Advertisement

Main Ad

Warszawskie dekoracje świąteczne 2021

Warszawa dekoracje świąteczne
Lubię warszawskie dekoracje świąteczne, niezmiennie uważam je za jedne z piękniejszych w Europie. W tym roku przed świętami o Warszawę zahaczyłam właściwie na chwilę, ale na światełka czas się znalazł i tak - głównie dlatego, że moi rodzice postanowili wyskoczyć z Lublina, by mnie z tej Warszawy przywieźć, no i, oczywiście, zobaczyć światełka. Ile da się zobaczyć w jeden wieczór? Całkiem sporo, a dałoby się pewnie jeszcze więcej, gdyby pogoda dopisała nieco bardziej. W poprzedni weekend w Warszawie był śnieg. W następny weekend był śnieg. Ale jak ja przyjechałam, to było ok. zera stopni, a jak już coś padało z nieba, to tylko mroźna mżawka. No idealnie :P. Zatem najpierw wymarzłam, potem rozgrzałam się grzanym piwem, w międzyczasie kupiłam też stertę książek, bo przecież nie da się wpaść do Polski i nie nakupować książek ;).
Światełkowy spacer zaczęliśmy od Wilanowa i Królewskiego Ogrodu Światła. Byłam tam już dwa lata temu, ale to był listopad. Zatem ogród już otworzono, ale część dekoracji jeszcze nie była gotowa, no i nie wyświetlano mappingów na fasadzie pałacu. Tym razem, w połowie grudnia, mogłam już liczyć na pełnię atrakcji. W odpowiedniej cenie, bo o ile na tygodniu wstęp do Królewskiego Ogrodu Światła kosztuje 20 zł, to w weekendy cena rośnie do 40 zł. Mappingi są wyświetlane tylko w weekendy (będąc bardziej precyzyjną, od piątku do niedzieli) - jest ich pięć, w odstępach półgodzinnych lub godzinnych, pierwszy startuje o 17:30, a ostatni o 20:30. Każdy pokaz zaczyna się Wirtualną galerią obrazów, gdy na fasadzie wyświetlane są dzieła sztuki, a potem zaczyna się konkretny mapping - całość trwa ok. piętnastu minut. Obejrzeliśmy dwa pierwsze, całkiem fajnie zrobione, choć raczej szału nie ma ;). Jeśli chodzi o mappingi to dla mnie w Polsce zdecydowanie króluje Festiwal Światła w Łodzi.
Podczas grudniowej wizyty po raz pierwszy zobaczyłam ogród różany, czyli 6000 podświetlonych kwiatów, robiących naprawdę piękne wrażenie, a także karuzelę świetlną. Pozostałe elementy Królewskiego Ogrodu Świateł nie zmieniły się od 2019 roku, zatem znów mogłam oglądać drzewka pomarańczowe, muzyczny tunel czy świetlną fontannę. No i oczywiście ogromne kulki Rafaello, głównego mecenasa ogrodu - naprawdę nie rozumiem, czemu nie rozdawali albo choć nie sprzedawali tych słodyczy na miejscu? Złapałam potem ogromną fazę na kokosowe kulki, a nie było ich obok ;).
Spod pałacu w Wilanowie wsiedliśmy w autobus 116 i po dłuższej jeździe dotarliśmy na Kapitulną. Plan obejmował spacer po starym mieście, jakiegoś grzańca, wizytę na jarmarkach, a potem powrót do hotelu przez Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat. Czyli, krótko mówiąc, dużo światełek ;). W grudniowy sobotni wieczór w centrum Warszawy były tłumy. Napić się grzańca w lokalu, a nie z papierowego kubeczka na dworze - to zakrawało na niezły wyczyn, choć w końcu się udało. A przy okazji wypatrzyłam w menu żurek w chlebie... :)
Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że jarmark świąteczny znajduje się nie tylko na Rynku, ale też drugi ciągnie się przy Międzymurzu Piotra Biegańskiego. Długi rząd straganów z wielkim napisem Wesołych Świąt przy wejściu, choinki, drewniane sanie ze świętym Mikołajem... W przeciwieństwie do wiedeńskich jarmarków, gdzie można kupić mnóstwo pięknego rękodzieła, w Warszawie raczej dominują stoiska z jedzeniem i napojami. To znaczy jakieś inne produkty też się znalazły, ale serio, nie ma co porównywać ;). Wąskie przejście między budkami sprawiło, że było tu dość tłoczno, do tego po bokach stali jeszcze ludzie z grzanym winem w papierowych kubeczkach - jednak zdecydowanie nie są to takie tłumy, jakie pamiętałam z Wiednia, Drezna czy Wrocławia z czasów przedcovidowych... :)
W mojej pamięci ze starych, dobrych czasów ;) ostał się jarmark bożonarodzeniowy pod Syrenką na warszawskim Rynku Starego Miasta. O ile jeszcze na Przedmurzu były faktycznie jakieś ozdoby świąteczne czy grube czapki do kupienia, to stoiska na Rynku zachęcają głównie do zatrzymania się na grzane wino i jakąś niezdrową przekąskę. Mignęła mi cena 15 złotych za kubeczek wina - niestety, papierowy, a szkoda, bo chętnie dołączyłabym do kolekcji warszawskiego bucika ;).
W centrum placu, wokół Syrenki jak zwykle zrobiono lodowisko. To wszechobecne logo Aktywnej Warszawy wyglądało dość zabawnie, gdy lodowisko świeciło pustkami ;). Jak patrzę na godziny otwarcia, to chyba trafiliśmy już po zamknięciu (lodowisko jest otwarte codziennie w godzinach 10-12, 13-15, 16-18 i 19-21), a i stoiska na jarmarku powinny się już za chwilę zamykać, choć nic na to jeszcze nie wskazywało. W sobotnie wieczory Warszawa jest jeszcze pełna życia ;).
Zarówno w tym roku, jak i w ubiegłym iluminacja świąteczna w Warszawie została ograniczona (podobno w związku z pandemią, ale jakoś tego nie widzę, biorąc pod uwagę, ile ludzi wyszło na ulice Warszawy oglądać światełka ;) ). Sama jeszcze pamiętam z poprzednich lat chociażby pięknie zdobiony plac Trzech Krzyży, tym razem jednak dekoracje zaczynają się dopiero od ronda de Gaulle’a. Jeszcze w 2019 roku Warszawa chwaliła się, że udekorowała na święta prawie dwadzieścia kilometrów ulic - teraz zdecydowanie nie było tak rekordowo. Po obejściu starego miasta z placem Zamkowym oraz przejściu Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem szybko zauważymy, że na tym piękna iluminacja się kończy.
Warszawa w bożonarodzeniowych światełkach będzie przyciągała turystów do 15 lutego (dekoracje odpalono 4 grudnia). Ciekawe, ile to wszystko będzie kosztowało przy podwyżkach cen prądu... :P Choć podobno na noc zmniejszają moc oświetlenia, żeby być bardziej eko, a wszystkie dekoracje świetlne to oświetlenie ledowe. Na placu Zamkowym znów stanęła wysoka (na 23 metry) sztuczna choinka, a i sam zamek fajnie podświetlono :).
Bardzo sobie cenię to, że w grudniowe weekendy Warszawa zamknęła Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat dla pojazdów. Można było więc wybrać się na spacer szerokim deptakiem pod dekoracjami świetlnymi, a autobusy komunikacji miejskiej kursowały objazdami. Zresztą w weekend pieszych było tu zdecydowanie więcej :) Wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia ozdobiono też latarnie i drzewa, świątecznie rozbłysnął też hotel Bristol, choinkę wypatrzyliśmy też i pod Pałacem Prezydenckim.
Choć świąteczną Warszawę widziałam już nie jeden raz, większość dekoracji była tu dla mnie nowa. Pod pięknie oświetlonym PAN-em stanął światełkowy tramwaj konny, skwer ks. Twardowskiego ozdobiły figury szachowe (to chyba moja ulubiona część dekoracji!) i długi tunel ze światełek, a skwer Hoovera - karuzela. 
Nowy Świat na złoto rozświetliły kulki Ferrero Rocher i - podobnie jak to miało miejsce w przypadku wilanowskich Rafaello - tutaj też nikt nie rozdawał słodyczy... Warszawo, co tu poszło nie tak? :P
Ale nawet bez słodyczy (dobra, następnego dnia podjechaliśmy do Deseo i tam się już dobrze zasłodziliśmy ;) ) świąteczna Warszawa mnie zawsze zachwyca. I teraz, kiedy tych dekoracji jest mniej niż w poprzednich latach, całość wciąż wygląda efektownie w porównaniu z wieloma innymi europejskimi miastami.

Prześlij komentarz

0 Komentarze