Advertisement

Main Ad

Krzywa Wieża i inne atrakcje Pizy

Pizę chciałam odwiedzić już od dawna, bo nieważne, jak turystyczna to miejscówka, i tak musiałam zobaczyć Krzywą Wieżę ;). Okazja trafiła się, gdy wyskoczyliśmy na kilka dni do Florencji, a stamtąd do Pizy jest już ledwo godzina pociągiem, zaś pociągi kursują regularnie, trzeba więc było skorzystać. Z głównego dworca - Pisa Centrale - do centrum miasta czekał nas jeszcze ok. 20-minutowy spacer, głównie handlową uliczką Corso Italia, potem przejście na drugi brzeg rzeki Arno i można już się było zgłębić w pizańskie uliczki :).
Jak w większości zabytkowych włoskich miast, tak i w Pizie moją uwagę od razu przyciągnęły kościoły. Na pierwszy ogień poszedł San Michele in Borgo z przepiękną gotycką fasadą z XIV wieku - po prostu popatrzyłam z zewnątrz i wiedziałam, że muszę wejść do środka. Sama świątynia pochodzi z przełomu X i XI wieku, choć oczywiście była później przebudowywana - wciąż jednak w środku zachowały się średniowieczne freski czy krucyfiks. Poza tym wystrój kościoła jest dość prosty, wręcz niepasujący do bogato zdobionej fasady ;).
Idąc w kierunku najbardziej turystycznej części Pizy, dotarliśmy na Piazza dei Cavalieri - chyba najsłynniejszy (obok katedralnego, naturalnie) plac miasta. To od średniowiecza polityczne centrum Pizy, pełne zabytkowych budynków o niemałym znaczeniu. Najpierw XVI-wieczny kościół Santo Stefano dei Cavalieri zbudowany przez zakon św. Stefana, który w sąsiednim budynku - Palazzo della Carovana - miał swoją siedzibę główną. Obecnie pałac z piękną fasadą pokrytą sgraffito mieści w sobie toskański uniwersytet (Scuola Normale Superiore), a przed wejściem znajdziemy pomnik Kosmy I Medyceusza. Przy Placu Rycerskim warto zwrócić uwagę też na średniowieczny Palazzo dell'Orologio, zdobiony freskami XVI-wieczny Palazzo del Collegio Puteano - obecnie centrum matematyczne sąsiedniej uczelni - oraz Palazzo del Consiglio dei Dodici. Zaskoczyły mnie pustki na placu, bo było sobotnie, lipcowe przedpołudnie, a Piza to przecież bardzo turystyczne miasto. Cóż, wszyscy turyści zgromadzili się w jednym konkretnym miejscu...
Wystarczyło zbliżyć się do słynnego Placu Katedralnego, powszechnie zwanego Placem Cudów (Piazza dei Miracoli), by zapomnieć o pustkach. Tutaj to dopiero były tłumy! Teren zielony wokół katedry i sąsiednich budynków został ogrodzony, by turyści nie łazili, gdzie popadnie, ale w efekcie wszyscy przepychali się przy barierkach, by zrobić sobie jak najlepsze zdjęcie. Z podtrzymywaniem Krzywej Wieży, naturalnie... Spokojniej jest z drugiej strony, może dlatego, że pod tym kątem dzwonnica nie wygląda na aż tak przechyloną, ale dzięki temu ludzi jest dużo mniej.
Jak wygląda zwiedzanie atrakcji przy Placu Cudów? Samą katedrę można zwiedzić za darmo, ale trzeba odstać swoje w kolejce po darmowe bilety, które umożliwiają wejście o określonej godzinie - należy się więc liczyć z tym, że nie wejdziemy od razu, zwłaszcza w sezonie. Wszystkie inne atrakcje są już płatne, a z którymkolwiek z biletów możemy też wejść do katedry o dowolnej porze (w godzinach otwarcia, naturalnie ;) ) bez stania w dodatkowej kolejce. A cenowo wygląda to tak:
- Krzywa Wieża: 20 €
- jedno wybrane miejsce: cmentarz Camposanto / muzeum Opera del Duomo / muzeum Sinopie / baptysterium: 8 €
- muzea, baptysterium i cmentarz: 11 €
- całość, czyli Krzywa Wieża, muzea, baptysterium i cmentarz: 27 €.
Biorąc pod uwagę już dość intensywne zwiedzanie Florencji, postanowiłam tu trochę odpuścić M. i nie zwiedzać wszystkiego - wybraliśmy więc bilet na Krzywą Wieżę, no i zwiedzanie katedry bez kolejki. Muzea pewnie odpuściłabym sobie i tak, mając tylko jeden dzień na Pizę, ale sama weszłabym też do baptysterium i na cmentarz - kto wie, może jeszcze się kiedyś trafi okazja... ;) Bądź co bądź, łączone bilety opłacają się tu zdecydowanie bardziej niż te na pojedyncze atrakcje.
Katedra p.w. Wniebowzięcia NMP to romańska świątynia zbudowana z końcem XI wieku i konsekrowana w 1118 roku. Za pierwotną formę kościoła odpowiadał architekt Buscheto, a za późniejszą rozbudowę i dodanie fasady - Rainaldo. Jeśli wierzyć Wikipedii, katedrę postawiono tuż za obrębem murów miejskich na znak, że tak potężne miasto jak Pisa nie obawia się ataku i zniszczenia świątyni. Zresztą podobno głównym źródłem środków na budowę kościoła były łupy wojenne zdobyte na Sycylii... A biorąc pod uwagę ogrom i bogactwo katedry, tych łupów musiało być niemało ;).
W katedrze natychmiast rzuca się w oczy ogromna mozaika nad ołtarzem przedstawiająca Chrystusa na tronie, po jego bokach stoją Maryja i Jan Ewangelista. Dzieło powstało na początku XIV wieku, a jego autorem jest słynny włoski malarz i mozaicysta Cimabue. Z tego samego okresu co mozaika pochodzi też ambona, która zachwyciła mnie od pierwszego spojrzenia - za tę pięknie rzeźbioną perełkę odpowiadał Giovanni Pisano. Obok wielu średniowiecznych dzieł sztuki w katedrze znajdziemy też nowsze elementy wystroju wnętrza - w 1595 roku część świątyni strawił pożar i konieczne były spore renowacje.
W przeciwieństwie do katedry, którą mogliśmy zwiedzać o dowolnej porze, na Krzywą Wieżę mieliśmy wejściówkę na konkretną godzinę. Kilka minut wcześniej ustawiliśmy się w kolejce do wejścia do tej zbudowanej z białego marmuru dzwonnicy. Wieża liczy ok. 55 m wysokości i na górę prowadzi prawie 300 schodów - przyznam, że dla mnie pochylenie dzwonnicy było czuć bardziej na tych schodach, gdy miałam poczucie znoszenia mnie na bok przy wchodzeniu, niż na samej górze. Ale wypatrzyliśmy jakiegoś influencera, który nagrywał video pokazując, jak butelka toczy się po platformie widokowej Krzywej Wieży, więc nie da się zaprzeczyć - eksperyment pokazał, że faktycznie jest ona krzywa! ;) Dzwonnica zaczęła się przechylać jeszcze podczas trwającej prawie 200 lat budowy (powstawała w latach 1173-1372) i obecnie jej przechył wynosi trochę ponad 5°, co się ciągle zmienia, bo specjaliści uparcie walczą z grawitacją... :)
Po zwiedzeniu katedry i Krzywej Wieży postanowiliśmy oddalić się nieco od Placu Cudów, bo tłumy turystów skutecznie zniechęcały do dłuższego pobytu w tym miejscu ;). Za to za sugestią pani z informacji turystycznej wybraliśmy się na spacer po średniowiecznych murach miejskich, wejście na które znajdowało się tuż obok... a i tak się go naszukaliśmy. Bilet wstępu na mury kosztuje 5 €, a cała trasa liczy sobie ok. 3 km i choć to niedużo, to nie zdecydowaliśmy się na pełen spacer - powody były dwa: brak cienia w środku lipcowego dnia oraz zakończenie trasy w innej części Pizy, z której musielibyśmy się znów cofać bliżej centrum. Jednak na mury warto wejść choćby i dla tego odcinka przy Placu Cudów, skąd mamy fajne widoki na katedrę z dzwonnicą i baptysterium, a same wejścia na trasę znajdują się zazwyczaj w dawnych wieżach i bastionach, po których też ciekawie było się rozejrzeć.
