Advertisement

Main Ad

Radovljica - słoweńska baza wypadowa

Kiedy wstępnie zaplanowaliśmy podział urlopu na Słowenii na 3 noce nad morzem i 4 w okolicach jezior na północy kraju, zabrałam się za poszukiwanie noclegu. O ile wybrzeże nie stanowiło problemu (wybór był pomiędzy miejscowościami Koper i Piran), to już w okolicy jezior miejsc było co niemiara. Mieliśmy jednak ten komfort, że podróżowaliśmy samochodem (jak już wiecie, często mi tego brakuje, ale cóż poradzić), więc mogliśmy zatrzymać się kawałek od słynnego Bledu. I tak nasz wybór padł na Radovljicę - niewielkie miasteczko, liczące sobie zaledwie 6.000 mieszkańców. Jednak jego ogromną zaletą jest lokalizacja - 6 km od Bledu i niewiele ponad pół godziny jazdy do Lublany ekspresówką, tuż obok której leży Radovljica. Idealna baza wypadowa do zwiedzania tej części Słowenii.
Z całego serca polecam też miejsce, które znalazłam przez aibnb. To spore, dwupokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią - kilkanaście minut spacerem do centrum i nieco bliżej do kilku większych sklepów. Jest też gdzie zaparkować pod domem :). Ledwo przyjechaliśmy, właścicielka pokazała nam wszystkie udogodnienia (było tam chyba wszystko, co tylko moglibyśmy wymyślić) i poleciła wybrać się do centrum - akurat tego dnia coś się działo w Radovljicy i wszystkie atrakcje turystyczne miały darmowy wstęp. Nie to, że jest ich nie wiadomo jak dużo w miasteczku, ale i tak warto było z takiej możliwości skorzystać.
Po drodze zajrzeliśmy jeszcze do informacji turystycznej po mapę Radovljicy. Z drugiej strony kartki znajduje się kolorowy rysunek z zaznaczonymi budynkami wokół centralnego placu (imienia Linharta - słoweńskiego dramaturga i historiografa) i ich opisem - po słoweńsku i angielsku. Jako że było już jednak późne popołudnie, a muzea są otwarte jedynie do 18, to od nich postanowiliśmy zacząć. Na pierwszy ogień poszło malutkie Żywe Muzeum Piernika, znajdujące się w Lectarjeva hiša. Pierniki produkowano tu od 1766 roku aż do końca XIX wieku, kiedy tradycja ta zaczęła zamierać. Przywrócono ją w 2006 roku i w piwnicy pod restauracją można zobaczyć, jak robi się pierniki, a także zakupić słodkie pamiątki.
Potem kierujemy się do sąsiedniego, chyba największego budynku przy Placu Linharta. To XVIII-wieczny dworek zbudowany na miejscu XII-wiecznego pałacyku, jedna z głównych atrakcji Radovljicy. Dziś mieści w sobie kilka muzeów, z których my decydujemy się na to najbardziej znane - Muzeum Pszczelarstwa. Pierwsza część wystawy poświęcona jest postaci Antona Janšy, uznawanego za pioniera słoweńskiego pszczelarstwa. Potem oglądamy kolekcję uli nawet sprzed 250 lat. Wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki - ręcznie malowane i ukazujące nam słoweński folklor z XVIII i XIX wieku. Sporo tu ciekawostek nawet dla mnie, a przecież pszczelarstwem nie interesuję się w ogóle... :) Fajnie też zrobiono niewielką gablotkę, gdzie mieszkają prawdziwe pszczoły, wylatujące sobie swobodnie z budynku i krążące nad placem.
Kiedy nie musimy już spieszyć się przed zamknięciem muzeów, możemy w końcu na spokojnie pospacerować po centrum. Rynek w Radovljicy zaczął się kształtować już w XIII wieku, choć większość budynków otaczających Plac Linharta pochodzi z XVII-XIX wieku. Nie wszystkie są odnowione, co pozwala nam przyjrzeć się z bliska freskom sprzed wieków, zdobiących wciąż fasady wielu budowli. Dziś są to głównie hotele, restauracje i kawiarnie, oraz sklepy. W centrum placu stoi pomnik Josipiny Hocevara, znanego na Słowenii z pomocy finansowej biednym uczniom oraz ufundowania wodociągu w Radovljicy.
Warto zajrzeć też do późnogotyckiego kościoła św. Piotra, pochodzącego z XV wieku. Ciekawostką jest tu marmurowy ołtarz, którym w XVIII wieku zastąpiono oryginalny, gotycki. Mi spodobały się też kwiatowe malowidła na suficie, nadające świątyni pewnej lekkości. W sobotnie popołudnie byliśmy jedynymi zwiedzającymi kościół i mogliśmy na spokojnie obejrzeć i sfotografować wnętrze :).
Tuż obok kościoła znajduje się zdobiona XVIII-wiecznymi freskami plebania oraz XV-wieczna tawerna, w której ksiądz zwykł sprzedawać wino po zakończonej mszy (to był dopiero biznes ;) ). A jak podejdziemy kilka kroków dalej, znajdziemy tam niewielki punkt widokowy. Kilka ławeczek, kran z wodą pitną i tablice informujące, jakie szczyty widzimy przed sobą. Widok naprawdę sielski i zachęcający do dłuższego odpoczynku na ławeczce... ;)
Jeszcze pierwszego wieczora postanowiliśmy zjeść w centrum i trafiliśmy do restauracji Augustin. Jedzenie było w porządku, choć nieszczególnie warte swej dość wysokiej ceny. Kolejnym razem wybraliśmy się więc nieco dalej od centrum i - w oparciu o porady Trip Advisora - znaleźliśmy pizzerię La Cantina. Następnego dnia poszliśmy tam znowu, więc chyba najlepiej oddaje to ocenę tego miejsca ;). Bardzo smaczne pizze na pysznym cieście, a calzone z zaplatanym warkoczem i dwoma rodzajami sera wymiata! Ceny też niczego sobie, bo zapłaciliśmy połowę tego, co za obiad na rynku...
A Radovljicę polecam - do samego zwiedzania na kilka godzin, a jako bazę wypadową i na dłużej. Wiele turystycznych atrakcji Słowenii mamy stąd w zasięgu ręki - jeziora Bled i Bohinj, wąwóz Vintgar, Lublanę, Maribor, jaskinie Postojną i Szkocjańskie, zamek Predjama... Zdecydowanie niewielki rozmiar Słowenii jest jej zaletą przy planowaniu jednodniowych wycieczek :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze