Advertisement

Main Ad

Aifur - w wikińskiej restauracji

Na majowy pobyt w Sztokholmie nie mieliśmy żadnych planów turystycznych poza... jedzeniem ;). Pominąwszy już bułeczki cynamonowe, moje ulubione serki wiejskie czy czekolady Marabou, mieliśmy na oku restaurację, w której każde z nas już kiedyś było i chętnie byśmy wrócili. Aifur to knajpka w stylu wikińskim, położona w samym sercu Gamla Stan i nie ma się co oszukiwać: jest to miejsce nastawione głównie na turystów. Ale że z fajnym klimatem i dobrym jedzeniem, więc w niczym nam to nie przeszkadzało ;). Postanowiłam się tam spotkać ze znajomymi i popełniliśmy tylko jeden błąd: pozwoliliśmy mi robić rezerwację :P.
I żeby nie było: błąd nie dlatego, że w efekcie skończyliśmy bez rezerwacji. Ja to ja, zarezerwowałam stolik na dobry miesiąc wcześniej, zakładając, że w weekend z koncertami Taylor Swift miejsc w popularnej knajpce może szybko zabraknąć. Aifur jest otwarty od poniedziałku do czwartku w godzinach 17-23, a w piątki i soboty od 16 do 1. Pomyślałam sobie, że fajnie się tu będzie spotkać ze znajomymi w sobotnie popołudnie - połazimy wcześniej po mieście, a potem wpadniemy na obiad tak o 16:30. Nie lubię późno jeść, więc nie jestem typem, z którym się umawia na kolacje o 20... I w myśl tej zasady zarezerwowałam stolik :P. Cóż, jeśli planujecie odwiedzić Aifur, uwzględnijcie dwie rzeczy:
- koniecznie zarezerwujcie stolik, bez tego może was czekać co najmniej kilkadziesiąt minut stania w kolejce bez gwarancji, że dostaniecie coś innego niż miejsce przy barze,
- przyjdźcie co najmniej dwie godziny po otwarciu. W Aifurze robi się dużo fajniej, kiedy sala jest już pełna... o czym ja akurat nie pomyślałam ;).
Przy wejściu na główną salę stoi facet odbierający rezerwacje - odpowiednio ubrany, jak i cała obsługa. Ale nie sprawdzi on po prostu waszych danych w systemie i nie poprowadzi do stolika, to byłoby zbyt oczywiste. Po potwierdzeniu rezerwacji, zostaniecie poproszeni o podanie imion i miejsca pochodzenia, a następnie rozlegnie się dźwięk rogu. Kiedy cała sala ucichnie, nastąpi oficjalne przedstawienie nowo przybyłych - czasem po prostu będzie to Sven from Uppsala, ale obcokrajowców zapowiada się zazwyczaj w bardziej zabawny sposób (szczególnie, jeśli chodzi o opis miejsca pochodzenia). Cała sala przywita gośćmi okrzykami, oklaskami i uderzeniami w stół - generalnie: zróbcie hałas! ;) Dlatego właśnie warto przyjść te dwie godziny po otwarciu, by sala będzie już pełna i będzie miał kto witać gości. Na samym początku obsługa po prostu prowadzi ludzi do stolików, bez całych tych zapowiedzi...
Zatem mamy już fajną atmosferę - spotęgowaną tym, że nie mamy tu małych, oddzielnych stolików, ale ludzie siadają razem przy większych stołach. Ale jeszcze drugi ważny punkt, czyli menu! Jest nieduże, ale dość wymyślne, skupione jednak głównie na mięsie (Wiking się przecież musiał najeść ;) ). Większość dań głównych w 2024 roku kosztuje ok. 300 koron (115 zł), startery niecałe 200 (77 zł), a desery w okolicach 100 (38 zł). Mój wybór padł na Tore Hjort´s Venison i polecam :). No i do tego napoje, rzecz oczywista. Aifur oferuje spory wybór miodów pitnych, w tym także polskie marki. Ja nie przyjechałam do Szwecji, by pić polskie alkohole, więc najpierw napiłam się szwedzkiego miodu (105 koron - 40 zł za kieliszek), a potem miodowego piwa (za 100 koron - 38 zł). Trzeba liczyć się z tym, że to Szwecja, popularna miejscówka z dość wymyślnym menu - tanio nie będzie. Myślę jednak, że całkowicie warto.
Jakby tego wszystkiego było mało, w Aifurze można posłuchać na żywo muzyki. Nie będzie to jednak taka muzyka, do jakiej przyzwyczaja nas radio czy internet - tutaj zagrają nam na najciekawszych instrumentach. W końcu wszystko tworzy ten klimat :). Nas wieczór tutaj wyniósł wraz z napiwkiem prawie 1300 koron, czyli jakieś 500 zł, za dwie osoby. Więcej niż zazwyczaj, ale kurczę, to było naprawdę fajne doświadczenie. A przy tym ani jedzenie ani napoje nas nie rozczarowały, bo to chyba najgorsze uczucie pójść do jakiegoś droższego miejsca i zapłacić za coś, co człowiekowi nie podejdzie. Nie powiem, że Aifur to sztokholmskie must-go, ale jeśli lubicie takie klimaty i trafi się okazja, to polecam :).

Prześlij komentarz

0 Komentarze