Z murów miejskich wypatrzyłam też zabytkowy cmentarz żydowski, który postanowiłam już odwiedzić sama - wstęp (tylko w czwartki, piątki i niedziele) kosztuje 3 €, co może nie jest wysoką kwotą, ale i tak zaskakującą, biorąc pod uwagę wielkość i stan kirkutu. Cmentarz założono w drugiej połowie XVII wieku i służy żydowskiej wspólnocie do dzisiaj - wcześniej na terenie Pizy funkcjonowało kilka innych cmentarzy żydowskich, najstarszy z nich sięgał XIII wieku. Niestety, mimo płatnego wstępu, miejsce to wygląda na dość zaniedbane, wiele nagrobków jest popękanych, a mało który zachwyca ciekawym kształtem.
Po obiedzie skierowaliśmy się znów nad rzekę Arno, na brzegu której wznosi się niewielki kościółek Santa Maria della Spina - kolejny z punktów obowiązkowych Pizy :). Gotycka świątynia została wzniesiona w XIII wieku i przylegała do nieistniejącego już dzisiaj mostu - sam kościół zresztą z końcem XIX wieku został przeniesiony trochę wyżej, żeby uniknąć niszczycielskiego działania rzeki. Ze względu na swoją bogatą fasadę, Santa Maria della Spina wywiera zdecydowanie większe wrażenie z zewnątrz niż wewnątrz, choć w środku warto zwrócić uwagę na gotycką rzeźbę przedstawiającą Maryję - podczas naszej wizyty w kościele zorganizowano jakąś wystawę, która niestety trochę przysłaniała wnętrza.
Nie mieliśmy w planach zwiedzania kolejnych wnętrz w Pizie, ale ja to ja - gdy zobaczyłam kolejny ciekawy kościół, to musiałam do niego wejść :). Kościół p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej (Chiesa di Santa Caterina d'Alessandria) został zbudowany w drugiej połowie XIII wieku przez dominikanów, a na początku XIV wieku dodano gotycką fasadę. Niestety, jeśli chodzi o wnętrze, to niewiele się zachowało z oryginalnego wystroju ze względu na pożar w XVII wieku. Wciąż jednak znajdziemy tu kilkusetletnie obrazy i rzeźby oraz drewnianą ambonę z XVII wieku, no i pięknie zdobione kaplice boczne.
Zanim skierowaliśmy się z powrotem na dworzec w Pizie, pospacerowaliśmy jeszcze nad brzegiem Arno, przyglądając się z zewnątrz zabytkowej zabudowie. W mieście zjedliśmy też śniadanie i obiad, a także zatrzymaliśmy się na drinka i wino, więc mam parę polecajek kulinarnych:
Winesosta Sgabeo - malutka winiarnia przy murach miejskich, świetny właściciel, alkohol lany od serca, bardzo przyjazna atmosfera; zdecydowanie moja miejscówka nr 1 w Pizie;
- Cavalieri - kawiarnia niedaleko Piazza dei Cavalieri, trochę długi czas oczekiwania na śniadanie w weekend, ale spoko jedzenie;
- Quarto d'Ora - pizzeria przy turystycznej ulicy Via Santa Maria. Moja pizza była bardzo dobra, M. stwierdził, że jadał lepsze, kwestia gustu.
Generalnie uznaliśmy, że raczej nie planujemy w najbliższym czasie wracać do Pizy. Ładne miasteczko, ma trochę zabytkowych perełek (i te gotyckie fasady kościołów!), ale czy to coś tak wyjątkowego jak na Włochy...? ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze