Wybór miejsca na weekendowy wypad z Lublina to wbrew pozorom nie taka łatwa sprawa. Musi być na tyle blisko, by nie spędzić połowy dnia w samochodzie. Miasto musi to być na tyle duże, by wieczorem było co w nim robić. I okolica musi być na tyle ciekawa, by jednak całego weekendu w tym mieście nie spędzić. Metodą pomysłów i ich eliminacji wybór padł na województwo świętokrzyskie. Kielce nie są w końcu tak daleko, a zarówno w mieście, jak i w okolicy ciekawych miejsc nie brakuje. A skoro decyzja podjęta, to można jechać ;).
![]() |
[ Źródło ] |
Cześć! Jestem Gabi i odbyłam 1,5-roczny staż w Sztokholmie w ramach AIESECa. W sumie mogę powiedzieć, że to była całkiem niezła decyzja, choć swego czasu sporo na nią narzekałam ;). Firma, w której pracuję, co roku przyjmuje kilkadziesiąt osób na taki staż do oddziałów w różnych krajach, wiele z tych osób miałam okazję całkiem dobrze poznać. Na spotkaniach AIESECa w Sztokholmie poznałam też kilku praktykantów z innych firm w Szwecji. Do tego niektórzy moi znajomi odbyli staż i gdzie indziej, często poza Europą. Miałam możliwość obserwowania, jak to wszystko wygląda, choć nigdy nie przyszło mi do głowy, by o tym pisać. Jednak kilka dni temu, podczas rozmowy z kolegą z pracy, który z AIESECiem nigdy nie miał nic wspólnego, doszłam do wniosku, że tych przemyśleń mi się trochę nazbierało. Efektem jest dzisiejszy wpis. Wpis, w którym nie uniknę czasem generalizowania, za co przepraszam - jednak zdecydowanie ułatwi mi to część podsumowań ;). Wpis, w którym dzielę się nie tylko swoimi doświadczeniami. Więc jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się nad stażem zagranicznym w ramach AIESECa, zapraszam do lektury ;).
Położone gdzieś między Szwecją a Finlandią, należące do Finlandii, choć cieszące się autonomią - takie są Wyspy Alandzkie. Przy czym, choć to Finlandia, to na wyspach językiem urzędowym jest szwedzki. Wydawało mi się to dość ciekawym połączeniem, więc postanowiłam wyskoczyć tam na weekend. Ot, po prostu, by się przekonać, czy faktycznie jest ciekawie ;). Szybko też przekonałam się, że ceny promów pomiędzy Sztokholmem a Mariehamn (stolicą wysp) są naprawdę w porządku, więc tym bardziej decyzję podjęłam w mgnieniu oka. Zresztą, musiałam sprawdzić, o co tyle szumu z tymi promami z i do Szwecji... ;)
Gdy po raz pierwszy usłyszałam o Birce, wpadłam w zachwyt i chciałam tam jechać wręcz natychmiast. Powstrzymał mnie wtedy fakt, że była już jesień, czyli nieszczególny okres na wypad statkiem gdzieś na wyspy... Czytałam o położonym niedaleko Sztokholmu średniowiecznym mieście Wikingów, które wpisano na listę UNESCO, a moja wyobraźnia podpowiadała mi niesamowite obrazy. A potem jakoś miałam okazję porozmawiać z kilkoma osobami, które mocno ostudziły mój entuzjazm. "Ale wiesz, że w Birce nic nie ma?", "Jakieś wykopaliska, kupa kamieni i to by było na tyle" czy "Mam nadzieję, że masz niezłą wyobraźnię, by - stojąc na pustym polu i słuchając przewodnika - wyobrażać sobie, że 1100 lat temu była tu wioska". Strasznie mnie to wszystko zniechęciło, chyba bardziej niż sama się tego spodziewałam. Przyszło jedno lato, drugie, a mnie już Birka w ogóle nie ciągnęła. W muzeum historycznym mogłam zobaczyć rekonstrukcję wioski w miniaturze i sporo poczytać o Wikingach. A potem nagle w tym roku postanowiłam, że co mi tam. Pojadę, zobaczę. Wiem już, czego się spodziewać, cudów nie oczekuję, a pogoda jest na tyle ładna, że sam rejs na jakąś wyspę i spacer po niej też mogą brzmieć jak dobry plan. Więc właściwie bez większego planowania, zabukowałam bilet na ostatni weekend lipca.
Jak to kiedyś padło w klasyku: "bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście"... więc chyba nie zaskakuje, że równie fajnie jest, gdy te bunkry jednak są ;). Choć trochę się już po Polsce jeździło, to jakoś nigdy nie zahaczyłam o nazistowskie kwatery czy schrony. Jednak podczas wyjazdu na Mazury Wilczy Szaniec (Wolfsschanze) - kwatera główna Hitlera - znalazł się bardzo wysoko na liście miejsc, które chcieliśmy zobaczyć.
Największe miasto Gotlandii nieustannie przyciąga tłumy turystów. Część przyjeżdża tu ze względu na pogodę (w końcu wyspa należy do najbardziej słonecznych miejsc w Szwecji), część dla pięknej przyrody, a jeszcze inni dla mnóstwa zabytków i niesamowitej historii miasta. Visby w czasach średniowiecza należało do Hanzy i było potężnym bałtyckim ośrodkiem handlowym. W 1995 roku miasto wpisano na listę UNESCO, właśnie ze względu na świetnie zachowane i wkomponowane we współczesne miasto pozostałości z czasów średniowiecza. Ale co tak właściwie zostało z Visby z tamtych lat po dziś dzień? Co warto zobaczyć?
Bardzo często pytacie mnie o polecenie Wam jakichś fajnych restauracji w Sztokholmie. Często mam z tym problem - z tej prostej przyczyny, że na mieście raczej nie jadam. Jeśli jednak zdarzy mi się gdzieś wyjść, zazwyczaj jest to lunch w przerwie w pracy, czyli nie oddalam się zbytnio od stacji metra Stadshagen na wyspie Kungsholmen. Jednak w tej okolicy jest całkiem sporo restauracji, a część jest naprawdę dobra :). Wielu jeszcze nie przetestowałam, ale wszystko przede mną ;). Dziś przedstawię Wam wybraną dziesiątkę i może akurat się na coś skusicie podczas wizyty w Sztokholmie? Jakby nie patrzeć, Stadshagen znajduje się zaledwie dwie stacje metra od ratusza, a trzy od T-Centralen... czyli daleko nie jest ;)
Nikogo chyba nie muszę przekonywać do tego, że Polska jest przepiękna. Ostatnio narzekałam Wam trochę na Giżycko, które na kolana mnie nie powaliło, więc dziś będzie w drugą stronę - będę się zachwycać! ;) Bo w województwie warmińsko-mazurskim jest sporo perełek - miejsc, o których wcześniej w ogóle nie wiedziałam (choć w sumie ja o Mazurach w ogóle niewiele wiedziałam...), a które naprawdę robią wrażenie. Trzy miejsca z dzisiejszego wpisu zaliczyliśmy w jeden dzień i chyba samej ciężko mi wybrać, co podobało mi się najbardziej ;).
Szwecja uchwaliła Konwencję w sprawie ochrony światowego dziedzictwa kulturowego i naturalnego w styczniu 1985 r. i na chwilę obecną na jej terenie znajduje się piętnaście miejsc wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Sama póki co miałam przyjemność odwiedzić zaledwie siedem z nich, czyli nawet nie połowę... ale jeszcze wszystko przede mną (no dobra, może nie wszystko, ale ta większa połowa ;) ). Z tych piętnastu aż trzynaście to obiekty dziedzictwa kulturowego, jeden obiekt przyrodniczy i jeden mieszany. Lubię przeglądać, co takiego UNESCO wpisało na swoją listę w zwiedzanych przeze mnie regionach, wierząc, że skoro załapało się to na listę, to znaczy, że jest faktycznie warte uwagi ;). Dziś opowiem Wam trochę o tych miejscach, które już w Szwecji zobaczyłam i na ile mi się podobały, a także dlaczego ciągnie mnie do tych pozostałych... i dlaczego niektórych pewnie nie uda mi się zobaczyć w najbliższym czasie. Zapraszam! :)