Advertisement

Main Ad

Lucerna - szwajcarska perełka

Lucerną zachwycał się zgodnie chyba cały internet, a hasła najpiękniejsze miasto w Szwajcarii migały mi na wielu stronach. Nie było więc innej opcji, Lucerna musiała znaleźć się na trasie mojej podróży przez Szwajcarię i z perspektywy czasu żałuję, że zatrzymałam się tam na jedną noc, a po dwie spędziłam w Zurychu i Lozannie. Lucerna nie dość, że jest piękniejsza, to do tego i świetnie położona - na brzegu Jeziora Czterech Kantonów, rzut beretem od popularnych celów górskich wypadów, takich jak Titlis czy Pilatus. Zwiedzaniu miasta poświęciłam jeden dzień i był to dzień mocno intensywny... Ale jak mogło być inaczej, gdy wszystko mi się podobało i wszystko chciałam zobaczyć? :)
Zwiedzanie miasta zaczynam nieco w innym miejscu, niż sugerują liczne przewodniki. Jednak hotel mam w pobliżu Franziskanerplatz, więc najwygodniej jest zacząć zwiedzanie właśnie tutaj. W poniedziałkowy poranek jest tu pusto i spokojnie, spaceruję sobie po wąskich uliczkach, aż trafiam pod kościół Franciszkanów przy samym placu. Zbudowany w stylu gotyckim pod koniec XIII wieku nosi ślady późniejszych renowacji - głównie z barokowymi zdobieniami. Najbardziej przypadło mi tu go gustu sklepienie i piękny ołtarz.
Po wyjściu z kościoła kieruję się nad brzegi rzeki Reuss, czwartej co do wielkości wśród szwajcarskich rzek. Przyznam, że zaskakuje mnie jej wartki nurt w środku miasta, ale szum wody to zdecydowanie przyjemniejszy dźwięk niż zwykły miejski zgiełk. Na drugi brzeg Reuss przechodzę po drewnianym moście Spreuerbrücke, zbudowanym oryginalnie ok. 1408 roku. Pierwotny most został zniszczony w powodzi z 1566 roku, a następnie odbudowany - tym razem z dodatkiem małej kapliczki. Trochę później, bo na początku XVII wieku, postanowiono ozdobić Spreuerbrücke malowidłami w średniowiecznym stylu, przedstawiającymi sceny z Danse Macabre. Za to dość przerażające dzieło odpowiada Kaspar Meglinger.
Docieram w końcu do historycznego centrum i nie odkładam aparatu do plecaka ani na chwilę - podoba mi się naprawdę wszystko! Warto tu pospacerować uliczkami pomiędzy kilkoma głównymi placami: Mühlenplatz, Weinmarkt, Kornmarkt, Hirschenplatz, Kapellplatz... Niestety, podczas mojego pobytu w wielu z tych miejsc przeprowadzano jakieś prace remontowe i hałas nieco uprzykrzał zwiedzanie, ale co widziałam, to moje ;)
Jedną z największych atrakcji tej okolicy są pięknie malowane budynki. Te dookoła Weinmarktu były w przeszłości siedzibami różnych gildii w Lucernie i wciąż widać po nich ślady dawnego bogactwa. Jednak to głównie malowidła, a nie architektura, przykuwają tutaj uwagę - z całego serca po prostu polecam spacer po centrum miasta i podziwianie jego kolorów... :)
Chcę spojrzeć też na Lucernę z góry, spacerując po murach miejskich. Mapka z informacji turystycznej pokazuje, że można wejść na mury przy jednej wieży, a zejść przy innej, przechodząc górą wzdłuż całego centrum. W praktyce okazuje się to niemożliwe, bo choć z murów da się wejść do trzech wież, to z poziomu gruntu dostępna jest tylko jedna. Mogę zatem pospacerować po murach, ale muszę potem wrócić do punktu wyjścia i skończyć trasę tam, gdzie ją zaczęłam. Świetnie zachowane mury Lucerny pochodzą z XIII wieku i są idealnym punktem widokowym, z którego możemy podziwiać panoramę miasta, jeziora i pobliskich Alp. Co więcej, wstęp na mury jest bezpłatny - miłe urozmaicenie przy szwajcarskich cenach.
Po zejściu z murów idę spacerem nad Jezioro Czterech Kantonów (jak sama nazwa wskazuje, nad jego brzegami rozpościerają się cztery szwajcarskie kantony - poza Lucerną są to Uri, Schwyz i Unterwalden). Jest tu po prostu przepięknie - błękit nieba, widoczne dookoła góry, przejrzysta woda... Biorę ulotkę z rozkładem kursowania statków po jeziorze i kiedy kończę zwiedzanie Lucerny, wybieram się w półtoragodzinny rejs do pobliskiego Weggis i z powrotem.
Tuż nad brzegiem jeziora rzucają mi się w oczy dwie wieżyczki kościoła św. Leodegara (swoją drogą, zwiedzając zagraniczne kościoły odkrywam imiona świętych, o których nie miałam bladego pojęcia... Pierwsze słyszę o takim imieniu jak Leodegar). Zbudowany został w latach trzydziestych XVII wieku na ruinach spalonej bazyliki - zresztą odbudowano go również na kształt bazyliki. Według Wikipedii to jeden z ciekawszych przykładów późnorenesansowej architektury na terenach niemieckojęzycznych. Mi bardziej od wnętrza podoba się fasada z dwoma wieżami po bokach.
Odbijam od brzegów jeziora, by zobaczyć najsłynniejszy pomnik Lucerny - Löwendenkmal, pomnik lwa, w polskim internecie pojawiający się też jako pomnik szwajcarskich gwardzistów. Piękną i poruszającą rzeźbę wykutą w skale zaprojektował Duńczyk Bertel Thorvaldsen. Konający w jaskini lew, nad którym znajduje się napis wierność i męstwo Helwetów, powstał w hołdzie poległym szwajcarskim gwardzistom broniących Ludwika XVI w Paryżu w 1792 roku. Sam pomnik odsłonięto w Lucernie w niespełna trzydzieści lat po tym wydarzeniu. Löwendenkmal znajduje się w niewielkim parku, od którego biegną do góry schody do Ogrodu Lodowcowego. Nie spodziewałam się, że uda mi się tam wejść, bo według oficjalnej strony internetowej trwają prace remontowe i powinno być zamknięte... I faktycznie, ta część muzeum, która mieści się w budynkach, jest zamknięta, ale do samego ogrodu można wejść, choć niewiele jest tu do zobaczenia - stare skały, skamieliny i instalacja śnieżynek nad głową. Atrakcją może być też labirynt luster, ale tu cofam się w progu, bo chwilę przede mną weszła tam grupa nastolatków i zachowywali się tak, że zaczęłam wątpić, czy to na pewno homo sapiens. Potem ich wyproszono, Szwajcarzy są jednak konkretni ;).
W tej samej okolicy jest też niewielkie Alpineum - muzeum z panoramami alpejskimi. To zaledwie kilka pomieszczeń, które obejdziemy w parę minut. Przyznam, że rozczarowało mnie to trochę, bo spodziewałam się czegoś więcej po Alpineum - szkoda byłoby mi pieniędzy na bilet, gdybym nie miała darmowego wstępu ze Swiss Travel Pass. Obrazy są jednak piękne, do tego w muzeum znajdziemy trochę przedmiotów związanych z Alpami - zarówno wspinaczką, jak i życiem u podnóża gór.
Chcę jeszcze zobaczyć parę miejsc na drugim brzegu rzeki Reuss, od którego rano zaczęłam zwiedzanie. Teraz przechodzę drugim mostem - chyba jeszcze bardziej słynnym niż Spreuerbrücke ;). Kapellbrücke (most kapliczny) - zbudowany ok. 1360-65 roku - jest najstarszym tego typu drewnianym mostem w Europie. Pominąwszy, oczywiście, pożar z 1993 roku i odbudowę rok później, bo 1994 rok pewnie nie przyniósłby już statusu najstarszy ;). Również ta konstrukcja została ozdobiona w XVII wieku malowidłami - tym razem przedstawiającymi sceny z historii Lucerny. Najbardziej charakterystyczną częścią Kapellbrücke jest kamienna wieża, o ok. 30 lat starsza od samego mostu - na przestrzeni wieków pełniła ona różne funkcje, od więzienia i sali tortur, przez skarbiec aż po współczesny sklep z pamiątkami.
Na drugim brzegu rzeki wznosi się chyba najpiękniejszy kościół Lucerny (a przynajmniej najpiękniejszy z tych, które zwiedziłam podczas mojej wizyty w tym mieście) - konsekrowany w 1677 roku kościół Jezuitów. Zresztą, czego innego się spodziewać po baroku, jeśli nie bogatych zdobień? :) Ludwig Pfyffer, burmistrz Lucerny w drugiej połowie XVI wieku, sprowadził do miasta jezuitów, by założyli w nim kolegium, a z czasem zbudowali i kościół. Dotąd katolicka Szwajcaria zwróciła się ku protestantyzmowi w Genewie i Zurychu, a burmistrz najwyraźniej nie chciał, by Lucerna też poszła w te ślady... ;)
Lubię punkty widokowe, więc już zawczasu zapytałam w informacji turystycznej, skąd najlepiej spojrzeć na Lucernę z góry. Widok z murów miejskich był piękny, ale nie są one położone na tyle wysoko, by objąć wzrokiem całe miasto. I tu padło hasło Château Gütsch - hotel zbudowany na kształt zameczku z kilkoma wieżami. Widziałam go i z dołu, spacerując po mieście i nie spodziewałam się, jak łatwo się do niego dostać. Spod Spreuerbrücke to zaledwie dwadzieścia minut piechotą, a do samego hotelu kursuje też automatyczny wagonik, który ściągamy do siebie przyciskiem - jak windę :). Do samego zamku mogą podejść tylko goście hotelowi, ale nie przeszkadza mi to - mnie interesuje bardziej platforma widokowa. Najlepszy widok na Lucernę mamy ze znajdującego się tu parku rzeźb (ach, ta sztuka współczesna...). Teoretycznie wstęp na teren parku jest płatny, praktycznie biletomaty są obklejone taśmami, a bramki są otwarte na oścież, więc po prostu wchodzę i się zachwycam... widokiem, a nie rzeźbami, żeby nie było ;).
Lucerna jest przepiękna i jeśli przyjdzie Wam kiedyś zwiedzać Szwajcarię, gorąco polecam zatrzymanie się tutaj choć na jeden dzień. Można też wybrać Lucernę jako bazę wypadową do zwiedzania części Szwajcarii - bez problemu urządzimy stąd jednodniówki do Zurychu i Berna, udamy się w rejs po Jeziorze Czterech Kantonów, wyskoczymy w Alpy czy do rezerwatu przyrody Entlebuch... Wciąż żałuję, że sama nie zostałam tam dłużej ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze