Advertisement

Main Ad

Bad Vöslau - wino, las i woda

Austria, Bad Vöslau
Bad Vöslau - trochę ponad dziesięciotysięczne miasteczko, położone 35 kilometrów na południe od Wiednia. Jedyne skojarzenie, jakie z nim miałam, to woda mineralna Vöslauer - wszechobecna na wiedeńskim lotnisku i okolicznych sklepach. Bad Vöslau zainteresowało mnie w czasach, gdy jeszcze posiadałam Kartę Dolnej Austrii - umożliwiała darmowe zwiedzanie produkcji Vöslauera. Ale wybuchła pandemia, trasy odwołano, a moje zainteresowanie miasteczkiem spadło właściwie do zera. Aż do września tego roku, gdy na jednej ze stron internetowych czytałam o rozpoczynającym się w okolicy sezonie winnym i związanych z nim wydarzeniach. Nagle okazało się, że Bad Vöslau to nie tylko woda, ale też wino i las - tak właśnie reklamuje się miasteczko, trzema słowami z niemiecka zaczynającymi się na literę W: Wein. Wald. Wasser. 
W niedzielne przedpołudnie wysiadłam z pociągu i skierowałam się do centrum miasteczka, przecinając park przypałacowy (Schlosspark). To zaledwie kilkaset metrów, więc już po krótkim spacerze dotarłam na miejsce. Park liczy sobie ok. 6 hektarów, a na jego terenie rośnie 45 gatunków drzew. Główną atrakcją parku jest, naturalnie, sam pałac Bad Vöslau, który od 1974 roku pełni funkcję ratusza miejskiego. W środku znajduje się również informacja turystyczna, ale jak to bywa w niedziele - akurat była zamknięta ;).
Za to w niedziele nie ma problemu z zamknięciem kościołów, zajrzałam więc do górującego nad okolicą kościoła św. Jakuba Większego. Świątynia jest dość nowa, powstała w latach sześćdziesiątych XIX wieku i już patrząc na jej bryłę z zewnątrz wiedziałam, że cudów to się tu raczej nie ma co spodziewać. Mimo to do środka zajrzałam i tak ;). Większość wystroju wnętrza jest oryginalna, pochodzi z ok. 1869-70 roku. Choć same organy zostały wymienione kilka lat temu, zachowując dla nich jedynie XIX-wieczną obudowę... Zajrzałam, rozejrzałam się i wyszłam - szukać tego lokalnego 3W, a zwłaszcza tej pierwszej części: Wein, wina ;).
Szukać daleko nie musiałam, bo już u progu kościoła dolatywały mnie dźwięki głośnej muzyki. Wystarczyło zejść po schodkach w dół i wiedziałam, że jestem na miejscu. Niewielkie jeziorko tuż przy budynku, w którym mieszczą się miejscowe baseny termalne, a wokół mnóstwo namiotów, stolików, no i oczywiście orkiestra. Przy wejściu na ten teren trzeba się było zarejestrować, czyli podać dane kontaktowe i pokazać paszport covidowy. Do tego wpłacić 3 € kaucji za kieliszek (zwrotne przy wyjściu) i mogłam się zanurzyć w świecie wina z Bad Vöslau... ;)
Okolice Bad Vöslau od wieków słyną z produkcji wina, chociaż aż do 1772 roku robiono tutaj jedynie białe wino. Potem sprowadzono tu też portugalskie szczepy i obecnie można wybierać pomiędzy białym (Weißburgunder, Neuburger, Chardonnay i Zierfandler), czerwonym (Blauer Portuguieser, Zweigelt, St. Laurent, Blauburgunder i Merlot), no i rose ;). 
Generalnie cały sierpień i wrzesień to różne wydarzenia związane z winem - otwierają się heurigery, można wpaść na różne degustacje... Ale jeden weekend w połowie września (w tym roku był to właśnie 11-12.09) to czas imprezy na kształt festiwalu wina. Były więc namioty i stoiska z lokalnym winem - tylko 2 € za kieliszek. Stoiska z jedzeniem w stylu hot dogów, precli czy kiełbasek. A przede wszystkim Austriacy poprzebierani w tradycyjne stroje, co zawsze dodaje takim wydarzeniom uroku. Spędziłam tam sporo czasu, spróbowałam trzech różnych rodzajów wina i w dużo lepszym humorze wybrałam się na dalsze odkrywanie Bad Vöslau ;).
Było wino, czas na drugie W - Wald, las. A ten gęsto otacza miasteczko, trzeba tylko opuścić jego centrum. Zanim jednak tam dotarłam, minęłam baseny termalne oraz domek z najfajniejszym płotem, jaki można sobie wyobrazić... będąc miłośnikiem Władcy Pierścieni ;). Gandalf na moście w Morii czy pieśń Bilba opuszczającego Shire... The Road goes ever on and on / Down from the door where it began / Now far ahead the Road has gone / And I must follow, if I can... No fajną bramę sobie ktoś zrobił, nie powiem :).
Z obrzeży Bad Vöslau biegnie sporo szlaków hikingowych - najkrótszy nie ma nawet kilometra, najdłuższy liczy ich sobie ponad dziewiętnaście. Pełną mapkę znajdziecie chociażby przy dworcu kolejowym. Może tych dwudziestu kilometrów to przejść nie chciałam, ale wpadła mi w oko trasa Vöslauer Hütte-Runde, szacowana na około dziesięć kilometrów. Zgłębiłam się w las, ale po mniej więcej pół godzinie spaceru już wiedziałam, że przyjdzie mi zmienić plany...
Choć Bad Vöslau tonęło w pięknym, grzejącym słońcu, za miasteczkiem pogoda zaczęła się gwałtownie zmieniać. Ze ścieżki miałam piękny widok na wioski i winnice, ale wszystko to tonęło już w cieniu szybko ciemniejących chmur. Zerwał się wiatr i słyszałam coraz głośniejsze grzmoty. Na skórze czułam pierwsze kropelki deszczu, a cienie nad polami wskazywały na to, że tam to już nieźle leje... Zawróciłam, masochizmu nie praktykuję ;)
A im bardziej zbliżałam się znów do Bad Vöslau, tym jaśniej i słoneczniej się robiło. Burza ominęła samo miasteczko, choć przeszła przez okolice. Kiedyś tu sobie przyjadę przy ładnej pogodzie po prostu na długi hiking (choć na ten dzień też przecież zapowiadano ładną pogodę... no i w miasteczku była ;) ) - z Wiednia to w końcu ledwo pół godziny pociągiem. W drodze powrotnej zmieniłam trochę trasę i tym razem zamiast przez las szłam przez winnice. Spodobały mi się tabliczki proszące, by nie schodzić ze szlaku i nie spuszczać psów ze smyczy, bo hej tu rośnie wasze wino na przyszły rok! A o wino trzeba dbać ;)
Do Bad Vöslau dotarłam tym razem od strony parku zdrojowego (Kurpark) - skoro już tu byłam, musiałam więc obejść i park ;). Nie jest duży, a znajdziemy w nim niewielki pawilon, restaurację urządzoną w domu zdrojowym oraz całkiem sporo pomników. Nie licząc ogródka w restauracji, gdzie faktycznie siedziało sporo osób, to park wydawał się całkiem pusty. I w sumie nic dziwnego - po co siedzieć w małym parku, skoro tuż obok ciągną się lasy i winnice? :)
Było wino, był las, czas na wodę - nawet jeśli teraz mogłam co najwyżej zerknąć przez płot... Ale że producent wody Vöslauer ma siedzibę tuż koło dworca, a ja i tak miałam trochę czasu do odjazdu pociągu, to podeszłam. Firmę założono w 1936 roku, a obecnie należy ona do koncernu Ottakringera. W niedzielę nie było tu nawet pracowników, teren Vöslauera wyglądał na kompletnie opustoszały - do tego przez pandemię odwołano zwiedzanie, więc i turystów tu nie było... Może kiedyś to wszystko jeszcze wróci do normy, bo ja chętnie jeszcze do Bad Vöslau wrócę. Najlepiej, kiedy znowu będą jakieś wydarzenia związane z winem ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze