Advertisement

Main Ad

Park Narodowy Jezior Plitwickich

Punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Chorwacji i najsłynniejszy park narodowy w kraju. Byłam w Plitwicach podczas pierwszego wyjazdu do Chorwacji, ładnych parę lat temu. Był lipiec, w Zagrzebiu i Zadarze temperatury przekraczały 30 stopni, ale tutaj, pośrodku kraju, pogodzie się coś pomieszało. Spędziłyśmy z przyjaciółką w PN Jezior Plitwickich dwa dni i przez te dwa dni wiało, lało i było jakieś 10-15 stopni. Chorwacki lipiec… Dlatego też od dawna marzył mi się powrót do Plitwic, chciałam zobaczyć te wszystkie jeziora mieniące się w blasku słońca. Parę lat w międzyczasie minęło, ale w końcu się udało. Na wyjazd do parku wybraliśmy dzień z rana pochmurny, potem pełen słońca, z temperaturami około 25 stopni. Na spacer po Plitwicach była to pogoda wręcz idealna ;).
Przez park poprowadzono szlaki, dobrze opisane i oznaczone, którymi można wędrować między jeziorami. Najkrótszy jest szlak A, który liczy sobie zaledwie 3,5 km. Najdłuższy - K - to ponad 18 km, na które trzeba przeznaczyć cały dzień. Nasz wybór leżał gdzieś pośrodku - trasa H ma 8,9 km długości, a na jej przejście szacuje się 4-6 godzin (no chyba, że zatrzymuje się co chwilę, by robić milion zdjęć ;) ). Zaczyna się ona przy wejściu numer 2 (ten parking jest generalnie mniej popularny niż przy jedynce, więc i ruch tu jest znacznie mniejszy), skąd podjeżdża się kolejką panoramiczną przez las do górnych jezior. Po obejściu ich wsiadamy na statek, płyniemy przez jezioro Kozjak i docieramy do jezior dolnych. Trasa kończy się przy Wielkim Wodospadzie i wejściu numer 1 - stąd z powrotem na nasz parking zabiera nas kolejka. W ten sposób widzimy najważniejsze miejsca w parku, a rejs statkiem oszczędza nam spaceru wzdłuż największego jeziora (ten mamy w ramach trasy K). Podobny do szlaku H jest też szlak E, biegnie on jednak w odwrotnym kierunku (start przy wejściu 1).
Na parking przy wejściu 2 dotarliśmy około 10 - nie kupowaliśmy biletów przez internet, bo mimo wysokiego sezonu nie było tu tłumów. Pandemia zrobiła swoje i nawet popularne atrakcje są dość spokojne - Plitwice, by przyciągnąć turystów, oferowały przez cały czerwiec wstęp za połowę ceny. Różnica niemała, bo bilet dla osoby dorosłej w sezonie letnim 2021 kosztuje 300 kun (182,40 zł)... a przynajmniej miał kosztować wg czerwcowego cennika, ale widzę, że promocje trwają dalej, bo teraz cena za lipiec-sierpień to 200 kun (121,60 zł). My w czerwcu płaciliśmy 150 kun (91,15 zł) za osobę, a i tak była to niezła przebitka wobec cen sprzed kilku lat. Z drugiej strony to jedna z głównych atrakcji turystycznych w kraju, gdzie w normalnych czasach turystów nie brakuje, więc bilety pewnie wyprzedawały się w mig i tak. Ale że teraz czasy nie są normalne…
Zaczęliśmy zatem od górnych jezior - dwanaście jezior uformowanych w okresie późnego triasu. Rzeka Matica wpada do pierwszego mijanego jeziora, Prošćansko - liczne ścieżki, kładki i mostki biegną wzdłuż jezior, nad strumieniami i wodospadami, zapewniając trasę z widokiem na całą tę część parku. Czasem szlak H przecina się z innymi i wtedy kawałek odbijaliśmy inną trasą, by spojrzeć na dane miejsce z innej perspektywy, ale potem znowu wracaliśmy na właściwy szlak. Ludzi było na tyle mało, że nawet gdy jakimś mostkiem zabłąkaliśmy się pod prąd, i tak nie stwarzało to problemu.
Ciężko określić, ile wodospadów można zobaczyć w Plitwicach, bo to się po prostu cały czas zmienia. Szacuje się, że można ich tu zobaczyć około dziewięćdziesięciu, choć długotrwałe deszcze czy susze mogą znacząco wpłynąć na te liczby. Moje wspomnienia z deszczowego lipca to przelewająca się woda w wodospadach. Tymczasem w upalnym czerwcu tej wody było znacznie mniej - owszem, wodospady wciąż robiły wrażenie, ale to jednak nie to samo... Swoją drogą, marzy mi się jeszcze zobaczyć kiedyś pozamarzane wodospady i Plitwice w śniegu, ale o to jeszcze trudniej niż o słoneczną pogodę w moim towarzystwie ;).
Najniżej położone z górnych jezior to Kozjak - zarazem największe i najgłębsze jezioro w parku. W najgłębszym punkcie sięga 48 m, a jego powierzchnia przekracza 80 ha. Na jego brzegu znajdują się trzy przystanie - pierwsza przy parkingu, z którego startowaliśmy, druga przy końcu trasy wokół górnych jezior i trzeba na początku jezior dolnych. W cenie biletu mamy też rejs statkiem między przystaniami - z drugiej do trzeciej przystani płynie się kilkanaście minut, a (przynajmniej w sezonie) statki kursują dość regularnie. Choć na szlaku nie widzieliśmy wielu turystów, to jednak przy przystani trochę ich się zebrało i wszystkie ławki na statku były pozajmowane.
Przy przystani nr 3 znajdziemy trochę więcej infrastruktury turystycznej - łazienki, restauracje, punkt informacyjny, lody... Nie wszystkie miejsca wyglądały jednak na otwarte, zapewne to efekt uboczny pandemii. Pamiętam, że przed laty chowałyśmy się tu z Olą przed deszczem, sięgając po czekoladę na gorąco na rozgrzewkę. Tym razem pogoda współpracowała bardziej, więc zamiast wchodzić do środka, usiedliśmy przy stoliku, próbując bardzo dobrych lokalnych lodów. Pośpiechu nie było, na Plitwice przeznaczyliśmy cały dzień, a wybraliśmy przecież dość krótką trasę :). 
A po odpoczynku przyszedł czas na dolne jeziora. Ta część jest znacznie mniejsza, ale też bardziej zatłoczona, bo tędy biegnie droga od głównego wejścia. Znajdziemy tu cztery jeziora: Milanovac, Gavanovac, Kaluđerovac oraz Novakovića brod, z którego dalej wypływa rzeka Korana. Pogoda zrobiła się jeszcze piękniejsza, a woda w jeziorach przybrała wszystkie odcienie niebieskiego i turkusu - aż trudno uwierzyć, że te wszystkie pocztówki z Plitwic nie potrzebowały Photoshopa, bo natura sama zadbała o taką kolorystykę :). Wzdłuż dolnych jezior biegną liczne kładki, które podczas mojej pierwszej wizyty były często pod wodą ;). Spaceruje się przy samych jeziorach, w cieniu licznych drzew, po prostu zachwycając się widokami...
Na koniec punktem obowiązkowym był Wielki Wodospad (Veliki Slap), do którego wiedzie odbijająca w bok ścieżka. Wysoki na 78 m (najwyższy wodospad w Chorwacji), zasilany wodami Plitvica Potoku. Obok znajduje się tabliczka z informacjami oraz zdjęciami, jak to miejsce wygląda o różnych porach roku - wodospad zamarznięty zimą (podobno wcale nierzadko się to zdarza) albo pełen wody po wiosennych roztopach. A latem... trochę wyschło ;). Pojedyncze strumienie spływające po skałach były chyba jedynym rozczarowaniem podczas wizyty w Parku Narodowym Jezior Plitwickich.
Po przejściu trasy H skierowaliśmy się na przystanek kolejki, która miała nas zabrać z powrotem do wejścia nr 2 i tamtejszy parking. Ścieżka na przystanek biegła pod górę, zostawialiśmy gdzieś w dole wszystkie jeziora... Warto więc było wchodzić na platformy widokowe, skąd rozciągał się widok na niebieskie tafle wody poprzecinane zielonymi drzewami i licznymi kładkami. Dopiero z góry można zobaczyć kilka jezior jednocześnie, jak łączą się ze sobą mimo różnej wysokości położenia. Szkoda tylko, że czasem drzewa obrastały platformy widokowe tak dobrze, że mocno ograniczały widoczność ;). 
Bardzo się cieszę, że udało mi się wrócić do Jezior Plitwickich - to naprawdę jeden z najpiękniejszych parków narodowych, jakie kiedykolwiek odwiedziłam. Pandemia umożliwiła zwiedzanie bez tłumów i za niższą cenę, a pogoda naprawdę dopisała. Warto tu przyjechać - zdecydowanie :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze