Advertisement

Main Ad

Wiener Neustadt we mgle

Austria Wiener Neustadt
Pogoda kompletnie nie sprzyjała wychodzeniu z domu, ale mnie już nosiło. Cały tydzień zamknięta na home office, raz jedynie wyskoczyłam po zakupy. W pewnym momencie stwierdziłam już, że nie dbam o ten deszcz za oknem, muszę wyjść. W przypływie optymizmu zaczęłam sprawdzać prognozy dla okolicznych miejscowości - może gdzieś jest lepiej niż w Wiedniu? Najlepiej się zapowiadał Wiener Neustadt - 6 stopni na plusie, mgła, mżawka. I niespełna 25 minut w pociągu z Meidlingu, mimo 50 km dystansu. Tyle samo, ile zajmuje mi dojazd do centrum Wiednia... ;)
Mimo wszystko nie jestem masochistką, nie planowałam łazić w taką pogodę dłużej niż mniej więcej dwie godziny. Akurat tyle, żeby obejść centrum miasta, może zajrzeć do jakichś kościołów, gdyby były otwarte, a potem jednak wrócić do domu, żeby się rozgrzać. Restauracje są wciąż pozamykane, a ja do Wiener Neustadt pojechałam jeszcze przed poluzowaniem lockdownu, kiedy nawet o odwiedzeniu muzeum mogłam sobie tylko pomarzyć. Kiedy wysiadłam z pociągu, natychmiast otoczyła mnie wilgotna, nieprzyjemna mgła, na szczęście jednak nie padało. Podczas mojego spaceru czasem pokropiło, ale nie na tyle, by potrzebować parasola - mimo wszystko nie powiem, żeby była to najprzyjemniejsza przechadzka w moim życiu ;). Ale brakowało mi już takich wypadów na tyle, że i pogodę przebolałam.
Wiener Neustadt, czyli Wiedeńskie Nowe Miasto, sięga swoją historią czasów średniowiecza. Otoczone murami obronnymi miasto założył pod koniec XII wieku (choć osadnictwo istniało tu już wcześniej) książę Leopold V Babenberg. Resztki średniowiecznych murów znajdują się w Wiener Neustadt po dziś dzień i to właśnie od spaceru wzdłuż ruin zaczęłam zwiedzanie miasta. W 1846 roku przeniesiono tu także stare płyty nagrobne ze średniowiecznego żydowskiego cmentarza - w Wiener Neustadt istniała duża społeczność żydowska aż do 1496 roku, kiedy to cesarz Maksymilian I kazał Żydom opuścić miasto. 
Jedną z głównych atrakcji Wiener Neustadt jest znajdująca się na zamku Terezjańska Akademia Wojskowa (Theresianum). Utworzona przez cesarzową Marię Teresę (stąd i nazwa) w grudniu 1751 roku, wciąż szkoli oficerów austriackich sił zbrojnych. Jest to jedna z najstarszych szkół wojskowych na świecie, a czas jej powstania nie powinien dziwić - w końcu Maria Teresa zasłynęła właśnie z licznych reform wprowadzonych w kraju, w tym i reformy wojska. Do samego budynku wejść nie mogłam, ale zajrzałam do znajdującego się za nim ogromnego parku akademickiego. Przy ładniejszej pogodzie to musi być bardzo fajne miejsce na spacery, ale nawet w lutym warto było zajrzeć tutaj, by przyjrzeć się kilku pomnikom - w tym, oczywiście, i Marii Teresy ;).
Koniecznie musiałam podejść też na główny plac w Wiener Neustadt - Hauptplatz. Jednym z jego głównych punktów jest tak popularna na ziemiach austriackich kolumna maryjna, tę akurat ufundowano w 1678 roku. Bombardowania czasów II wojny światowej potężnie ją uszkodziły, ale kilka procesów renowacyjnych (ostatnie renowacje prowadzono w 2005 roku) zrobiły swoje i kolumna wciąż zdobi główny plac Wiener Neustadt. Plac wyjątkowo opustoszały w tę piękną niedzielę... ;). Na szczęście Hauptplatz otaczają liczne krużganki, które pozwoliły schować się przed mżawką.
Nie miałam za bardzo szczęścia do zwiedzania świątyń. Były albo zamknięte, albo właśnie odbywały się nabożeństwa, więc nawet nie wchodziłam. Udało mi się jednak zajrzeć do tego najważniejszego kościoła - katedry p.w. Wniebowzięcia NMP i św. Ruperta. Choć w sumie to jest taka katedra nie-katedra, bo Wiener Neustadt było centrum diecezji w latach 1468-1785. Czyli, kiedy świątynia powstawała, była jedynie głównym kościołem średniowiecznego miasta, zaś z końcem XVIII wieku znów zdegradowano ją do roli kościoła parafialnego. Ale określenie katedra wciąż funkcjonuje - zresztą doczytałam właśnie, że w latach dziewięćdziesiątych nadano Wiener Neustadt status biskupstwa tytularnego.
Katedra natychmiast wpadła mi w oko, choć nie dało się nie zauważyć, że wszystko zostało ładnie odnowione całkiem niedawno. Było to konieczne, bo ostatnie dziesięciolecia nie były dla świątyni zbyt łaskawe: trzęsienie ziemi w 1972 r.,  które wymusiło trwającą dobre dwadzieścia lat renowację, a potem jeszcze pożar w 2012 r... W tej późnoromańskiej budowli wciąż znajdziemy jednak trochę historycznych perełek - mi się najbardziej spodobały barokowe ołtarz i ambona. W południowej wieży znajduje się mini-muzeum poświęcone katedrze, w dobie lockdownu naturalnie zamknięte.
Przyznaję, że Wiener Neustadt mnie pozytywnie zaskoczyło - mimo niesprzyjającej pogody i lockdownu. Właściwie niewiele wiedziałam o tym mieście, pojechałam tam spontanicznie, trochę tylko czytając w telefonie, jadąc pociągiem. Myślę, że kiedyś jeszcze tam wrócę, choć raczej nie w najbliższym czasie - jednak jestem ciekawa, co można zwiedzać we wnętrzach, gdzie zjeść, no i przede wszystkim: jak to wszystko wygląda, gdy świeci słońce? ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze