Advertisement

Main Ad

Velika Planina - płaskowyż pełen drewnianych chatek

Słowenia, Velika Planina
Znalazłam gdzieś w internecie zdjęcie przedstawiające całkiem spory zielony płaskowyż pełen uroczych drewnianych chatek... a wszędzie dookoła góry. I wiedziałam od razu, że muszę ten punkt dodać na listę miejsc, które zobaczymy podczas naszego długiego weekendu w Słowenii. Internet zachwalał Veliką Planinę - bo tak nazywa się płaskowyż z pasterskimi domkami - jako świetne miejsce na hiking w Alpach Kamnickich i mój oryginalny plan zakładał, że wejdziemy i zejdziemy pieszo... Czas zweryfikował te plany, bo jeśli chciałam potem zobaczyć jeszcze dolinę Robanov Kot, trasę na Veliką Planinę przynajmniej w jedną stronę dobrze byłoby pokonać kolejką. I w końcu na tym stanęło - na górę wjeżdżamy, w dół schodzimy. Podjechaliśmy zatem do miejscowości Kamniška Bistrica, skąd startuje kolejka linowa, gotowi na przygodę ;).
Kolejka kursuje niemal przez cały dzień - teoretycznie co pół godziny, praktycznie na szczęście częściej ;). W 2023 roku bilet dla osoby dorosłej w jedną stronę kosztuje 14 €, a w obie - 21 € (dla dzieci odpowiednio 10 i 12 € ). Według informacji internetowych dojeżdża się do górnej stacji, a tam przesiada w wyciąg krzesełkowy, który po kolejnych 15 minutach dowozi pasażerów w okolice restauracji Zeleni rob, skąd płaskowyż mamy już rzut beretem. Ale kolejka krzesełkowa w 2023 roku jest modernizowana, więc opcje mieliśmy dwie - zarezerwować transport zastępczy, który kosztowałby nas 7 € od osoby, albo podejść pieszo do góry. Spacer nieco mnie zmęczył, ale trwał może z pół godziny - widać jadąca 15 minut kolejka niezbyt się spieszyła ;). Już podczas tej trasy rozciągały się dookoła coraz piękniejsze widoki, a w maju na otaczających nas górach wciąż można było zobaczyć pozostałości śniegu.
No i w końcu wyłoniła się przed nami Velika Planina! Położony na ok. 1500 m n.p.m. i liczący 5.8 km2 powierzchni płaskowyż zachwyca od pierwszego spojrzenia. Tereny te były zamieszkiwane od czasów prehistorycznych, a najstarsze chaty pasterskie, których ślady odnaleziono, sięgały XVI wieku. Niestety, z historycznych zabudowań nic się nie zachowało, bo podczas II wojny światowej naziści spalili osadę - obecne domki są więc wynikiem odbudowy z drugiej połowy XX wieku. Dzięki kolejce linowej i wyciągom narciarskim Velika Planina stała się atrakcją całoroczną, ale podobno nawet w lecie nie jest tu zbyt tłoczno - obszar jest na tyle duży, że ludzie mają się gdzie rozejść :).
W maju nie trwał jeszcze sezon pasterski, więc większość chatek była pozamykana na cztery spusty, w niektórych trwały jakieś prace remontowe... Zajrzeć można było tylko do mini-restauracji. Między czerwcem a wrześniem osada jednak ożywa, można zajrzeć do większej ilości domków, spróbować lokalnych produktów mlecznych (podobno mają naprawdę dobre sery), odwiedzić miejscowe muzeum... W podobnych chatkach można też nocować, ale nie na samym płaskowyżu, tylko w turystycznej wiosce zbudowanej obok restauracji Zeleni rob.
Mnie ciągnęła też kaplica Matki Boskiej Śnieżnej odbudowana w 1988 roku w miejscu, gdzie przed II wojną światową stała wcześniejsza kapliczka. W sezonie letnim odbywają się tu coniedzielne msze, a największa uroczystość przypada, naturalnie, w Matki Bożej Śnieżnej, czyli 5 sierpnia. Jest to święto całej osady i jeśli będziecie mieli okazję zawitać na płaskowyż w tym czasie, myślę, że byłoby warto :). My byliśmy na Velikiej Planinie w niedzielę, ale no - jak już wspomniałam - maj to nie sezon ;). Kapliczka też była zamknięta, za to na ławeczkach wokół niej rozsiadło się całkiem sporo turystów, by złapać trochę słońca.
Velika Planina to jednak nie tylko domki pasterskie, ale również całkiem sporo szlaków dla lubiących wędrówki. Najwyższym szczytem w okolicy jest Gradišče, który liczy sobie 1666 m n.p.m., czyli z samego płaskowyżu nie jest już dużo wyżej. Szlaki biegną też na kolejne polany, znajdziemy więc i Malą Planinę, Gojšką Planinę i Planinę Dovja Raven. Niedaleko tej ostatniej znajduje się też parking samochodowy - opcja dla tych, którzy nie chcą wchodzić na górę pieszo, nie lubią kolejek linowych, a chcą mimo wszystko zobaczyć płaskowyż. Cena parkingu zależy od posiadanego pojazdu - za samochód osobowy zapłacimy 10 € / dobę. Mapkę ze szlakami znajdziecie na stronie internetowej Velikiej Planiny.
Zatem mamy trzy sposoby dostania się na płaskowyż:
- Kolejką górską z Kamniškiej Bistricy (21 € w tę i z powrotem) i dalej kolejką krzesełkową / transportem zastępczym w 2023 r. (10 € w dwie strony) lub pieszo. Jest to najdroższa opcja, ale zapewniająca najlepsze widoki.
- Autem na jeden z parkingów pod płaskowyżem (10 € za parking). Opcja zdecydowanie tańsza od kolejki, szczególnie gdy jedziemy w więcej osób, do tego chyba najszybsza. Nie wiem, jak z widokami po drodze, ale te i tak będziemy mieć na samym płaskowyżu, więc nie sądzę, by było to problemem ;).
- Piechotą - opcja dla aktywnych. Warto pamiętać, że mamy tu do pokonania ok. 900 m przewyższenia, więc jest to już porządny spacer. W zależności od tego, na jak długi hiking mamy ochotę, można wybrać punkt startowy w jednej z okolicznych miejscowości - ze Stahovicy, Kamniškiej Bistricy lub Krivčeva. Trzeba się tu liczyć z 3-4 godzinami wspinaczki do góry, w zależności od kondycji, więc wypad pieszo na Veliką Planinę jest już opcją zdecydowanie całodniową.
Jako że zapłaciliśmy za przejazd kolejką tylko w jedną stronę, wracać na dół przyszło nam piechotą ;). Muszę przyznać, że odnalezienie właściwego szlaku w dół chwilę nam zajęło, bo o ile strzałki na samym płaskowyżu były dobrze poopisywane, to już potem mijaliśmy sporo rozwidleń i nie wszędzie było zaznaczone, którędy iść w dół... Przez jakiś czas musieliśmy więc posiłkować się pomocą Google Maps, zanim trafiliśmy na właściwy, nierozwidlający się już szlak ;). Zejście zajęło mi 3 godziny i może nie mam jakiejś najlepszej kondycji, ale nie widziałoby mi się podejście tą trasą do góry również w 3 godziny, a tak niby zakładała mapka na stronie... Początek trasy był jeszcze przyjemny, ale późniejsze zejście przez las nieźle dało mi w kość - stromo, czasem ślisko i właściwie cały czas ostro w dół (to był ten moment, gdy cieszyłam się, że nie zdecydowaliśmy się jednak na wejście pod górę). Po tych 3 godzinach czułam każdy mięsień w nogach - chyba nigdy w życiu nie miałam takich zakwasów od schodzenia w dół jak po Velikiej Planinie ;). Patrząc z perspektywy czasu myślę, że mając ograniczony czas, lepiej wjechać tu autem i urządzić sobie przyjemny spacer po całym tym obszarze, co zresztą chyba większość turystów robi ;). My tego dnia przeszliśmy łącznie prawie 20 kilometrów, ze względu na remont wyciągu krzesełkowego podchodząc do góry ponad 60 pięter (jak to liczy telefon ;) ), a potem schodząc po stromym prawie kilometr w dół... Jak już przestały mnie boleć nogi, to muszę przyznać, że było warto ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze