to trochę staromodne, ale nie miałabym nic przeciwko posiadaniu czegoś takiego w domu ;). Chociaż znając mój "talent" do niszczenia wszystkiego kruchego, co tylko wpadnie mi w ręce... Może to i dobrze, że nie mam nic porcelanowego - pewnie skończyłoby to w ten sposób :P.

Prześlij komentarz

1 Komentarze

  1. Malownicze miasteczko portowe. :)
    Z całym szacunkiem, tego typu obrazki o siusianiu mnie nawet nie bawią... Poza nimi, wystawa zdaje się być ciekawa, ale to Ty decydujesz, co zobaczymy, to Twoje gusta konfrontują się właśnie z gustami oglądaczy.
    Przedstawienie zimowej rzeczywistości to również nie lada gratka dla bloggera, najważniejsze to lubić te prezentacjie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń