Advertisement

Main Ad

Zwiedzanie Sousse

Tunezja Soussa
Zwiedzanie Sousse - trzeciego największego miasta Tunezji (co przy ichniejszej populacji sprawia, że jest mniejsze od mojego Lublina ;) ) z wpisaną na listę UNESCO medyną - było czymś, co mnie mocno kusiło. Była to też jedna z największych porażek programu podczas wycieczki zorganizowanej... Na stare miasto dojechaliśmy krótko przed zmrokiem, przewodniczka zostawiła nas przed centrum handlowym, opowiadając, co można kupić na którym piętrze, i dała nam trochę ponad godzinę wolnego. I tak oto znaleźliśmy się na stanowiącej światowe dziedzictwo starówce, wiedząc jedynie, że możemy tu zrobić zakupy... Oczywiście zdaję sobie sprawę, że żyjemy w czasach internetu w telefonach i ja też natychmiast zaczęłam googlać what to see in Sousse? Miałam jednak świadomość, że poruszamy się bez żadnej mapki, szukając na tempo zabytków, które mogą być mocno porozrzucane w różnych częściach medyny... a o tej porze i tak pozamykane. Myślę, że i tak udało nam się całkiem sporo wycisnąć z takiego krótkiego i intensywnego zwiedzania - w końcu co jak co, ale wycieczki na własną rękę mam opanowane do perfekcji, ale jednak przyzwyczajona jestem do większej ilości czasu: zarówno na planowanie, jak i na zwiedzanie ;).
Do miasta wjeżdżaliśmy od północy, odwiedzając najpierw Port El Kantaoui - jedną z najbardziej turystycznych dzielnic Sousse. Tu załapaliśmy się jeszcze na zwiedzanie za dnia, choć bardziej niż zwiedzanie pasuje tu po prostu spacer po marinie. Ale naprawdę warto tu zajrzeć! :) Port El Kantaoui zbudowano pod koniec lat siedemdziesiątych stricte jako kurort turystyczny - mnóstwo tu hoteli, restauracji, sklepów z pamiątkami. W listopadzie było tu dość spokojnie, choć wolę sobie nie wyobrażać tego miejsca w szczycie sezonu... ;) Dzielnica ta zasłynęła negatywnie w czerwcu 2015 roku, kiedy uzbrojony terrorysta zaczął strzelać do plażowiczów, a następnie przeniósł się do jednego z hoteli - w zamachu tym zginęło 39 osób, a prawie drugie tyle zostało rannych. Dla tunezyjskiej turystyki, ledwo dwa miesiące wcześniej dotkniętej zamachem w muzeum Bardo w Tunisie, był to gwóźdź do trumny na dobre dwa lata. A gdy trochę się odrodziła, przyszła pandemia... 
Do historycznej medyny dojechaliśmy akurat o zachodzie słońca. Natychmiast podeszliśmy do Wielkiego Meczetu wybudowanego w połowie IX wieku. Po bokach budowli wznoszą się dwa obronne minarety - zresztą cały meczet z zewnątrz wygląda bardziej jak zamek niż świątynia. Generalnie w Tunezji wstęp do meczetów mają tylko muzułmanie, czasem osobom z zewnątrz wolno zajrzeć przez drzwi bez wchodzenia do środka. W Sousse tylko rzuciliśmy okiem na wyłożony marmurem dziedziniec, dalej się już nie zapuszczaliśmy. Zdjęcia w internecie wskazują, że wnętrza są proste, ale klimatyczne - zresztą ciężko oczekiwać bogatego wystroju z tamtych czasów ;).
Za meczetem rozpoczyna się medyna i już na wstępie warto zauważyć, że tunezyjskie stare miasto z listy UNESCO to coś kompletnie innego niż zabytkowe europejskie starówki. Tutaj dominuje souk, czyli bazar - stragany przysłaniają zabytki, opierają się o stare mury, skupiają na sobie całą uwagę odwiedzających. Tym razem ucieszyłam się, że przyszliśmy tu poza sezonem wieczorową porą, bo inaczej to chyba nie dałoby się tędy przejść... A tak właściwie nikt nas nie zaczepiał i nie zachęcał do kupna, o tej porze na zakupy wyszli też już miejscowi po pracy. Jednak przyzwyczajona do tego, że spacerując po starówkach, oglądam architekturę, musiałam się powoli przestawiać na to, że w Tunezji wygląda to kompletnie inaczej :)
Medyna została wpisana na listę UNESCO w 1988 roku, a wyjaśnienie, jakie możemy znaleźć na stronie, to: Sousse była ważnym portem handlowym i militarnym w okresie Aghlabidów (800-909 r.) i jest typowym przykładem miasta z pierwszych wieków islamu. Ze swoimi kasbą, murami obronnymi, medyną (z Wielkim Meczetem), meczetem Bu Ftata i typowym ribatem (zarówno fortem, jak i budowlą sakralną), Sousse była częścią systemu obrony wybrzeża. Zatem wspomniane już mury obronne otaczające stare miasto nie powinny dziwić - a te zachowały się w naprawdę świetnym stanie.
W ograniczonym czasie mury obronne mogliśmy zobaczyć tylko częściowo - i wydawały się one ciągnąć w nieskończoność. Kiedy kolejnego ranka wyjeżdżaliśmy z Sousse i autokar mijał medynę, mogliśmy przyjrzeć się fortyfikacjom (przynajmniej z tej strony) w całej okazałości. Zdjęcia zrobione z autokaru o wschodzie słońca nie są może idealnej jakości, ale pokazują nieco więcej murów i bram, niż byłam w stanie sfotografować podczas wieczornego spaceru :). Oryginalne średniowieczne fortyfikacje zostały znacząco wzmocnione w XVI wieku, choć starano się zachować ich pierwotny charakter.
Jako że te tunezyjskie bazary mnie jednak nie kuszą, szybko odbiliśmy nieco w bok i zapuściliśmy się w uliczki mieszkalne. Biało-niebieskie zabudowania, tak popularne w regionie śródziemnomorskim, mają niewątpliwie swój urok, jednak w Sousse wiele z nich było mocno zaniedbanych. Do tego pusto, cicho - przyznam, że spacerując tutaj sama wieczorową porą, pewnie nie czułabym się zbyt komfortowo... We dwójkę na szczęście było ok, no i fakt, że nie oddalaliśmy się od centrum, więc co i rusz odbijając w bok trafiało się na kolejne zabytki czy bazary ;).
Chyba najbardziej mnie zabolało, że o tej porze i w tak ograniczonym czasie nie było szans odwiedzić tutejszych fortec. Pierwszą z nich mogliśmy zobaczyć choć z zewnątrz - ribat, czyli połączenie fortu z klasztorem / budynkiem sakralnym, został wybudowany jeszcze w VIII wieku i stoi tuż obok Wielkiego Meczetu. Z wieży rozciąga się piękny widok na medynę - tak wnioskuję po znalezionych w internecie zdjęciach ;). Druga forteca to zbudowana na wzgórzu kasba, współcześnie mieszcząca w sobie Muzeum Archeologiczne - to drugie największe zbiory w Tunezji, tuż po muzeum Bardo. 
Jak zacytowałam ze strony UNESCO, Sousse od początku była miastem portowym - i ten port zachował się tutaj do dzisiaj. I nie mam tu na myśli zbudowanej specjalnie dla turystów mariny w  Port El Kantaoui ;). Wystarczy tylko wyjść poza mury obronne (a warto to zrobić i dla nich samych, bo dopiero z zewnątrz widać ich rozmiary) i podejść kawałek w kierunku morza. Przy przyjemnej, pełnej palm promenadzie zacumowało sporo statków turystycznych - o tej porze naganiacze już raczej nie próbowali nas zaczepiać, ale latem można stąd wypłynąć na dłuższe i krótsze wycieczki.
Czas przeznaczony na swobodne eksplorowanie medyny w Sousse powoli dobiegał końca, więc skierowaliśmy się z powrotem do wejścia na stare miasto, przy Pomniku Męczenników. Takie krótkie zwiedzanie Sousse pozostawiło we mnie ogromny niedosyt - to ciekawe miasto, z długą historią i paroma zabytkami, którym wypada poświęcić nieco więcej uwagi :). Wiem też, że Sousse jest jedną z najpopularniejszych baz wypadowych dla turystów w Tunezji i myślę, że przylatując tutaj, warto choć jeden pełny dzień poświęcić samemu miastu. Medyna z potężnymi murami, dwoma fortecami, dwoma historycznymi meczetami (poza wielkim jest jeszcze Bu Ftata, do którego nie zdążyliśmy dojść), porty - zarówno ten z promenadą, jak i nowa marina... Jest co robić, jest co oglądać i pozostaje mi tylko cierpieć, że trafiłam tu z wycieczką zorganizowaną ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze